T H I R T Y

723 28 0
                                    

Chrapnęłam przeciągle, mlaskając językiem. Przewróciłam się na drugą stronę łóżka, podciągając kołdrę pod mój policzek. Czułam się nad wyraz wypoczęta. Zmarszczyłam brwi, czując, jak promienie słońca muskają moją skórę. Uchyliłam powieki, spoglądając na zegar przed sobą.

Mruknęłam, próbując złapać ostrość obrazu przede mną.

- Poważnie? - mruknęłam do siebie, ziewając. - Dopiero dziewiąta?

Prześcieradło za mną było już zimne. Najprawdopodobniej Kevin już wyszedł do pracy, bądź spał w innym pokoju.

Dziewiąta.

Bolała mnie ta rozłąka. Niestety nie byłam pewna, co mogłaby zrobić, by jakoś ją przerwać

D z i e w i ą t a.

Chociaż może jeślibym...

Pieprzona dziewiąta rano!

- Czekaj, co? - podniosłam się na łokciu. Nie zauważyłam jednak, że śpię na samym krańcu łóżka. Moja ręka zsunęła się po śliskiej pościeli, a ja sama uderzyłam twarzą o połowę. Huk poniósł się po pokoju.

- O nie, nie, nie... - zanuciłam, zbierając się na nogi. W myślach już wyobrażałam sobie zawiedzioną minę Kevina, wściekłą minę jego matki i politowanie, którym skieruje mnie Shana. Dlaczego pech na mnie ciążący nie może dać mi chwili wytchnienia? Mamy teraz ładną pogodę, za chwilę zaczynają się wakacje. Może powinien zrobić sobie wolne? W końcu tak ciężko pracuje.

W pośpiechu założyłam koszulę, a także spodnie. Spojrzałam w lustro, ciągnąc swoje włosy na różne strony. Powinnam była je wczoraj umyć. Złapałam za gumkę, zaplatając je w szybkiego kucyka.

Drżącymi rękoma zapinałam guziki, zbiegając po schodach. W przedpokoju złapałam za soją torbę i już miałam wychodzić, gdy stanęłam zszokowana.

Cofnęłam się kilka kroków, spoglądając w stronę kuchni.

- Kevin? - wychrypiałam. Mężczyzna podniósł na mnie wzrok znad miski z płatkami. Miał na sobie tylko dres. Nie wyglądał jak pan prezes, wręcz przeciwnie. Nigdy nie prezentował się tak... naturalnie? Jego włosy były w totalnym nieładzie, a twarz napuchła od snu. - Co ty tutaj robisz? - zapytałam niepewna jego reakcji. To pierwszy raz, w którym na mnie spojrzał.

- Dzień dobry - powiedział, nie zważając na moje słowa. - Mam nadzieję, że dobrze spałaś - niemal zakrztusiłam się własną śliną, gdy się do mnie uśmiechnął. On. Się. Do. Mnie. Uśmiechnął.

Skinęłam głową, mrucząc pod nosem odpowiedzieć. Szok, w który wpędził mnie jego widok i to, że rozmawia ze mną, jakby tamta noc nie miała miejsca, sprawiały, że głupiałam. Dyskretnie uszczypnęłam się w rękę, by sprawdzić, czy to nie sen.

- Zrobiłem dla ciebie śniadanie - wskazał na miskę obok siebie.

Już miałam do niego podejść, jednak przypomniałam sobie o czymś ważniejszym.

- Naprawdę mi... miło, ale muszę lecieć do pracy - wskazałam na miejsce na moim nadgarstku, gdzie powinien być zegarek. Zaraz jednak opuściłam rękę, orientując się, że zapomniałam go założyć. - Jestem spóźniona, ty raczej też - dodałam, uważnie obserwując jego reakcję. Ten pokręcił tylko głową. Wstał, kierując się w moją stronę.

Złapał za źle przypięte guziki mojej koszuli, poprawiając je. Wpatrywałam się w niego zszokowana, oczekując, aż wyjaśni mi swoje zachowanie.

- Już tam nie pracujesz - przysięgam, że zrozumienie jego słów zajęło mi ponad minutę.

- Dlaczego? - ten wzruszył tylko ramionami, pochylając się, by mnie pocałować. To było czyste cmoknięcie, od którego - o dziwo, w moim brzuchu nie wybuchły motylki. To zapewne z tego szoku. Nadal nie byłam w stanie pojęć wszystkiego, co się właśnie działo.

DOUBLE WEDDING ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz