36🏹

455 29 9
                                    

Aldianel opuściła pomału głowę, wciąż nie mogąc uwierzyć w to co zrobiła. Wręcz słyszała, głośne bicie swojego serca, które biło szybko, jakby miało za chwilę wyskoczyć z jej klatki piersiowej. Elfka wpatrywała się szeroko otwartymi oczami w swoje dłonie, które delikatnie się trzęsły, wsłuchując się w niekończącą się cisze, która zapadła po jej słowach.

W końcu Legolas podszedł do niej, zatrzymując się tuż obok niej i ujął delikatnie jej brodę, unosząc jej głowę i posłał jej uśmiech, który niemal od razu odwzajemniła i zaśmiała się cicho z niedowierzeniem.

Zanim wykonał jakikolwiek ruch, elfka objęła go. przytulając się do niego. Legolas odwzajemnił uścisk, zamykając ją w swoich objęciach. Aldianel ukryła twarz w jego włosach i odetchnęła cicho, czując dziwną ulgę, jakby wielki kamień opadł z jej serca. Odsunęli się, wciąż jednak pozostając blisko siebie. Pomału się do niej zbliżył, ich twarze dzieliły zaledwie milimetry. Ich usta niemal się złączyły, jednak wówczas obrócili gwałtownie głowy, a w ich oczach pojawił się strach i niepokój.

Znajdowali się daleko od obozowiska tak, że pozostali mogli zobaczyć jednakie dwie malutkie postacie na tle nocnego nieba, jednak krzyk, który rozciął powietrze usłyszeli tak wyraźnie, jakby rozległ się tuż obok nich.
Nie wąchając się ani chwili rzucił się w tamtym kierunku, zatrzymując się w miejscu, gdzie zebrali się ludzie. Koło Pippina, który kilka sekund temu opadł na plecy z przeraźliwym wrzaskiem, przykucnął Gandalf. Hobbit leżał na plecach w bezruchu, a jego szeroko otwarte oczy utkwiły swoje niewidzące spojrzenie w przestrzeni.

— Jaką szkodę wyrządziłeś sobie samemu i nam wszystkim! — wykrzyknął Gandalf, głosem wręcz przesiąkniętym niepokojem.

Z napiętą twarzą pochylił się nad hobbitem, wsłuchując się w jego nierówny oddech. Czarodziej przyłożył dłoń do jego czoła, a wówczas hobbit drgnął, zamykając oczy i zerwał się nagle z przyprawiającym o dreszcze krzykiem, który jeszcze przez chwilę wibrował w powietrzu. Twarze pozostałych okryły się trupią bladością, gdy spoglądali na Pippina przerażonymi oczami.

— To nie dla ciebie, Sarumanie! — zawołał ochrypłym głosem, tak nie podobnym do tego, należącego do niego, jednocześnie cofając się gwałtownie przed Gandalfem. — Zaraz po to przyślę. Zrozumiałeś? Powtórz tylko to!

Pippin spróbował uciec, jednak powstrzymał go przed tym uścisk Gandalfa na jego ramieniu i stanowczy głos czarodzieja.

— Wracaj, Peregrinie Tuku! — zawołał, a jego słowa sprawiły, że Pippin opadł na ziemię, przywierając do ramienia czarodzieja i załkał cicho.

— Gandalfie! Gandalfie, przebacz mi!

— Przebaczyć? — powtórzył ostrym głosem, spoglądając surowo na hobbita spod zmrużonych powiek. — Powiedz najpierw co takiego zrobiłeś.

— Wziąłem kulę i zacząłem się jej przyglądać, ale zobaczyłem w niej rzeczy przerażające — odparł cicho Pippin, a na jego twarzy odmalował się wyraz bólu, który wywoływało w nim wspomnienie tego, co zobaczył. — Chciałem uciec, ale nie mogłem, a potem przyszedł on, patrzył na mnie i wypytywał. Nie pamiętam nic więcej.

— To za mało — powiedział czarodziej ostrym głosem. — Co widziałeś i co powiedziałeś?

Wszyscy wpatrywali się w bladą twarz Pippina, który zadrżał i zastygł w bezruchu z przymkniętymi oczami, nie odzywając się.

— Mów! — powiedział czarodziej twardym, nieustępliwym głosem.

— Zobaczyłem ciemne niebo, wysokie mury i malutkie gwiazdy. Zdawało się, że dzieje się to daleko i dawno, jednak obraz był wyraźny i ostry — powiedział hobbit cichym głosem, wciąż nie otwierając oczu. Z każdym słowem jego głos stawał się pewniejszy i wyraźniejszy. — Potem gwiazdy zaczęły się zapalać i gasnąć, zasłaniane przez jakieś skrzydlate stwory. Były ogromne, chociaż w kuli przypominały jedynie nietoperze, krążące wokół wierzy. Później jeden z nich zaczął lecieć wprost na mnie, z każdą chwilą coraz większy... to było przerażające... Kiedy ten stwór wypełnił całą kulę, nagle zniknął, a wtedy pojawił się on. Nic nie mówił, jedynie patrzył, jednak ja rozumiałem o co pyta. "A więc wróciłeś? Dlaczego tak dawno nie składałeś mi raportu?". Nic nie odpowiedziałem, a wtedy zapytał mnie kim jestem — hobbit mówił jak w transie, ani razu nie przerywając, głos mu lekko drżał. — Ciągle się nie odzywałem, ale on nie odpuszczał, tak strasznie cierpiałem i w końcu odpowiedziałem. Wydawało się, że dopiero wtedy mnie zobaczył i zaśmiał się okrutnie, a ja poczułem, jakby dźgano mnie sztyletem. Chciałem oderwać się od kuli, jednak mnie powstrzymał "Poczekaj!" zawołał "niedługo znowu się zobaczymy. Zaraz po to wyślę. Zrozumiałeś? Powtórz tylko to!" Potem przeszył mnie wzrokiem, a czułem, jakbym się rozpadał na kawałki. Nie.. Nie! Nic więcej nie powiem! Nic więcej nie pamiętam!

Enemy or friend | LegolasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz