T W E N T Y F I V E

681 29 0
                                    

Nie byłam pewna, ile czasu już upłynęło. Mogłam debatować nad godziną, biorąc pod uwagę zmianę temperatury. Zrobiło się o wiele chłodniej, przez co na moich ramionach wyskoczyła gęsia skórka. Nadal miałam na sobie wcześniejszy strój, nawet nie zdążyłam zabrać ze sobą jakiejś bluzy. Ba! Nawet nie miałam przy sobie telefonu, który leżał gdzieś zakopany w pościeli, gdy rzuciłam go tam w akcie złości. Łzy na moich policzkach zaschły i byłam naprawdę szczęśliwa, ze nie miałam na sobie dzisiaj żadnego makijażu, w innym przypadku, jestem pewna, że spłynąłby on, tworząc nieestetyczne ślady.

Nie miałam konkretnego celu, gdzie mogłabym się udać, więc błądziłam po ruchliwym centrum miasta, zdając się na los. Czułam się dziwnie. Pierwszy raz od naprawdę dawna zrobiłam coś impulsywnego i nie do końca przemyślanego. To dodawało mi dziwnej adrenaliny. Uczucie było na tyle przyjemne, że postanowiłam się mu oddać w pełni.

Spojrzałam na połyskujący, neonowy napis, zagryzając wargę. Obejrzałam się dookoła, jakby sprawdzając, czy aby na pewno nikt mnie nie widzi. Nowy pomysł na rozrywkę i niezapomniane wrażenia już kotłował mi się w głowie.

Czy powinnam mu się poddać?

Zdecydowanie nie.

Czy będę tego żałować?

Jestem bardziej niż pewna.

Uczono mnie, że w takich sytuacjach należy iść na kompromis. Powinnam posłuchać głosu zdrowego rozsądku, czy może zdać się na nowe, nieznane mi dotąd uczucie?

W głowie rozważyłam wszystkie za i przeciw i ze smutkiem przyznałam, że wygrała rozwaga.

Odwróciłam głowę od klubu nocnego, kierując się w nowe, niezbadane jeszcze przeze mnie miejsce.

Nic nie powiesz?

A co mam powiedzieć?

Okłamałeś mnie.

Kopnęłam mały kamyczek, który sturlał się po chodniku, wpadając na drogę.

Po prostu nie powiedziałem całej prawdy, to nie jest to samo co kłamstwo.

Ale też robi z ciebie oszusta.

Zaczęłam liczyć płytki.

Jedna...

Druga...

Weź głęboki wdech i nie niszcz nam wszystkim weekendu.

Trzecia...

Nie niszcz nam weekendu.

Czwarta...

Ty niszczysz nam weekend.

Piąta...

To wszystko twoja wina.

- Okej - stanęłam gwałtownie, odwracając się do tyłu. - Jeden drink jeszcze nikomu nie zaszkodził - kiwnęłam głową, przebiegając przez środek drogi na drugą stronę. Stanęłam pod szyldem, poprawiając swoje kimono. To naprawdę idiotyczny pomysł, by wchodzić do zatłoczonego klubu w środku nocy, mając na sobie zaledwie kostium kąpielowy.

Powinnam teraz grzecznie wrócić do hotelu i przestać zachowywać się jak rozkapryszona nastolatka. Jestem pewna, że tak właśnie poleciłby mi każdy zdrowo myślący człowiek.

Wyłączyłam zagłuszające mnie od środka myśli, chwytając za klamkę. Jestem zła, rozgoryczona i sfrustrowana, więc mam prawo odreagować.

Moja stopa zastygła na kilka cali przed progiem.

DOUBLE WEDDING ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz