Przymknęłam powieki, łapiąc się za skronie. Moja głowa pulsowała, a dłonie drżały ze zdenerwowania. Miałam wrażenie, że zaraz upadnę.
- Trzęsiesz się jak osika - skomentowała Vila, przejeżdżając eyeliner po mojej powiece. Otworzyłam drugie oko, przyglądając się, jak ze stoickim spokojem wpatruje się w swoje dzieło. - Nie mrugaj, bo zakleję ci oczy kropelką - pogroziła. Uśmiechnęłam się.
Wzięłam trzy, głębokie wdechy, starając się jakoś powstrzymać tę karuzelę, która panowała w mojej głowie.
- Mogę usiąść? - postarałam się, aby mój głos ociekał błaganiem. Poczułam, że jeśli za chwilę nie usadowię gdzieś swojego tyłka, naprawdę zemdleje.
- Ugh... - jęknęła przeciągle, spoglądając na mnie z rezerwą. Miała już na sobie sukienkę drużby. Była koloru pudrowego różu w podobnym fasonie do mojego, tylko ramiona były grubsze i sięgała za kolano. Dziewczyna była już gotowa do wyjścia. Jej głowę zdobiła burza oków, które niesfornie podskakiwały z każdym krokiem. Na twarzy mieniły się odcienie złotego a usta - które w tej chwili zaciskała z niezadowoleniem - przypominały kolorem jej sukienkę. - Niech ci będzie - wywróciła oczami, widząc niemą prośbę wypisaną na mojej twarzy. - Ale jak ją pognieciesz - wskazała na moją sukienkę. - To nie licz na to, że ci ją wyprasuje.
Zaczęłam liczyć w myślach do stu, starając się w jakiś sposób skierować moje myśli na inny tor.
Kalendarz wskazywał datę dwudziestego pierwszego maja, który przewijał się w nagłówkach wiadomości pod tytułem Dzień, w którym spadkobierca ogromnej fortuny rodziny Foster, miał się ożenić.
Wyłączyłam telewizor już o szóstej, nie mogąc dłużej znieść ich gadania, które dodatkowo mnie stresowało.
Nałożyłam na Vilę sporo presji, nie spełniając jej prośby. Specjalnie wróciłam wcześniej z mojego wieczoru panieńskiego, by porządnie się wyspać. Niestety nie zmrużyłam oczu nawet na moment. Całą noc siedziałam na łóżku napięta niczym struna. Miałam nawet ochotę, by wyjść z domu i pójść pobiegać w celu pozbycia się nadmiaru emocji, które buszowały w moim organizmie.
O trzeciej w nocy.
Szybko jednak zrezygnowałam z tego pomysłu, wiedząc, że źle on może się dla mnie skończyć.
- Przepraszam, można? - odwróciłyśmy się na odgłos pukania. Przez drzwi wszedł jeden z pracowników firmy przewozowej, które zabierał z naszego dotychczasowego mieszkania ostatnie rzeczy. Musieliśmy opuścić je jeszcze przed wyjazdem. - Mogłaby panienka zerknąć na te kartony? - wskazał na paczki leżące pod ścianą. Stwierdziliśmy, że przy okazji posortujemy wszystkie nasze rzeczy, oddając te, których już nie używamy dla potrzebujących.
- Pewnie - zignorowałam skwaszoną minę blondynki, która zawisła z pędzlem do pudru w powietrzu. Złapałam za dół mojej sukienki, by jej nie pobrudzić i przeszłam do wyznaczonego pokoju. Rozejrzałam się po torbach, jeszcze raz je wszystkie przeliczając. Wyznaczyliśmy odpowiednie sektory, by później łatwiej było nam się we wszystkim odnaleźć. Ubrania, które pójdą do domu dziecka, meble, które zdecydowaliśmy się przekazać pod opiekę klubu seniora, a także moje stare obrazy, które sprzedamy na licytacji. Część z uzyskanych pieniędzy chcieliśmy przekazać na schronisko, a tę drugą oddać na cele dobroczynne pobliskiego wolontariatu.
Zerknęłam jeszcze raz, czy aby na pewno niczego nie pomylono i już miałam wychodzić, gdy moją uwagę przykuło jedno płótno.
Odchrząknęłam, odwracając się w stronę drzwi. Vila właśnie rozmawiała przez telefon, więc nie powinna być zła, jeśli spędzę tutaj dodatkowe pięć minut. Usiadłam wygodnie na stoliku obok, podwijając suknie. Wzięłam płótno do rąk, przyglądając się mu. Najpierw zerknęłam na datę na odwrocie. Zmarszczyłam brwi, odszukując w myślach ten dzień.
CZYTASZ
DOUBLE WEDDING ✔
RomanceZAKOŃCZONE/W TRAKCIE KOREKTY KOMEDIA ROMANTYCZNA, JAKIEJ JESZCZE NIE BYŁO! Śluby bywają wyjątkowo pracowitymi i trudnymi wydarzeniami, szczególnie wtedy, kiedy okazuje się, że państwo młodzi nie są do końca pewni swoich wyborów. I o ile kwestię smak...