- Ulubiony kolor - zapytałam, opierając zmęczoną głowę na zawiniętej w pięść dłoni. Podniosłam leniwie swój wzrok, by móc lepiej przyjrzeć się chłopakowi. Po ponad półtorej godzinie brudzenia farbami siebie nawzajem i wszystkiego naokoło wspólnie stwierdziliśmy, że po prostu posiedzimy w ciszy, z której po czasie wywiązała się przyjemna rozmowa.
- Nie wiem, może być zielony - wzruszył ramionami, oblizując spierzchnięte usta. - Jest taki żywy - zamyślił się, marszcząc w skupieniu brwi. - A twój?
Zagryzłam dolną wargę, przesuwając po niej wilgotnym językiem. Skupiłam swoje myśli na pytaniu, zanim zdecydowałam:
- Chyba pomarańczowy.
- Ulubiony gatunek muzyczny? - ciągnął.
- Hmm... - przestudiowałam w głowie każdy z moich ulubionych utworów. - ...chyba rock.
- Mówisz poważnie? - nutka zdziwienia w jego głosie zdawała się wskazywać, że nie takiej odpowiedzi się spodziewał. - Prędzej przypasowałbym cię do muzyki klasycznej - uśmiechnął się, ukazując rządek białych zębów. Spojrzałam na niego sceptycznie, mrużąc z poirytowaniem powieki. - Dam sobie rękę uciąć, że widziałem na półce jedną z płyt Beethovena.
- Masz coś do Beethovena? - wypięłam dumnie swoją pierś.
- Och, proszę cię! - jęknął, wykrzywiając twarz w udawanym bólu. - Tego nie da się słuchać! Od razu robię się senny - poskarżył się, wiercąc na krześle. - Szczególnie przy Sonacie księżycowej.
- Skąd znasz tę sonatę? - zmarszczyłam brwi, nachylając się podejrzliwie w jego kierunku. Twarz mężczyzny zarumieniła się delikatnie, wręcz niezauważalnie. Przez moment nawet sama nie byłam pewna, czy faktycznie udało mi się go zawstydzić.
- Moja babcia jest jego wierną fanką - wyjaśnił, odwracając głowę w bok.
- Żartujesz?! - pisnęłam trochę głośniej, niż w rzeczywistości zamierzałam.
Justin kiwnął jedynie głową, uśmiechając się niepewnie.
- Muszę was ze sobą poznać. Z pewnością byście się dogadały - parsknął. Ciekawiło mnie, jak wygadała wspomniana kobieta. Była wysoka? A może niska? Szczupła, czy też kształtna? Zastanawiało mnie także to, czy miała równie pogodny wyraz twarzy i wybitne poczucie humoru jak chłopak.
- W takim razie musi być cudowną babcią - podsumowałam.
- Oj tak, jest niesamowita - przyznał z błyskiem w oku. - Mimo że jest starszej daty, jest bardzo wyrozumiała i zmodernizowana. Zawsze wie, co powiedzieć. Nieraz pomagała mi, gdy miałem z czymś problem, lub potrzebowałem się wygadać - ciągnął. - Mam z nią bardzo dobry kontakt. Chyba nawet lepszy, niż z własną mamą - nutkę smutku w jego głosie szybko zatuszował przyklejony na twarz uśmiech. Szczerze chciałam się dowiedzieć, co miał przez to na myśli. Zdecydowałam jednak, że nie będę wścibska. Nie chciałam, by chłopak poczuł się zmuszony do opowiadania mi o swojej rodzinie.
- Jest kucharką i mimo że emerytowaną już dawno temu, to nadal piecze. Twierdzi, że z tego zawodu nie da się zrezygnować. Robi najlepszy sernik na świecie. Zaufaj mi, nigdy nie jadłaś niczego lepszego - na powrót prawdziwie się rozweselił. - Niestety mieszka w Cortland. Początkowo tata chciał, by przyjechała razem z nami do Nowego Jorku, ale jest strasznie związana z tym miastem. Nie dało się jej od niego odciągnąć, gdyż jak to lubi mawiać starych drzew się nie przesadza - nakreślił w powietrzu cudzysłów.
- Żałujesz? - opatuliłam się ramionami. Słysząc moje pytanie, Justin zmarszczył swoje brwi, spoglądając na mnie niezrozumiale.
- Czego dokładnie?
![](https://img.wattpad.com/cover/230532910-288-k266936.jpg)
CZYTASZ
DOUBLE WEDDING ✔
RomanceZAKOŃCZONE/W TRAKCIE KOREKTY KOMEDIA ROMANTYCZNA, JAKIEJ JESZCZE NIE BYŁO! Śluby bywają wyjątkowo pracowitymi i trudnymi wydarzeniami, szczególnie wtedy, kiedy okazuje się, że państwo młodzi nie są do końca pewni swoich wyborów. I o ile kwestię smak...