T H I R T Y O N E

711 29 0
                                    

Odetchnęłam głęboko, opierając się o blat za mną. Wrzuciłam krople miętowe do apteczki, nalewając sobie szklankę soku pomarańczowego.

To był naprawdę długi i zarazem szalony dzień, który skończył się niecałe trzydzieści dwie minuty temu, kiedy to Kevin postanowił, że ugotuje na kolacje lasagne. Wiedziałam, że to nie może skończyć się dobrze. Racjonalne było, że ten przypływ energii zatytułowany zadowólmy Carmen - miał swoje granice. Nie wiele się pomyliłam, gdy po zjedzeniu zaledwie jednego kawałka, mężczyzna zaczął się skarżyć na bóle brzucha. Byłam zmuszona jechać do apteki, ponieważ w nasze domowej apteczce nie było nic, co pomogłoby mu na zatrucie. Kupiłam także paczkę sucharków, gdyby chciał coś zjeść po czterokrotnym wymiotowaniu.

Wiedziałam, że mój narzeczony nie trawi pomidorów w żadnej postaci, nie sądziłam jednak, że wywołuje to u niego tak poważny stan!

Na całe szczęście udało mu się usnąć zaledwie kilka minut temu. Miałam nadzieję, że to w jakikolwiek sposób załagodzi jego dolegliwości. Nie trzeba być specjalnie wykwalifikowanym doktorem, by wiedzieć, że zwija się z bólu.

Dźwięk przychodzącej wiadomości wybudził mnie z zamysłu. Machinalnie rozejrzałam się za źródłem dźwięku. Gdy moje spojrzenie napotkało smartfon Kevina, machinalnie odwróciłam wzrok. To niekulturalne czytać komuś wiadomości. Co prawda miałam hasło do jego telefonu, podobnie jak on do mojego. Jednak nigdy w życiu nie zdarzyło mi się w nim grzebać. Nie miałam też takiego powodu. Ufałam chłopakowi bezgranicznie.

Odwróciłam się, obmywając naczynie pod kranem.

Przygryzłam wargę.

Nie mogłam nic poradzić na rosnącą we mnie ciekawość. Przez ułamek sekundy na ekranie zdołałam zauważyć nadawcę - Justina. Nie wiedziałam, po co mężczyzna miałby do niego pisać. Bo i po co? Nie mieli ze sobą dobrego kontaktu. Ich relacje zatrzymały się na podłoży neutralnym. A może to nie ten Justin? Jaka jest szansa, że mój narzeczony zna jeszcze jednego mężczyznę o takim imieniu? Owszem, spora. Kevin codziennie podpisywał jakieś nowe umowy i wchodził we współprace. Takie imię mogło się przewinąć nieskończoną ilość razy.

Zanim się zorientowałam moja dłoń powędrowała do telefonu.

Gwałtownie się od niego odsunęłam, orientując się, co właśnie robię. To nie fair w stosunku do niego.

Chociaż, jeśli to faktycznie któryś z kontrahentów, może powinnam to przeczytać? Może to coś ważnego, o czym Kevin powinien się dowiedzieć teraz, zanim będzie za późno?

Tylko sprawdzę nazwisko. Jeśli będzie się zgadzało to... To wtedy będę o tym myśleć.

Podświetliłam ekran.

Justin Backer

Gwałtownie zassałam powietrze, napinając mięśnie. Co teraz? Już wiedziałam, że to nic związanego z jego pracą, jednak... Jeśli coś nie tak z Hildą?

Oh... Jęknęłam, kręcąc głową. Później będę martwiła się konsekwencjami.

Odblokowałam ekran, czytając wiadomość.

- O mój Boże - wymsknęło mi się, gdy mój wzrok sunął po kolejnych linijkach tekstu.

To... chore i przerażające.

Odwróciłam się w tył, nasłuchując podejrzanych dźwięków.

Musiałam to jak najszybciej wyjaśnić. Złapałam za klucze do samochodu, ściskając je mocniej w dłoni.

Nie byłam zła. Raczej wstrząśnięta. Najprawdopodobniej poznałam właśnie przyczynę dziwnego zachowania, która okazała się być najmniej przewidywalnym rozwiązaniem, na jakie mogłabym postawić.

DOUBLE WEDDING ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz