Po krótkim przedstawieniu mojej rodzinie: kim był Justin, skąd się wziął i dlaczego przyjechałam z nim, a nie z Kevinem – wszyscy zasiedliśmy do stołu. Tak, jak podejrzewałam, Justin został przez każdego przyjęty bardzo ciepło. A już w szczególności przez małą Hannah - która przywłaszczyła sobie bruneta na dobre, zapoznając ze swoimi lalkami. Zalewała go seriami pytań, na które mężczyzna odpowiadał z uśmiechem na twarzy. Wydawał się całkowicie oddany urokowi trzylatki, co nie było niczym dziwnym. Dzieci były naprawdę słodkimi stworzeniami, dopóki nie przyszło ci się zająć nimi osobiści. Wtedy, te słodkie z pozoru kruszynki, przeistaczały się w chodzącą bombę płaczu, która mogła wybuchnąć w każdej chwili.
- Kochani – mój brat Philip wraz z małżonką wstał od stołu w przerwie pomiędzy głównym daniem a deserem. Oboje ubrani byli dosyć odświętnie. On miał na sobie coś, co wyglądem miało przypominać garnitur. A Elizabeth postawiła na długą, tiulową sukienkę, którą chciała zakryć rosnący z każdym dniem ciążowy brzuszek. Blondyn objął swoją wybrankę, czule całując jej czoło, po czym odchrząknął. Z racji sporej różnicy wzrostu między nimi mężczyzna stanął za Elizą, by móc bez problemu objąć dłońmi jej brzuszek. Szatynka uśmiechnęła się do niego ciepło, składając szybki pocałunek w kąciku jego ust.
- Pozwolicie, że przyznamy się wam do malutkiej tajemnicy, którą skrywaliśmy przez ostatnie kilka tygodni – ułożył brodę na czubku kobiece głowy, szeroko się przy tym uśmiechając. Swoimi niebieskimi tęczówkami zeskanował wszystkich zebranych, czekając, aż jego wybranka wreszcie zakomunikuje:
- Jestem w ciąży – mimo że doskonale wiedziałam, co chcieli nam powiedzieć, to nie mogłam pozostać obojętna, gdy wokół mnie rozbębniły głośne oklaski. Dołączyłam się do życzeń, wykrzywiając wargi w uśmiechu. Wyglądali na tak bardzo w sobie zakochanych. Patrząc na tę dwójkę, można było jednoznacznie stwierdzić, że prawdziwa miłość naprawdę istniała. Byli tego chodzącym dowodem, a dziecko, które rozwijało się pod sercem Elizy idealnym przykładem.
Mama ukryła drobną, spływającą po jej policzku łezkę, zrzucając winę na alergię. Babcia ponownie zastygła, spuszczając swój wzrok w talerz, a ja zaczęłam klaskać jeszcze głośniej, wstając z krzesła.
- Tak się cieszę! – objęłam brązowooką szczelnie ramionami, uważając na uwypuklony już brzuszek. – Który to miesiąc?
- Za chwilę będzie czwarty – powiadomiła mnie, wtulając tył swoich pleców w szerokie ramiona mężczyzny za nią. Pokiwałam głową, odsuwając się na bok, by inni także mieli szanse złożyć swoje gratulacje.
- Znamy się naprawdę krótko, ale możecie mi wierzyć, że życzę wam wszystkiego, co najlepsze – Justin zbił przyjacielską piątkę z Philipem, oraz delikatnie uścisnął Liz. Wydawał się odrobinę oszołomiony nadmiarem ostatnich wydarzeń, czemu wcale się nie dziwiłam. W końcu niecodziennie poznaje się najbliższą rodzinę niemal obcej ci osoby, a następnie jest się świadkiem tak radosnej nowiny.
- Tatusiu, czy dostanę teraz już moją lalę?!
***
Kiedy emocje opadły, każdy na powrót usiadł na swoim miejscu. Tata, wyręczając niedyspozycyjną mamę, zebrał brudne talerze, a następnie zajął się podawaniem deseru. Dzisiaj punktem kulminacyjnym było wyśmienite ciasto z pieczonymi jabłkami.
Stresowałam się niemożliwie i odkładałam jak najdalej moment, dla którego właściwie tutaj przyjechałam. Powinnam była zabrać się do tego od razu, ale jakoś nie było mi z tym po drodze. Czułam się źle ze świadomością, że musiałam to zrobić sama. Sto razy bardziej wolałabym, aby był tu ze mną Kevin.
CZYTASZ
DOUBLE WEDDING ✔
RomansaZAKOŃCZONE/W TRAKCIE KOREKTY KOMEDIA ROMANTYCZNA, JAKIEJ JESZCZE NIE BYŁO! Śluby bywają wyjątkowo pracowitymi i trudnymi wydarzeniami, szczególnie wtedy, kiedy okazuje się, że państwo młodzi nie są do końca pewni swoich wyborów. I o ile kwestię smak...