2🏹

1.5K 64 4
                                    

Rozdział poprawiony ;D


Drzwi na końcu wąskiego korytarza kryły się w cieniu. Uważne oczy Aldianel wpatrywały się nieprzerwanie w pochłoniętą przez mrok przestrzeń. Jej spojrzenie było całkowicie nieprzeniknione, a w jej głowie wirowało tysiące myśli. Dziewczyna starała się przyswoić wszystkie wydarzenia z ostatnich kilku godzin.

Zaledwie kilka godzin temu do Rivendell przybyła czwórka hobbitów wraz z Aragornem, zaledwie kilka godzin temu do uszu dziewczyny dotarła informacja o ataku Dziewięciu Jeźdźców, Upiorów Pierścienia, zaledwie kilka godzin temu trójka hobbitów przyniosła czwartego z nich nieprzytomnego i rannego, bladego i zimnego, tak jak by był martwy.

Dziewczyna od swojego ojca dowiedziała się tylko o przybyciu hobbitów z Shire oraz o ataku Czarnych Jeźdźców, jednak szczegółów zdarzeń nad Bruinen nikt jej nie zdradził. Celu przybycia hobbitów nie udało jej się poznać, a przynajmniej nikt go jej nie podał. Jeszcze tego samego dnia udało jej się podsłuchać rozmowę jej ojca z Elrondem, z której dowiedziała się o Jedynym Pierścieniu, w którego posiadaniu był Frodo, jeden z hobbitów.

Ta informacja upewniła tylko dziewczynę w tym, że nie chciała siedzieć bezczynnie i czekać, bo już wkrótce mogło być dla każdego z nich za późno. Przez kolejne dni Aldianel za wszelką cenę starała się zdobyć jakieśkolwiek informacje, które mogłyby pomóc jej w całkowitym poznaniu sytuacji. Jednak jej starania szły całkowicie na marne. Żadnej informacji nawet najmniej istotnej, nie udało jej się poznać.

Elfkę ogarniała coraz większa frustracja i irytacja, miała tego wszystkiego dość, chciała wiedzieć cokolwiek, nikogo jednak to nie obchodziło. W końcu dziewczyna poddała się, stwierdzając, że na chwilę obecną nic więcej nie uda się jej zrobić. Wydawało jej się, że wkrótce nadarzy się odpowiednia okazja, by się czegoś dowiedzieć, więc pozostało jej czekać. Większość czasu spędzała w jednym z niewielkich ogrodów, o którym większość już dawno zapomniała, trenując lub po prostu rozmyślając i analizując każdą informację, licząc, że uda jej się coś w ten sposób wywnioskować. Dobrze wiedziała, że to nie ma najmniejszego sensu, a setne analizowanie tej samej sytuacji nic jej nie da, nie miała zamiaru odpuścić. Nigdy nie odpuszczała.

W końcu, do dziewczyny dotarła zbawienna wieść. Tego wieczoru miała odbyć się uczta, organizowana na cześć zwycięstwa nad Bruinen. Nie ta informacja jednak poruszyła dziewczynę, albowiem, następnego ranka miała zostać zwołana rada u Elronda na, której oczywiście ona i jej ojciec mieli się pojawić. Jej początkowy zapał został szybko zgaszony przez ojca, który kategorycznie zakazał jej przychodzić, a na jego decyzje nie działały żadne argumenty Aldianel.

Ostatecznie dziewczyna odpuściła, jednak tylko w sprawie przekonania swojego ojca. Jednego była pewna, pójdzie na tę radę.

*

W sali pałacu Elronda, w której odbywała się uczta, było tłoczno i gwarno. Pełno było w niej osób, zarówno elfów, jak i innych gości. U szczytu stołu stojącego na podwyższeniu zajmowali miejsce Elrond, Glorfindel, oraz Gandalf każdy z nich pełen dostojeństwa i potęgi. Jej ojciec prawie tak dostojny i potężny jak pozostała trójka, siedział na rogu stołu obok Glorfindela. Na jego długich włosach nałożona była złota, zdobiona opaska. Z jego oczu biła potęga, a na twarzy gościła radość. Jej matka niesamowicie piękna i delikatna, odziana w długą niebieską suknię, na ciemnych włosach miała złotą tiarę zdobioną zielonymi listkami. Była leśnym elfem, urodzona w Mrocznej Puszczy, jednak od bardzo dawna nie pojawiała się królestwie leśnych elfów. Pomiędzy nimi siedziała ona, która była połączeniem piękna swojej matki i potęgi ojca. Na jej jasnych delikatnie mieniących się w świetle włosach spoczywała tiara, a ubrana była w zwiewną, zieloną suknię. Mimo że nie dorównywała niesamowitemu pięknu swojej matki, prezentowała się równie niesamowicie.

Po przeciwnej stronie stołu kilka miejsc od Aldianel siedział Legolas, dziewczyna na początku nie mogła sobie przypomnieć, skąd kojarzy nieznanego jej z imienia elfa. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że jest to ten sam elf, który przybył kilka dni temu do Rivendell. Z głowy dziewczyny całkowicie wyparował tajemniczy podróżny, jako że myśli dziewczyny zaprzątały inne, ważniejsze sprawy. Legolas tak, że na nią spojrzał, dziewczyna jednak nic sobie z tego nie zrobiła, po kilku sekundach odwracając wzrok, który skierował się teraz na Elronda, który rozmawiającego z Gandalfem. Spojrzała na swojego ojca, który pogrążony był w rozmowie z Glorfindelem, na którego twarzy gościł radosny uśmiech.

*

Gdy uczta dobiegła końca, wszyscy goście zostali poprowadzeni do sali kominkowej. Panował tam gwar rozmów, opowiadano różne historie i można było usłyszeć wiele wspaniałych pieśni.

Aldianel przechadzała się między gośćmi, co jakiś czas zamieniając z kimś kilka zdań. Mimo panującej w sali radosnej atmosfery dziewczyna pozostawała posępna i milcząca.

- Witaj, Bilbo — zawołała, przechodząc obok hobbita, który rozmawiał z Frodem.

- Miło cię widzieć, Aldianel — odparł, skłaniając delikatnie głowę w jej stronę.

Aldianel nie pozostała w sali długo, panowała tam naprawdę przyjemna atmosfera, jednak dziewczyna wolała spędzić czas samotnie. Elfka zawsze uwielbiała zabawy urządzane na dworze, jednak w ostatnim czasie wiele się zmieniło, a ona czuła, że coś sprawia, że nie potrafi się z niczego cieszyć. Jasnowłosa zatrzymała się w końcu przed swoimi rodzicami, którzy rozmawiali z Elrondem i Glorfindelem.

- Ja już pójdę do siebie — powiedziała obojętnie w kierunku swoich rodziców. Odwróciła się i ruszyła w kierunku wyjścia, zatrzymał ją jednak głos ojca.

- Poczekaj Aldianel — powiedział spokojnie — chciałem z tobą porozmawiać.

Podszedł do niej i razem ruszyli przez salę, manewrując między ludźmi i rozmawiając, nie musieli ściszać głosu, ponieważ w sali panował zbyt duży gwar, by ktokolwiek mógł ich usłyszeć, a przynajmniej tak im się wydawało.


- Mam nadzieję, że nie masz zamiaru próbować przyjść na radę — powiedział, patrząc na dziewczynę surowo, tak jak by dobrze wiedział, co chodzi po jej głowie, a właściwie może wiedział, w końcu znał ją od zawsze i wiedział, jak uparta jest jego córka. — Dobrze wiesz, że robimy to dla twojego dobra.

Dziewczyna głośno wypuściła powietrze, zaciskając pięści, siłą powstrzymując się przed powiedzeniem tego, co myśli. Jasnowłosa zbyt zdenerwowana nie zwróciła uwagi na to, że pewne uszy uważnie przysłuchują się ich rozmowie.

- Spokojnie, nie przyjdę — powiedziała pewnie, patrząc bez mrugnięcia w oczy ojca, chcąc za wszelką cenę pokazać mu, że mówi prawdę, choć wcale tak nie było. — Nie rozumiem jednak, co chcecie przez to osiągnąć — powiedziała, nie mogąc się już dłużej powstrzymać — to, że będę całkowicie odcięta od informacji, nie sprawi, że będę chciała siedzieć spokojnie w domu.


- Już o tym rozmawialiśmy — powiedział, mrużąc oczy i tracąc cierpliwość — nie zmienię decyzji. Możesz już iść — dodał i odwrócił się, wracając do swoich rozmówców. Aldianel natomiast jeszcze bardziej zirytowana opuściła pomieszczenie.

Legolas, któremu udało się usłyszeć każde słowo, zmarszczył brwi zdziwiony. Dlaczego dziewczynie tak zależało na tym, by uczestniczyć w radzie? Jaki miał w tym cel? Już wkrótce miał poznać odpowiedź.

*

Następnego ranka, zanim jeszcze rada się rozpoczęła, zaczaiła się na ganku ubrana w czarnym płaszcz podróżny z zarzuconym na głowie kapturze. Schowała się w niewidocznym nawet dla najczujniejszych oczu miejscu i pozostało jej tylko czekać. Na szczęście nie trwało to długo, ponieważ chwilę później ciszę rozdarło dźwięczne uderzenie gongu wzywającego na naradę. Dziewczyna już po chwili ujrzała Elronda, dostrzegła tak, że swojego ojca, Glorfindela, a tak, że Galadora. W kącie widziała Aragorna ubranego w stary płaszcz podróżny. Gdy Frodo z Gandalfem oraz Bilbem przybyli, Elrond posadził hobbita obok siebie i przedstawił go zgromadzonym, po czym począł przedstawiać pozostałych. W ten sposób Aldianel udało się poznać imię tajemniczego podróżnika, jak miała w zwyczaju nazywać go w myślach. Legolas, tak jak dziewczyna się domyślała, był wysłannikiem z Puszczy Mroku, synem Tharanduila. Na naradzie pojawił się tak, że krasnolud Glóin i jego syn Gimli oraz Boromir, który tego ranka przybył do Rivendell, by prosić Elronda o pomoc.

Na radzie omawiane było bardzo wiele spraw, ja jednak, o ile moje niezdecydowanie na to pozwoli, postaram się przedstawić jej w jak największym skrócie, ponieważ gdybym opisała tu wszystko, co chcę, wszystkim odechciałoby się to czytać.

Na początku Glóin przedstawił opowieść o wyprawie Balina do Mori oraz o kilkukrotnym przybyciu do władcy krasnoludów, wysłannika Saurona.

- Z tego powodu ostatecznie Dáin postanowił wysłać mnie, abym ostrzegł Bilba, a tak, że dowiedział się, dlaczego nieprzyjacielowi tak zależy na drobnym pierścionku.

- Dobrze żeście przybyli — odparł Elrond — usłyszycie dzisiaj wszystko, co konieczne, aby pojąć zamiary nieprzyjaciela.

- Na początku, trzeba przedstawić opowieść o Pierścieniu, aby wszyscy pojęli ogrom zagrożenia. Rozpocznę ją ja, chociaż zakończą inni.

I tak Elrond począł opowiadać o Pierścieniu. Jego dźwięczny głos mówił o Sauronie i o Pierścieniach mocy, a Aldianel chłonęła każde słowo, rozumiejąc wszystko coraz bardziej. Jasnowłosa słuchała jak w transie każdego słowa wypowiadanego przez Elronda, z którego wyrwał ją dopiero głos Froda.

- Pamiętasz to panie?

Dziewczyna powstrzymała parsknięcie śmiechu i skupiła się na dalszych słowach elfa, który teraz począł mówić o swoim pochodzeniu i wieku. Gdy jego opowieść doszła do fragmentu o Isildurze i o tym, jak odciął resztką złamanego miecza palec Saurona, na którym miał pierścień, tym razem przerwał mu Boromir.

- A więc teraz wiem, co się stało z Pierścieniem! - zawołał znienacka.

Po jego słowach Elrond kontynuował swoją opowieść o Isildurze i Sauronie. Mówił o Arnorze i Gondorze. Gdy zamilkł, przed zebranymi powstał Boromir dumny i wysoki, o twarzy otwartej i szlachetnej. Miał ciemne włosy, a ubrany był bogato, jego płaszcz oblamowany był futrem.

- Jeśli zezwolicie, czcigodny Elrondzie, najpierw chciałbym powiedzieć parę słów o Gondorze, z tamtąd bowiem przybywam — zaczął — nie myślcie prosze, że w Gondorze zabrakło dawnej krwi Numerojczyków i zapomniana została dawna duma i godność.

Opowiedział on o zdarzeniach w Gondorze, o wypchnięciu przez nieprzyjaciela z Ithilien i o rosnącej sile Mordoru. Mówił tak, że o Osgiliath, na końcu jednak przedstawił główny powód swojego przybycia, albowiem powiedział o śnie, który wielokrotnie nawiedzał jego brata, a raz tak, że i jego.

"Szukajcie miecza, co złamany

W Imladris, w cieniu gór wysokich,

Będzie tam sposób wam podany,

Jak zniszczyć Morgulu uroki.

Tam też zostanie objawione,

Że bliska jest próby godzina:

Wraca przekleństwo Isildura

Niziołka czas się rozpoczyna."

Myśli Aldianel wirowały jak szalone, starała się łączyć wszystkie informacje, które na razie poznała i wszystko zaczynała rozumieć coraz bardziej. Szybko otrząsnęła się ze swoich myśli, a do jej uszu ponownie dotarł głos Boromira.

- Tak więc przemierzyłem wiele zapomnianych dróg, zanim dotarłem na dwór Elronda, o którym wielu słyszało, jednak niewielu umiało wskazać do niego drogę.

- Kiedyś więc wreszcie dotarł do domu Elronda, wiele spraw odsłoni się przed tobą. - wraz z tymi słowami powstał Aragorn i cisnął na stół złamaną klingę. - Oto i złamany miecz!

Oczy Aldianel się rozszerzyły. Mimo że jej położenie nie było zbyt wygodne, w tej chwili jej to nie przeszkadzało. Dziewczyna poczęła jeszcze dokładniej słuchać, nie chcąc pominąć ani jednego słowa.

Boromir zaczął wypytywać o tożsamość mężczyzny oraz o jego więzi z Minas Trith.

- To Aragorn syn Arathorna — zabrał głos Elrond — jego ciąg pokoleń wiąże z synem Elendila, Isildurem.

- Do ciebie więc należy Pierścień! - wykrzyknął Frodo, zrywając się jak poparzony ze swojego miejsca.

Aldianel spoglądała na wszystkich po kolei, działo się bardzo dużo, a jej coraz ciężej było pozostać na swoim miejscu i nie zdradzić swojej obecności. Targały nią przeróżne emocje, a jej głowa mogła zaraz wybuchnąć od nadmiaru myśli.

- Do żadnego z nas on nie należy.

W tamtej chwili Gandalf nakazał Fordowi wydobyć Pierścień. Zapadła całkowita cisza, a wszystkie oczy skupiły się na Frodzie. Aldianel dokładnie obserwowała hobbita, który przez chwilę wyglądał, jakby się wahał, po chwili jednak wyciągnął przed siebie drżącą dłoń. Pierścień zabłysnął złotem i zawirował na łańcuszku, migocząc w jasnym świetle. Oczy dziewczyny zaiskrzyły, a ona przez kilka sekund poczuła bardzo dziwne uczucie, które jednak już po chwili ją opuściło.

- Spójrz na Przekleństwo Isildura! - rozległ się donośny głos Elronda przerywający głęboką ciszę.

Aragorn zaczął mówić do Boromira o złamanym mieczu, mieczu Elendila, który został złamany pod jego padającym ciałem. Miecz ten przekazywany był z pokolenia na pokolenie i troskliwie przechowywany przez jego potomków Isildura.

- Z pokolenia na pokolenie przekazywane były słowa o tym, że należy ponownie go przekuć, gdy pojawi się Pierścień, Przekleństwo Isildura. Skoro udało ci się odnaleźć poszukiwany miecz, o co zamierzasz prosić? Czy chciałbyś, aby ród Elendila powrócić do Gondoru?

- Celem mojego przybycia nie było proszenie o żadne dobrodziejstwa, lecz wyjaśnienie sensu zagadki — odparł mu z dumą w głosie Boromir — jednak nasze położenie jest bardzo trudne, a miecz Elendila byłby niezwykłą pomocą, o ile możliwe jestby powrócił on z mroków przeszłości.

Aldianel przeskanowała Boromira dokładnym spojrzeniem, znała Aragorna bardzo dobrze, śmiało mogła nazwać go swoim dobrym przyjacielem, teraz więc widząc w oczach Boromira patrzącego na Aragorna, zwątpienie, poczuła, że się w niej gotuje. Jak się okazało, nie tylko ona tak się poczuła, ponieważ po chwili Bilbo siedzący u boku Froda powstał i powiedział porywczo:

"Nie każde złoto blask okrywa,

Ani wędrowiec myli drogi,

Starość dojrzała siłą bywa,

Korzeni mróz nie sięga srogi.

Z popiołów płomień się zapali,

I w mroku kiedyś skra zapłonie,

Złamaną klingę można scalić,

Wygnaniec siądzie znów na tronie."

Enemy or friend | LegolasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz