35🏹

521 25 7
                                    

— Jednak następnym razem to ja wygram — dodał krasnolud.

— Szczerze mówiąc, wolałabym aby nie było kolejnego razu — powiedziała Aldianel, wciąż lekko się uśmiechając. — Choć obawiam się, że jest to nieuniknione.

Cała czwórka obróciła się do pozostałych, wsłuchując się w ich rozmowę.

— Po raz kolejny zjawiasz się w największej potrzebie i to niespodziewany — zwrócił się Eomer do Gandalfa. Czarodziej uniósł brwi w zdumieniu.

— Niespodziewany? — zapytał. — Mówiłem przecież, że wrócę i spotkamy się tutaj i tak właśnie się stało.

— Tak, nie powiedziałeś jednak kiedy powrócisz, ani jak ten powrót będzie wyglądać. Zdumiewająca jest twoja pomoc. Naprawdę wielka jest moc twoich czarów, Gandalfie Biały.

— Jeśli nawet twoje słowa mówią prawdę, nie okazałem jeszcze tego. Udzieliłem jedynie rady i skorzystałem z rączości Cienistogrzywego. Większą role odegrała wasza odwaga oraz wytrwałość ludzi z Fałdu Zachodniego.

Zamilkł, jednak niedowierzające spojrzenia nie opuszczały go.

— Niepodoba wam się ten las? — zapytał, widząc niepewne spojrzenia, rzucane w kierunku drzew i zaśmiał się radośnie. — Ja widzę przed sobą najzwyklejsze w świecie drzewa. Aczkolwiek nie jest to moje dzieło, przekracza ono zdolności czarodzieja.

— Nie są to twoje czary — powiedział w zamyśleniu Theoden — więc czyje? Z całą pewnością nie Sarumana. Czy istnieje jakiś inny mędrzec, o którym jeszcze nie wiemy?

— Nie są to czary, lecz moc znacznie starsza, która stąpała po ziemi zanim elfowie zaczęli nucić pieśni i zanim rozebrzmiały uderzenia młota.

— A jakie jest rozwiązanie tej zagadki? — zapytał z niezrozumieniem Theoden.

— Jeśli chcesz je poznać, jedź ze mną do Isengardu — odparł Gandalf.

Między ludźmi zapanowało lekkie poruszenie. Wszyscy wlepiali zdziwione spojrzenia w czarodzieja.

— Muszę wracać do Isengardu, a ci, którzy chcą, mogą jechać tam ze mną — powiedział Gandalf — można zobaczyć tam rzeczy naprawdę przedziwne.

— Jednak nawet gdybyśmy zebrali wszystkie siły Rohanu i tak nie starczyłoby nam ludzi, by uderzyć na Isengard — odparł Theoden z konsternacją.

— Ja jednak zmierzam do Isengardu. Jednak nie pozostanę tam długo — oświadczył Gandalf. — Oczekujcie mnie w Edoras, zanim zacznie ubywać księżyca.
— O nie, Gandalfie, ruszę razem z tobą — sprzeciwił się Theoden. — Jednak będę musiał odpocząć zanim wyruszymy, niestety starości nie wmówił mi Żmijowy Język.

— Chciałbym jak najszybciej porozmawiać z Sarumanem — powiedział Gandalf. — Bardzo on cię skrzywdził, królu dlatego uważam, że powinieneś mi towarzyszyć. Niech wszyscy, którzy chcą mi towarzyszyć teraz odpoczną, wyruszymy po zmroku.

*

Zawrócili do parowu i większość z nich udała się na spoczynek, zmęczeni wydarzeniami z nocy.

Aldianel nie ruszyła jednak z nimi, zostawiajac niedaleko zniszczonego muru. Elfka ruszyła między licznymi ciałami rozrzuconymi po polu bitwy. Niektóre z nich pozbawione były głów. Ziemie wszędzie dookoła pokrywała zaschnięta krew. Niektórzy z poległych mieli szeroko otwarte oczy, a na ich twarzach zastygł ból. Z ust poległych orków spływała krew. Spoglądając na twarze niektórych ludzi mogło się zdawać, że jedynie spali jednak już nigdy nie mieli się obudzić. Widok ten zdecydowanie nie był przyjemny, jednak nie była w stanie oderwać wzroku od martwych twarzy.
Bitwa pochłonęła tak wiele żyć, walczących w słusznej sprawie, a był to dopiero początek, a śmierć wyciąga już swoje szpony po kolejny plon.

Enemy or friend | LegolasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz