Aldianel uśmiechała się delikatnie. W jej oczach nieprzerwanie tliły się radosne iskierki. Ciepło rozlało się po jej ciele, a bliskość Legolasa wywoływała u niej te dziwne emocje.Niebo na wschodzie pokrywało się szarością, jednak na zachodzie wciąż migotały ostatnie gwiazdy. Oni stali tam, nie czując upływającego czasu. Przez chwile czuli, jakby wszystko było w porządku, jakby całe zło i wszystkie zmartwienia zniknęły. Byli tylko oni w nieprzeniknionej ciszy. Tylko oni, dwójka elfów pod gwiaździstym niebem. Dwójka elfów drążąca się silnym uczuciem, którego żadne z nich jeszcze nie rozumiało.
Aldianel z każdą chwilą coraz bardziej gubiła się w swoich uczuciach. Elfka chciała być blisko niego, spędzać z nim czas, rozmawiać, po prostu być przy nim. Nie dopuszczała jednak do siebie tych myśli. Wmawiała sobie, że to nic dziwnego. Nie muszę chyba mówić, że nawet ona w to nie wierzyła.
Niebo pomału się rozjaśniało. Aldianel nagle zmarszczyła brwi z niepokojem. Teraz ich wzrok sięgał znacznie dalej, a to jedynie utwierdziło Aldianel w tym smutnym przekonaniu.
— Orkowie zniknęli już z zasięgu naszego wzroku — szepnęła elfka ze smutkiem. Przez krótką chwilę wpatrywali się przed siebie. Aldianel westchnęła cicho, opuszczając głowę.
— Są już bardzo daleko — mruknął cicho elf.
Ich radość całkowicie się ulotniła. Ponownie opadł na nich ciężar zmartwień, a brak widoku orków sprawiał, że ich serca ścisnęły się bólem.
— Legolasie, Aldianel! — zawołał cicho Aragorn, zbliżając się do nich.
Aldianel uniosła głowę, spoglądając na Dunadana ze smutkiem.
— Są już bardzo daleko — powiedziała.
— Serce mi mówi, że nie zatrzymali się na noc — dodał Legolas. — Teraz jedynie orzeł byłby w stanie ich dogonić.
— Musimy jednak próbować — odparł jedynie Aragorn, spoglądając w dal.
Odwrócił się, wracając do miejsca, gdzie wciąż smacznie drzemał Gimli.
Za znacznie już oddalonymi graniami Emyn Muil jaśniała czerwona poświata świtu i zdawało się, jakby szczyty wynurzały się z oceanów czerwonego światła. Pierwsze promienie słońca oświetlały rozległe równiny Rohanu, zalewając je złotym światłem. Cały świat budził się do życia. Rozpoczynał się kolejny dzień, kolejny dzień porażek i zwycięstw, zwątpień i radości, wysiłku i walki o lepsze jutro. Rozpoczynał się kolejny dzień, dostawali kolejną szansę na zwycięstwo, musieli tylko dobrze ją wykorzystać, oni jednak jej nie dostrzegali. Ich nadzieja ponownie została wystawiona na próbę i już tylko niewielki jej płomień pozostał w ich sercach.
— Wstawaj! — zawołał Aragorn, pochylając się nad śpiącym krasnoludem. Gimli wymruczał jedynie coś pod nosem, nie otwierając oczu.
— Wstawaj! Musimy się spieszyć!
— Słońce jeszcze całkowicie nie weszło — jęknął krasnolud, w końcu podnosząc się i przecierając oczy. — Niewiele jeszcze zobaczymy w tym świetle i ciężko będzie nawet naszym elfom dostrzec nieprzyjaciół.
— Obawiam się, że my nawet ich nie dostrzeżemy, ani za dnia, ani w nocy — mruknął posępnie Legolas.
— Więc może słuch udzieli nam teraz pomocy — powiedział Aragorn. — Ziemia napewno drży pod ich stopami.
Aragorn położył się na ziemi, przykładając ucho do podłoża. Przez długi czas leżał w ciszy, a żaden z towarzyszy nie odważył się odezwać. W końcu Dunadan podniósł się, jego twarz pobladła i pełna była niepokoju.
CZYTASZ
Enemy or friend | Legolas
FanfictionCzas rozpętać ogień. * We wszystkich nazwach trzymałam się tłumaczenia z mojego wydania książki dlatego dla niektórych mogą one być nieznane. ✨ Start: 14.01.2021