- Wstawać - męski tenor wybudził mnie ze snu. Zacisnęłam powieki, starając się powrócić do krainy Morfeusza. Przeszkadzała mi w tym dłoń, które potrząsała moje ramię, raz po raz zaciskając na nim swoje palce.
- Mmmm - machnęłam ręką na oślep, bardziej wtulając się w materiał, który miałam pod swoją głową.
- Daje wam trzydzieści sekund, zanim zamknę te kraty na dobre - ostrzegł ponownie, tym razem ostrzejszym tonem.
- No dalej, Carmen - głos Justina przebił się do mojej głowy, powodując, że otworzyłam oczy. Mój zaspany wzrok powędrował na jego twarz. Zaraz potem rozejrzałam się dookoła, orientując się, gdzie jesteśmy.
Wstałam z cichym jękiem, łapiąc się za zdrętwiały kark.
Czułam się okropnie. Wszystko mnie bolało. Głowa pulsowała niemiłosiernie. Miałam wrażenie, że coś chce rozerwać ją od środka. Moje serce waliło, jakbym co najmniej właśnie skończyła kilkugodzinny maraton. Do tego chciało mi się spać i pić.
- A teraz wypad stąd, zanim całkowicie stracę cierpliwość - policjant zamknął za nami kraty, kierując nas do wyjścia. Byłam ciekawa, ile tutaj siedzieliśmy. Chciałam o to spytać, jednak suchość w moim gardle skutecznie to uniemożliwiała.
- Kevin wpłacił kaucję - zaczął Justin, pochylając się nad moim uchem. Skrzywiłam się. Mimo że mówił cicho, to miałam wrażenie, jakby krzyczał. - Ponoć mieli lekkie problemy, ze względu, że nie jesteśmy tutejsi. Udało mu się jakimś cudem umorzyć tę całą sprawę w zalążku, więc nie czeka nas żaden proces.
Przyswajałam każdą podaną mi informację z lekkim opóźnieniem.
Skinęłam głową na znak, że rozumiem.
Nawet nie chcę wiedzieć, ilu kontaktów musiał do tego użyć. I ile pieniędzy wyłożyć, by wszyscy zgodzili się o tym zapomnieć. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
- Czeka na nas przed komisariatem - przymknęłam oczy, przejeżdżając ręką po twarzy. Czułam... przerażenie? Nie jestem do końca pewna, jak mogłabym zdefiniować uczucia kłębiące się we mnie, ale z całą pewnością był to strach. Obawiałam się reakcji Kevina. Wiedziałam, że nic nigdy by mi nie zrobił. Ale sama myśl o tym, ze go zawiodłam - powodowała mój smutek.
Na dworze było już widno, a słońce wskazywało na ósmą? Może dziewiątą rano.
Zamarłam, gdy pośród wielu samochodów wzrokiem odnalazłam to jedno, czarne BMW. Zaplotłam dłonie na piersi, idąc w jego kierunku ze spuszczoną głową. Justin wydawał się o wiele bardziej rozluźniony. Jednak nie miał na sobie uśmiechu, co mogło przykuć uwagę.
Gdy znajdowaliśmy się niecałe trzy mile od wozu, Kevin wysiadł z samochodu. Miał na sobie zwykły, szary dres i białą koszulkę. Fakt, że przyjechał po nas sam, nie kwapił się z poproszeniem o to szofera, spowodował uścisk na moim sercu.
Jego mina nie wyrażała emocji. Otworzył dla nas tylne drzwi, zachowując fizyczny dystans. Nie odezwał się ani słowem, a i ja nie chciałam się odzywać niepytana. Bo i co mogłabym powiedzieć?
Oparłam głowę o szybę.
Przez całą drogę jechaliśmy w krępującej ciszy. Miałam wzrok spuszczony w podłogę. Nie mogłam wytrzymać natarczywego, zimnego spojrzenia, które posyłał mi mój narzeczony w lusterku za każdym razem, gdy tylko na niego spojrzałam.
Tego samego dnia, jeszcze przed południem wylecieliśmy z powrotem do Nowego Jorku. Wyrzuty sumienia związane z zepsuciem wszystkim całego weekendu gryzły mnie tak bardzo, iż cały lot przepłakałam w kabinie łazienki samolotowej.
CZYTASZ
DOUBLE WEDDING ✔
RomanceZAKOŃCZONE/W TRAKCIE KOREKTY KOMEDIA ROMANTYCZNA, JAKIEJ JESZCZE NIE BYŁO! Śluby bywają wyjątkowo pracowitymi i trudnymi wydarzeniami, szczególnie wtedy, kiedy okazuje się, że państwo młodzi nie są do końca pewni swoich wyborów. I o ile kwestię smak...