E I G H T

894 41 19
                                    

- Hilda? - wykrztusiłam, obracając się do tyłu.

- Co za niespodzianka! Możemy się przysiąść? - kobieta podeszła do naszego stolika z szerokim uśmiechem. Miała na sobie krótką, czarną sukienkę przed kolano, której długie rękawy sięgały nadgarstków. Przód również pozostawał zakryty i to aż po samą szyję. Z tyłu dla odmiany ciągnął się długi pas nagiej skóry. Włosy spięła w luźnego koka na karku, z którego wystawało kilka pojedynczych pas. Było widać zmianę w ich kolorze. Dotychczas czarne, teraz od połowy połyskiwały ciepłym blondem. Z uszu zwisały jej perły, które zdobiły również szyję. - Kochanie, mógłbyś? - zerknęła na swojego towarzysza. Dopiero w momencie, w którym to zrobiła, dostrzegłam obecność Justina. Mężczyzna przysunął dla dziewczyny dodatkowe krzesło, sam siadając naprzeciwko niej.

Miał na sobie czarne jeansy i białą koszulę, której rękawy podwinął do łokci. Ciemne włosy opadały na jego czoło. Widać nie robił z nimi nic więcej, prócz przeczesania dłonią.

- Co tutaj robicie? - zapytał.

- Przyszliśmy zjeść ko... - zaczęłam nieco niepewnym tonem.

- To tak, jak my - wtrąciła blondynka, wskazując ręką na siebie i swojego narzeczonego. Miałam wrażenie, że atmosfera stała się dziwnie napięta, odkąd się pojawili, aczkolwiek mogły to być jedynie moje urojenia. - Jest tutaj jakiś kelner? - zainteresowała się.

- Zaraz go zawołam - zaproponował Kevin. Uniósł wysoko swoją dłoń, by lekkim machnięciem przywołać do siebie kelnera. Ten zaproponował niezdecydowanej Hildzie i Justinowi danie szefa kuchni, które delikatnie zmodyfikuje na potrzeby dziewczyny. Była alergiczką, przez co większość dla nas normalnych składników, u niej mogła wywołać silną wysypkę.

- Pięknie dzisiaj wyglądasz, Carmen. Czy to Versace? - spojrzałam na nią znad kieliszka, delikatnie się pesząc, gdy zauważyłam, że nie tylko ona na mnie patrzyła.

- W zasadzie to preze... - Kevin uratował moja wypowiedź, rzucając szybkie;

- Najnowsza kolekcja.

Posłałam wszystkim delikatny uśmiech, opuszczając się na krześle. Możliwe, że byłam w tym momencie nieco niemiła, ale wolałam już wrócić do domu. Pomijając fakt, że sukienka drapała mnie niemiłosiernie mocno, to dodatkowo niesamowicie stresował mnie fakt, że razem z nami był także Justin. Nadal tkwił we mnie wstyd związany z ostatnią sytuacją i to, że widział mnie w bieliźnie. Już na samo wspomnienie o tym robiło mi się gorąco!

- Dobrze się czujesz, Carmen? Jesteś strasznie czerwona - Hild przyłożyła dłoń do mojego policzka. Uchyliłam usta, rzucając coś o tym, że najprawdopodobniej musiałam nałożyć na siebie zbyt dużo różu. - Nie widziałam waszego auta. Przyjechaliście taksówką? - kobieta zwróciła się do Kevina, za co byłam jej niezmiernie wdzięczna. Przynajmniej nie stanowiłam już głównego tematu rozmowy.

- Szofer pojechał zatankować - wytłumaczył jej brat. Kompletnie wyłączyłam się na ich rozmowy, gdy do mojej głowy wpadł niesamowity pomysł. A przynajmniej tak wyglądał on w mojej głowie. Rozejrzałam się dyskretnie dookoła, by móc upewnić się, że nikt nie zwracał na mnie uwagi. Wszyscy zdawali się jednak pochłonięci nowym nabytkiem Hildy. Jakimś chevrolecie, czy coś w ten deseń. Złapałam więc za swój widelec, po czym zsunęłam go pod stolik.

- Początkowo byłem temu przeciwny, bo nie oszukujmy się, on jest naprawdę drogi - mówił Justin.

- Ale jak Hilda się uprze, to nie ma na nią mocnych - dokończył Kevin. - Skąd ja to znam - westchnął z teatralną udręką, zaraz parskając pod nosem.

DOUBLE WEDDING ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz