13🏹

516 25 1
                                    


— Zamknijcie i zabarykadujcie drzwi! — zawołał Aragorn, przekrzykując huk, roznoszący się dookoła. — Trzymajcie pod ręką swoje rzeczy, może uda nam się przebić.

— Nie! — krzyknął Gandalf. — nie możemy pozwolić się zamknąć. Nie zamykajcie wschodnich drzwi. Jeśli będzie taka możliwość, pobiegniemy tam.

Wydało się, że zgiełk rogów i tupot stóp zbliżają się coraz bliżej. Hałas huczał w ich głowach, doprowadzając ich do szaleństwa. Z nadnaturalnie głośnym brzękiem dobyli mieczy. Aldianel naciągnęła pierwszą strzałę, gotowa aby w każdej chwili wystrzelić. Boromir naprał na ciężkie drzwi.

— Zaczekaj! — powstrzymał go Gandalf i skoczył w kierunku drzwi. Wyprostował się, wyglądając jednocześnie potężnie i groźnie. — Kto śmie zakłócać spokój szczątków Balina, ostatniego władcy Morii?!

Po jego słowach rozległ się chrapliwy rechot, drażniący uszy. Usłyszeli dudniące głosy wydające komendy. Z głębin cały czas dochodził odgłos bębnów. Gandalf zwinnie prześliznął się przez szczelinę w drzwiach i znalazł się na korytarzu. Nagle oślepiający błysk rozświetlił korytarz i salę. Po krótkiej chwili rozległ się świst wielu strzał, przecinających powietrze. Czarodziej odskoczył do tyłu, ponownie znajdując się w sali.

— Jest tam naprawdę wielu orków! — powiedział. — Niektórzy naprawdę wielcy i groźni, są to ciemni Urukowie z Mordoru. Chwilowo się cofnęli, jednak widziałem coś jeszcze: wielkiego trolla jaskiniowego, nie wiem czy nie ma ich więcej. Nie uda nam się utorować tędy drogi.

— Niepozostanie dla nas żadna nadzieja, jeśli pojawią się pod drugimi drzwiami — mruknął Boromir.

— Tutaj narazie nic nie słychać — powiedział Aragorn stojący przy wschodnim wyjściu z sali, jednocześnie nasłuchując. — Korytarz prowadzi schodami w dół i nie zawraca do dwudziestej pierwszej sali. Obawiam się uciekać na oślep tą drogą, z pogonią na karku. Nie da się zamknąć tutaj drzwi, zamek jest wyłamany, a i tak nie mamy klucza. Najpierw musimy jednak ostudzić ich zapał. Z trwogą wspomną Komnatę Mazarbur! — zawołał.

Słowa Aragorna dodały Aldianel odrobinę otuchy. By odwrócić myśli od zbliżających się orków, dziewczyna rozejrzała się po pozostałych, w pewnym momencie zatrzymując wzrok na szybie, przez który ponownie dostrzegła niewielki skrawek niebieskiego nieba. Uda nam się, pomyślała, mocniej zaciskając swoje dłonie na łuku. Póki pozostała choćby najmniejsza szansa, nie mogą tracić nadziei. Elfka wyprostowała się i wpatrzyła się w drzwi z determinacją.

Tupot niezliczonych stóp zbliżał się coraz bardziej. Boromir zablokował drzwi starymi klingami oraz porozrzucanym dookoła drewnem, a pozostali cofnęli się pod przeciwległą ścianę, czekając. Nie mogli jeszcze uciekać. Nagle drzwi zatrzęsły się pod uderzeniami i z trzaskiem, jakby w zwolnionym tempie zaczęły się odchylać. Między skrzydłami  pojawiło się olbrzymie ramie pokryte zielonkawą łuską. Poza komnatą zapanowała cisza. Zobaczyli wielką, płaską stopę pozbawioną palców.

Boromir znajdujący się wciąż w pobliżu drzwi, z całej siły walnął w ohydne ramię, jego miecz z głośnym brzękiem odskoczył, wylatując Gondorianinowi z dłoni.

Niespodziewanie Frodo krzyknął i rzucił się w kierunku Boromira. Hobbit wbił żądło w ogromną stopę. Rozległ się okropny wrzask, a stopa gwałtownie się cofnęła, pozostawiając po sobie na podłodze, ślady ciemnej krwi. Boromir ponownie przymknął drzwi, a Aldianel patrzyła na Froda z mieszaniną zaskoczenia i podziwu.

— Górą Shire! — zawołał Aragorn. — Dobrą masz klingę, Frodo, synu Droga!

Drzwi ponownie zatrzęsły się pod serią uderzeń. Rozległ się głośny trzask, a skrzydła odchyliły się i z hukiem opadły na ziemię. Chmura strzał przecięła ze świstem powietrze, odbijając się od północnej ściany i spadając na ziemię, nikogo nie raniąc. Rozległ się dźwięk rogu i niezliczona ilość orków zaczęła wsypywać się do sali.

Enemy or friend | LegolasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz