40🏹

306 21 4
                                    

Dziękuje papprotka za odrobinę motywacji!😍😍

Ostanie echo śmiechu rozebrzmiało, pogrążając ich w całkowitej ciszy. Niektórzy wymienili zaniepokojone spojrzenia, wszystkie oczy skierowały się w kierunku Aragorna. Dunadan jednak nic nie powiedział, nawet raz nie odwracając się. Bez chwili wahania ruszył pewnie przed siebie i po chwili ginął już w mroku korytarza.

Pozostali pospiesznie podążyli za nim, strach wciąż pulsował w ich żyłach. Podjęli jeszcze beznadziejną próbę ponownego odpalenia pochodni, jednak sczezła ona na niczym.
Gdy szli korytarzem nie towarzyszył im nawet najcichszy szmer. Jedynym dźwiękiem był głuchy stukot końskich kopyt i odgłos ich kroków na kamieniach. Korytarz zadawał ciągnąć się bez końca, a minuty rozciągały się w nieskończoność, bez nawet najsłabszego blasku światła.

Pomału zaczynali tracić poczucie czasu. Ich wzrok zdążył przyzwyczaić się do ciemności, jednak nie polepszyło to ich sytuacji. Widzieli zarysy chropowatych ścian, teraz będących znacznie bliżej siebie. Przed nimi prosta droga zmieniała się w krętą, wąską ścieżkę.

Aldianel usłyszała odległy dźwięk. Cichy szmer skapującej wody. Kap. Kap. Wysłuchała się w ten dźwięk dziwnie hipnotyzujący i uspokajający.

Minęli kolejny zakręt, teraz ścieżka ciągnęła się prosto, a na jej końcu jarzyło się blade, nikłe światło. Do tunelu, z zewnątrz, wlewała się mlecznobiała, gęsta mgła, do której pomału się zbliżali. Już niedaleko. Krok za krokiem, coraz bliżej, a jednak tak daleko. Ich kroki odbijały się głuchym echem, dudniąc im w uszach.
Nie widzieli nawet śladu umarłych, jednak nie napawało ich to radością.

W końcu minęli szerokie przejście i znaleźli się na otwartej przestrzeni. Uderzyło w nich chłodne powietrze i weszli w gęstą mgłę, która osiadła nisko nad ziemią. Niebo okrywała ciemna szarość. Zniknęła już poświata świtu. A oni mogli choć odrobinę odetchnąć z ulgą. Opuścili Ścieżkę Umarłych, jednak był to dopiero pierwszy krok na ich drodze.

Nie zatrzymali się nawet na krótką chwilę i dopiero gdy opuścili dolinę odwrócili się. U stóp góry czerniało wejście na ścieżkę.

Czekali, sekunda za sekundą, ich serca waliły szybkim, niemal jednolitym rytmem, jakby połączyły się w jeden narząd. Nie widzieli umarłych. Aldianel widziała, jak Aragorn opuszcza głowę, przecierając dłońmi po twarzy, jednak nie odwrócił się. Dalej czekali. Elfka przymknęła oczy, w myślach liczyła sekundy.
Nagle gwałtownie otwarła oczy. W dolinie widzieli całe oddziały, wszyscy odziani w zbroje, u boku mieli pochwy z mieczami. na wietrze powiewały sztandary, konie rżały trąc kopytami ziemię. Umarli zjawili się, gotowi podążyć za nimi na bitwę, jednak nie aby walczyć za nich, a za siebie, w tam tej chwili nie było to ważne. Nie przyglądali im się, minęła zaledwie chwila, gdy ruszyli ponownie. Zajęli miejsca w siodłach i galopem ruszyli przez mgłę.

Umarli ruszyli za nimi, jednak ich obecności nie zdradzał nawet najcichszy dźwięk i jedynym potwierdzeniem, że naprawdę tam byli, była wypełniająca ich groza, która jednocześnie rozsadzała ich żołądki w połączeniu z mieszaniną uczuć, wirującą w ich wnętrzu. 

*

Wilgoć osadzała się na jej włosach i pokrywała jej skórę. Chłód przenikał przez ubrania, przyprawiając o gęsią skórkę. Mieszanka emocji i myśli wirowała w jej umyśle i jedynie czego pragnęła w tej chwili, była chwila, w której mogłaby wszystko to przemyśleć, chwila spokoju. Jednak wiedziała, że to nie możliwe, nie wtedy. W końcu przestała walczyć z natłokiem myśli i zatopiła się w swoim umyśle, nie dostrzegając już niczego.

Dudnienie końskich kopyt w jej uszach działało na nią dziwnie uspokajająco, a chłodny wiatr na twarzy, kojąco na napięte nerwy. Mgła nie ustawała, mimo upływających godzin, a gdy pośród chmur dostrzegali słońce, przypominało ono niewielką, srebrzystą kulę.

Enemy or friend | LegolasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz