Włożywszy pachnące kwiaty do szklanego, prostokątnego wazonu, rozłożyłam je tak, by wyglądały jeszcze lepiej. Dostałam je dziś rano od Kevina w ramach zadośćuczynienia. Zawsze kupował różyczki, gdy coś przeskrobał, bądź gdy po prostu byłam na niego zła. Przeważnie były to dwadzieścia dwie sztuki idealnie przystrzyżonych, dokładnie wyrośniętych i pięknie pachnących kwiatów, które odpowiadały dniu, w którym się poznaliśmy.
Były to niecałe dwa dni przed wigilią, czyli tak naprawdę ostatni dzwonek na zrobienie bliskim prezentów na Boże Narodzenie. Z racji mojego wielkiego nieogarnięcia i zapominalstwa, biegałam po sklepach w ostatnich godzinach otwarcia galerii. Zegarek wskazywał niecałe trzydzieści dwie minuty po dziewiętnastej, a ja nadal nie miałam idealnego prezentu dla mojej mamy. Tacie sprezentowałam nową koszulę, bratu zegarek, a jego wybrance ulubioną paletę cieni. Miałam już nawet puchaty szal dla babci! Niestety do tej pory nie znalazłam niczego, co warte byłoby uwagi. Szukałam czegoś, co będzie miało w sobie tak zwane to coś. Czegoś, co sprawi, że gdy to zobaczę, zachłysnę się powietrzem i będę gotowa zapłacić każdą, dosłownie każdą cenę, by to zdobyć. I tak też było, gdy w sklepie muzycznym natknęłam się na starą płytę winylową ulubionego zespołu mojej mamy z lat sześćdziesiątych. Z racji, że kapela już dawno zawiesiła swoją działalność, rzadko spotykało się takie smaczki i to w postaci płyty winylowej! Byłam tym wszystkim tak podekscytowana, że wychodząc ze sklepu, nie zauważyłam mężczyzny, który dla odmiany do niego wchodził. Wpadłam w niego z takim impetem, że wszystkie rzeczy z moich rąk wysypały się na ziemię. Nie zastanawiając się nad tym, co robię, złapałam za pudełeczko bliżej mnie, nawet nie patrząc, czy biorę odpowiednie. Możecie, więc wyobrazić sobie moje zaskoczenie, gdy w pierwszy dzień świąt zamiast okrągłej płyty The kinks, moja mama znalazła w prezencie krwisty krawat w białe muszelki. Mimo że był on drogi, to najzwyczajniej w świecie zbędny, więc po ówczesnym przeproszeniu mamy za popełnioną gafę, skontaktowałam się z facetem z galerii. A przynajmniej próbowałam. Nie należało to do najprostszych zadań i zdecydowanie zajęło mi o wiele więcej czasu, niż początkowo zakładałam. Miałam znaleźć faceta po samym kolorze jego oczu i posturze. Nawet nie wiedziałam, od czego mogłabym zacząć! Dlatego też dnia czwartego uznałam swoje poszukiwania za niemożliwe do zrealizowania.
I wtedy wszystko potoczyło się jak w jakimś filmie.
Jeszcze tego samego wieczoru w moich drzwiach stanął Kevin z płytą w dłoniach. Początkowo byłam przerażona. Moje zdolności jako stalker były marne, to nie podlegało wątpliwości, ale skoro ja przez cztery dni nie wiedziałam o nim nic, to jakim cudem on zdołał znaleźć mój adres? Szybko jednak wyjaśniło się, że dla człowieka z szerokim zasięgiem, nie ma rzeczy niemożliwych. W ramach przeprosin mężczyzna zaprosił mnie na kawę. I tak właśnie zaczęła się nasza znajomość. Z czasem ta relacja zaczęła nabierać tempa. Niecały rok później zostałam jego dziewczyną, a kilka lat później narzeczoną.
Odstawiłam wazon z wodą w ustronne miejsce, by nie zakurzyć przez przypadek kwiatów. Robiłyśmy z Vilą małe przemeblowanie w salonie, gdyż jak ona sama stwierdziła - wieje wiochą, i powinnyśmy były coś w nim zmienić.
- Carmen, pomożesz mi z tymi pudłami? - głos dziewczyny obił się o moje uszy. Odwróciłam się, marszcząc przy tym brwi, gdy zobaczyłam ją, targającą mnóstwo toreb.
- Co zamierzasz z tym zrobić? - podeszłam do niej, odbierając jeden z worków. Zaraz jednak ugięłam się pod jego ciężarem, wytrzeszczając oczy ze zdziwienia. Ile ona tam tego napakowała?!
- No jak to, co? - rzuciła ironicznie, odrzucając blond lok za siebie. - Trzeba tu zrobić remont - wyrzuciła rękę w powietrze. - Interes się rozkręca, zamówień na obrazy jest coraz więcej. Nie wiem, czy wiesz, ale ludzie patrzą także na wystrój - położyła torby zaraz obok drzwi. Wyprostowała się, zaplatając dłonie na piersi, po czym spojrzała na mnie swoimi błękitnymi oczami.

CZYTASZ
DOUBLE WEDDING ✔
RomanceZAKOŃCZONE/W TRAKCIE KOREKTY KOMEDIA ROMANTYCZNA, JAKIEJ JESZCZE NIE BYŁO! Śluby bywają wyjątkowo pracowitymi i trudnymi wydarzeniami, szczególnie wtedy, kiedy okazuje się, że państwo młodzi nie są do końca pewni swoich wyborów. I o ile kwestię smak...