T H I R T Y F I V E

710 22 0
                                    

Przewróciłam oczami, wciskając czerwoną słuchawkę. Przejechałam drżącymi dłońmi po włosach, oblizując spierzchnięte usta. Nienawidziłam wchodzić z nikim w konflikty. Czułam się wtedy, jakby ktoś wyssał ze mnie całą energię.

- I jak? - Vila spojrzała na mnie znad miski waniliowych lodów, gdy tylko wyszłam z łazienki. Opadłam na miejsce przy jej boku, oddając dziewczynie jej komórkę. Spojrzała na mnie znacząco, oczekując odpowiedzi.

- Trochę się posprzeczaliśmy - skrzywiłam się. Słowo trochę było najmniej adekwatne do całej tej sytuacji.

- Chcesz o tym pogadać? - zapytała, oblizując łyżkę z czekoladowej polewy.

Czy chciałam? Sama nie byłam do końca pewna. Czułam, że być może potrzebuję się komuś wygadać, jednak nie potrafiłam ująć w słowa to, co chciałam przekazać.

- Sama nie wiem - wzruszyłam ramionami. Sięgnęłam po talerzyk z moją porcją słodyczy. Zatopiłam łyżeczkę w porcji zimnych lodów, nabierając kawałek na łyżeczkę. Miałam ochotę jęknąć, gdy niebiański smak zetknął się w moim językiem. Deser bogów.

- Co powiedział? - obróciłam się w jej stronę, podpierając łokciem o zagłówek. Przełknęłam zawartość swojej buzi, w myślach przypominając sobie wszystkie zdania, które Kevin wypowiedział w moją stronę.

- Że powinnam wracać - delikatnie to ujmując - Najpóźniej jutro, inaczej sam po mnie przyjedzie - ten warunek udało mi się w nim wynegocjować po serii zaprzeczeń. - I że się martwi.

- Wspominałaś o jego matce? - pokręciłam głową, wzdychając. Przetarłam dłońmi twarz, wbijając wzrok we wzorzysty dywan.

- Wolałam nie robić tego przez telefon - to poważna sprawę, więc najlepiej, kiedy powiem mu to w twarz.

- Jak myślisz, jak zareaguje, kiedy się dowie? - złapała za bitą śmietanę, wyciskając ją sobie do buzi. - Chcesz trochę?

Odebrałam puszkę, powtarzając jej ruchy.

- Nie mam bladego pojęcia - wymamrotałam z pełną buzią. Chociaż w myślach błagałam, by kazał jej wyjechać. Byłam w pełni świadoma, że nie powinnam o niej myśleć w ten sposób - w końcu to mama mojego narzeczonego. Jednak nie mogłam się powstrzymać. Jeśli ta kobieta miała zostać z naszym domu jeszcze przez następne dwa tygodnie to prędzej wywiozą mnie w białym kaftanie, niż sukni ślubnej.

- Wydaje mi się, że to Hilda odziedziczyła po niej więcej cech, niż Kevin - stwierdziła nagle. Gdyby nie nazwisko nigdy bym nie powiedziała, że jest jej synem - spojrzałam na nią wyczekująco, by dokończyła swoją myśl.

- Kevin jest potulny jak baranek - zaczęła z natchnieniem gestykulować. - Poukładany, wzorowy synalek mamusi. Jestem pewna, że nigdy nie przekroczył prędkości nawet o trzy mile. Za to Dakota to jego totalne przeciwieństwo. Jest jak reaktor. Jeden zły ruch i wybucha - złapała za pilota, przewijając kolejno programy. - To trochę zabawne, biorąc pod uwagę jaka jest niska. Taki kieszonkowy granat.

- Jest strasznie wymagająca - dodałam, kończąc własną porcję smakołyku. Oblizałam usta.

- I nie ma za grosz wyczucia - skrytykowała, przyglądając się czemuś w telewizji. - W następnym wcieleniu chciałabym być delfinem - rzuciła znienacka. Zwróciłam uwagę na program telewizyjny, który bazował na przybliżeniu widzom życia stadnego delfinów w naturalnym środowisku. - Są strasznie ładne i mądre. I ludzie je podziwiają - zaraz jednak skrzywiła się. - Chociaż nie, za krótko żyją - wyłączyła program, gdy lektor podał do wiadomości ogólnej ich wiek.

- Myślę, że to może być jej ukryty fetysz - wróciła do tematu, skupiając swoją uwagę na mnie.

- Fetysz? - zdziwiłam się, marszcząc brwi.

DOUBLE WEDDING ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz