rozdział 21

11.1K 493 35
                                    

Serce podskakuje mi do gardła. Ten dźwięk będzie moim przekleństwem albo wybawieniem. Wampir zdaje się już dojść do siebie po moim ataku. Otrzepuje ręce z brudnej ziemi. Wstaje powoli okazując w całej krasie swoją masywną sylwetkę. Ze wszystkich sił próbuję powstrzymać odruch ucieczki. Nienawidzę tego uczucia. Nigdy wcześniej nie zdarzało mi się tak często okazywać strach. Mężczyzna przechyla głowę przyglądając się swojej ofierze. Jak tygrys gotów do skoku, ostrzy pazury czekając na mój błąd. A ja stoję jak słup soli, próbując nie ukazywać żadnych emocji, z żałosną imitacją miecza, który ma ochronić mnie przed śmiercią.

Rozlega się kolejne donośne wycie. Jacob cały się spina chwilowo rezygnując z ataku na moją osobę. Kiedy kolejne wycie dociera do nas już z bliższej odległości, wampir siarczyście przeklina. Widzę, że próbuje ukryć swoje obawy pod kurtyną złości. Jednak jeśli się nie mylę... to najwidoczniej potężny król wampirów ma swoje obawy przed zbliżającą się postacią.

- Ty! - odwraca się w moją stronę szczerząc śnieżnobiałe zęby. Jego głos byłby w stanie przełamać najtwardszy lód.
- Powiedziałem, że miałaś nikogo nie przyprowadzać! Jak obiecałem twoja przyjaciółka przypłaci za to życiem.

Zanim jestem w stanie przyswoić te słowa i zrozumieć jego intencje naszym oczom ukazuje ów tajemnicza postać. Na moment zapiera mi dech w piersiach. Z pomiędzy mroku wynurza się ogromny, czarny kształt. Bestia powoli skrada się w naszym kierunku. Gapię się na stworzenie przez chwilę zachodząc w głowę co tak naprawdę widzę. Budową ciała przypomina złoto-miedzianego wilka. Tyle, że dwa razy większego! Mój mózg nagle doznaje olśnienia a wszystkie puzzle zaczynają układać się w jedną całość.

- Emma... - wypowiadam słowa cicho jak zaklęcie. Mój szept wydaje się być namiastką tego co dzieje się w moim umyśle. Moje trybiki pracują najwyższych obrotach. Pojawiają się pytania. Skąd ona się tu wzięła?

Ale najważniejsze, że jest jeszcze dla nas nadzieja! Z mojej piersi wydostaje się cichy oddech ulgi. Spokój i zachwyt nie trwają jednak długo. Zapatrzona w wilkołaka nie zauważam niebezpieczeństwa, póki zimne metalowe ostrze nie styka się z moją szyją. Zaskoczona wypuszczam moją broń z ręki. Napastnik silnym ramieniem otacza mnie w talii blokując jakiekolwiek ruchy. Warczenie wilka staje się coraz bardziej złowrogie. Jest to ostrzeżenie, które głosi, że jeśli stanie mi się krzywda, wampir nie wyjdzie z tego cały.

Podnoszę wzrok w kierunku Emmy. W jednej chwili zalewa mnie fala zgrozy. Ku mojemu osłupieniu patrzę na twarz Jacoba, który... no właśnie, który przecież przykłada mi sztylet do szyi. Zdesperowana mruga kilka razy. Albo mam omamy, albo...

- Szlak.

- Stój spokojnie. - odzywa się ktoś za moimi plecami. Niewidzialna pięść wyrywa serce z klatki i miażdży je na moich oczach. Tylko potwierdzają się moje obawy. Ciężko mi jest oddychać. Ukłucie zdrady boli najbardziej. Jednak patrząc na to z innego punktu widzenia, Erik nie mógł mnie zdradzić. Bo nigdy nie był po mojej stronie. Dlaczego czuję więc rozczarowanie? Może dlatego, że rozpaczliwie chciałam uwierzyć w niego. W coś co nigdy nie było prawdą. W więź, którą może jednak sobie nie wymyśliłam.
Że Erik faktycznie mógł coś do mnie czuć. Niestety mocno się na nim zawiodłam.

- Proszę, proszę. Cóż za zwrot akcji. - Jacob ma ubaw po pachy. - Wydaje mi się, że mamy już wyrównane szanse. - patrzy na moją twarz i napawa się moją tymczasową porażką. Milczę. Nasza nadzieja spoczywa teraz w rękach - a w zasadzie łapach Emmy.

Miedziany wilk zaczyna okrążyć wampira, szykując się do zadania ciosu. Jego oczy błyszczą się niebezpiecznie kiedy rusza do ataku. Odbija się na łapach i miękko ląduje przy blondowłosym wampirze, rzucając się mu do gardła. Jacob nie pozostaje dłużny próbując złapać wielkie zwierze i skręcić mu kark. Dwoje przeciwników kotłuje się zajadle. Jak w śmiertelnym tańcu, co rusz jedno przejmuje pałeczkę uderzając lub gryząc drugiego. Na oko wygrywa Emma - najwyraźniej jest nie tylko większa, ale i silniejsza od wampira. Przyglądam się walce przez chwilę zanim zdaję sobie sprawę, że uścisk Erika osłabł. Chcąc skorzystać z chwilowego zagapienia mężczyzny, zaczynam się wyrywać. Ten jednak szybko przytomnieje i mocniej przyciska mnie do swojej klatki. Wydaję z siebie okrzyk frustracji.

UprowadzonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz