34🏹

429 23 6
                                    

Dodaje ponownie ponieważ usunął się początek

Aldianel wiele razy chciała wróci do Legolasa i z nim porozmawiać, mimo to wciąż siedziała w tym samym miejscu. Beznadzieja, tak to idealne słowo, by określić co w tamtym momencie czuła. W jej uszach cały czas dźwięczały słowa Legolasa. Mimo że już od dłuższej chwili nie płakała, teraz jej oczy ponownie wypełniły się łzami. Za wszelką cenę starała się usprawiedliwić to co zrobiła, jednak bez skutku. Gdzieś tam dobrze wiedziała, że powinna zareagować inaczej i mimo że w tamtym momencie wszystko w niej krzyczało, by tego nie robiła ona i tak uciekła, uciekła ponieważ się bała. Niestety nie zawsze wszystko było proste.

W końcu elfka wstała, jednocześnie ocierając ostatnie łzy. To nie był odpowiedni czas na użalanie się.

*

Niebo usłane szarym fioletem nocy ponownie okryło się chmurami, pogrążając ich w mroku. Jedynym światłem były wąskie rozedrgane płomienie pochodni osadzonych w uchwytach na kamiennych ścianach.

Aldianel szła powoli przed siebie, stawiając kolejne kroki z oporem, jakby walczyła sama ze sobą. Jedyne czego pragnęła w tamtej chwili to pozostać sama skryć się gdzieś daleko i na krótką chwilę nie myśleć o tym, co się działo. Elfka mijała wielu ludzi jednak w tamtej chwili byli jedynie nic nieznacznymi postaciami w świecie.

— Gimli! — powiedziała zdziwiona, dopiero teraz dostrzegając krasnoluda, który już od krótkiej chwili szedł u jej boku. Gimli wywrócił jedynie oczami. — Gdzie byłeś? — zapytała po chwili, lekko przekrzywiając głowę, by spojrzeć na krasnoluda i jednocześnie korzystając z okazji, by odciągnąć swoje myśli od Legolasa.

— Rozmawiałem z Eomerem, później już was nie było — odparł. — Nic dziwnego, że nie zauważyliście, ostatnio jesteście tak zajęci sobą, że niewiele dostrzegacie.

Aldianel poczuła uderzenie, jakby jego słowa były pociskiem, przeszywającym jej klatkę piersiową. Opuściła głowę ze smutkiem, a Gimli zaśmiał się, źle interpretując reakcje elfki.

— Gdzie Legolas? — zapytał nagle krasnolud, jakby dopiero teraz orientując się, że nie ma z nimi elfa. — Dziwne, że nie jesteście razem.

Kolejne uderzenie.

— Co się dzieje? — zapytał Gimli po dłuższej chwili, gdy Aldianel wciąż nie odpowiedziała. — Nie znam się na tych wszystkich uczuciach jednak widze, że coś jest nie tak.

— To nic takiego... — mruknęła cicho, nie chcąc, a nawet nie potrafiąc ubrać w słowa tego wszystkiego.

— Powinnaś z nim porozmawiać — powiedział oczywistym tonem, odwracając głowę w jej stronę.

— To nie takie proste — Aldianel pokręciła głową, wlepiając spojrzenie przed siebie.

— Może nie nic to jednak nie zmienia — powiedział, wzruszając ramionami, a ona westchnęła cicho, przecierając twarz dłońmi. W jej głowie panował całkowity bałagan, a ona nie potrafiła uporządkować swoich myśli i uczuć. Tak, Gimli miał rację, jednak ona nie potrafiła tego zrobić.

— Ostatnio, gdy go widziałam, był na murze — powiedziała Aldianel, zmieniając temat. — Może wciąż tam jest.

— A więc chodźmy — powiedział Gimli, zmierzając ku schodom prowadzącym na szczyt muru.

Enemy or friend | LegolasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz