T W E N T Y T W O

740 25 1
                                    

Rozejrzałam się dookoła, wychodząc z taksówki. Zamknęłam drzwi w tym samym czasie, w którym kierowca zamknął bagażnik, ówcześnie odkładając nasze bagaże na chodniku.

Opatuliłam się swoim ulubionym - zielonym swetrem, gdy poczułam chłód dzisiejszego wieczoru. Moje włosy rozwiały się na wietrze, zasłaniając mi widok.

Poczułam, jak dłoń Kevina wsuwa się w moją, a nasze palce splatają się razem. Przytuliłam się do jego bicepsa, przymykając na moment oczy. Byłam strasznie zmęczona, jednak perspektywa wspólnie spędzonego weekendu wygrywała z opadającymi powiekami. Po prawdzie nadal czułam się rozgoryczona, że nie spędzimy go tylko we dwójkę, a także martwiłam się o tatę. Gdy tylko usłyszałam o wspólnej wycieczce, miałam nadzieję, że uda nam się na niej popracować nad naszym związkiem. Już wcześniej słyszałam, że w czasie przygotowań do ślubu, głównie ze względu na duży stres, pary odsuwają się od siebie. Nie chciałam, by było tak również i w naszym przypadku, a ostatnimi czasy tak właśnie się czułam. Kevin wychodził wcześnie rano do pracy i wracał późnym wieczorem. Przez fakt, że zmieniłam pracę, robiłam dosłownie to samo, przez co zmęczeni kładliśmy się spać tylko po ty, by następnego ranka powtórzyć tę rutynę. Zaczęło mi brakować wspólnie spędzonych nocy, śniadań do łóżka, czy zwykłych rozmów przez telefon. Już nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz szczerze ze sobą rozmawialiśmy dłużej niż piętnaście minut. Nie chciałam wyjść na rozkapryszoną narzeczoną, która wszędzie suka problemu. Naprawdę starałam się być wyrozumiała, jak tylko mogłam.

Odprawa zajęła nam o wiele mniej czasu, niż bywa to w przypadkach normalnego lotu. Bowiem Kevin stwierdził, że pożyczy prywatny odrzutowiec od swojego ojca, który chętnie mu go wynajął.

- Na miejscu powinniśmy być za jakieś pięć do sześciu godzin. Jeśli chcesz, możesz się przespać. Chodź, pokażę ci naszą sypialnie - nie powinnam być zaskoczona faktem, że samolot, którym lecieliśmy, posiadał dwie sypialnie, łazienkę, a także małą kuchenkę. Wszystkie pomieszczenia udekorowane były w ciemnym, drewnianym stylu. Prócz skórzanych kanap, które miały białe obicia.

Pokój, do którego przyprowadził mnie brunet, był stosunkowo duży, jak na pokój w samolocie. Było tutaj jedno, składane łóżko, szafka oraz nocny stolik. Wszystko wręcz krzyczało swoją ceną. Zdawałam sobie sprawę, ze rodzina mojego narzeczonego była bogata. Jednak coraz częściej zaczęłam pojmować, że sama nigdy w życiu nie byłabym w stanie osiągnąć podobnego sukcesu. To sprawiało, że niejednokrotnie, szczególnie po przeczytaniu jakichś gazet, w których głównym tematem był mój przeznaczony i fortuna, która lada moment miała wpaść w jego posiadanie, czułam się źle. Zarzucane mi było, małżeństwo dla pieniędzy i wytykane niebogate urodzenie. Kevin powtarzał mi w takich momentach, iż nie powinnam się przejmować takimi domysłami. Najważniejsze było, by on wiedział, że kocham go za to kim jest, a nie za ilość zer na jego koncie.

- Ja dogadam jeszcze z Hildą parę spraw i do ciebie przyjdę - ucałował czubek mojej głowy, na co instynktownie przymknęłam oczy. Uwielbiałam gdy tak robił. Takie małe gest sprawiały, że zakochiwałam się w nim od nowa z podwojoną siłą.

- Dobranoc - odparłam, zakopując się w pościeli.

***

Obudził mnie cichy, męski szept, który spowodował delikatny dreszcz płynący od mojego karku wzdłuż kręgosłupa.

- No dalej Carmen - poczułam drobny pocałunek na prawym policzku, przez co wtuliłam się bardziej w pachnącą pościel. Było mi tutaj tak wygodnie i ciepło. Prawie tak dobrze jak we własnym łóżku! - Już jesteśmy - szturchnięcie w bark otrzeźwiło mnie z resztek snu. Uchyliłam powieki, spoglądając na uśmiechającego się w moim kierunku Kevina.

DOUBLE WEDDING ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz