Tak naprawdę to chyba nie do końca byłam świadoma tego co się wydarzyło. Starałam się trzymać na nogach, jednak natłok informacji odrobinkę mnie zdezorientował. Co ja gadam. Prawie tam umarłam. Sukcesem jest to, że nie zemdlałam. Prawda? Co z tego, że na oczach wszytskich tam zebranych pobiegłam do lasu.
I zwymiotowałam resztki obiadu.
Ale nie zemdlałam.Zastanawiam się czy nie otworzyć oczu. Chyba jeszcze nie pora. Będę musiała stawić temu czoła prędzej czy później. Wolałbym później. Uchylam lekko prawą powiekę. Wiem, gdzie się znajduję. W pokoju w podziemiach. W tym samym w którym wczoraj spaliśmy z Erikiem. Koniec w końcu przyszłam tu o własnych nogach. Wiem, że jest wieczór. To już coś - myślę - przynajmniej nie straciłam wyczucia czasu. Wiem również, że powinnam wstać i pójść do jadalni, jednak nie mogę. Lężę więc na wygodnym łóżku i wpatruję się w sufit.
Słyszę ciche stukanie butów odbijających się o posadzkę. Ktoś idzie wzdłuż korytarza. Kroki ustają przy drzwiach do pokoju. Przekręcam głowę z stronę przybysza. Wzdycham i próbuję się podnieść do pozycji siedzącej. Emma szybko mi w tym pomaga, podtrzymując mnie dla pewności. Tacę z jedzeniem kładzie na łóżku i wymownie wskazuje ręką na posiłek. Siada obok mnie w ciszy a ja zabieram się za niechętne jedzenie kanapki. Nawet gdybym nie zjadła jej teraz, dziewczyna wymusiła by ją we mnie później.
- Było bardzo tragicznie? - pytam mając na myśli wydarzenie na polanie. Przełykam ostatni kęs, popijając go wodą. Emma bierze mnie za rękę i krótko ściska moją dłoń.
- Wszyscy jesteśmy świadomi, że to dla ciebie ciężka sytuacja. Nikt nie ma ci niczego za złe.
- Ja mam sobie dużo za złe. - parskam i spoglądam z wyrzutem w podłogę. - Nigdy nikogo nie powinno to spotkać. - odwracam się w stronę przyjaciółki.
- To nie twoja wina i doskonale o tym wiesz.
Dziewczyna mówi prawdę. Szkoda, że to do mnie nie dociera.- Strasznie się boję Emmo. - zaczynam. - Ale nie boję się Jacoba. Nie boję się tego co może mi zrobić. Nie mi.
Zaczyna piec mnie w gardle a ostatnie czego bym chciała teraz to rozryczeć się, dlatego mocno gryzę wnętrze policzków. Aż do krwi. Ból potrafi odwracać uwagę.- Jesteś dzielniejsza niż ci się wydaje. I nie będziesz sama. - daje mi do zrozumienia, że dam radę. Wierzę, że dam. Ale sama wiara to za mało. Zaczynam mielić w rękach róg kołdry, kiedy dziewczyna podnosi się z łóżka. Na ten moment nic nie mogę zdziałać. Emma uśmiecha się pokrzepiająco.
- Mamy jeszcze całe jutrzejsze popołudnie. Dużo może się zmienić. Prześpij się, obudzę cię rano. - mówi, po czym rusza w kierunku kanapy, na której wcześniej spał Erik.
Uświadamiam sobie, ze nie widziałam się z nim od czasu akcji na polanie.- Gdzie jest Erik? I dlaczego nie śpi tutaj? - pytam unosząc brwi do góry. - Czy wszystko z nim w porządku?
- Ranisz moje serce. - Emma zakopuje się pod kołdrą z udawaną miną zbitego psa. - Czyżbyś wolała jego nocne towarzystwo od mojego?
Całe szczęście, że jest ciemno i Emma nie widzi mojej twarzy. Rzucam w nią poduszką, na co ona zaczyna chichotać.- My nie...
- Musiał załatwić sprawy z naszym nowym przybyszem. Jutro się wszystkiego dowiemy. A teraz idź spać.
Mówię dziewczynie dobranoc, po czym po cichu idę jeszcze do łazienki aby się odświeżyć. Ochlapuję twarz zimną wodą. Rozpuszczam włosy i myję zęby. Nie mam już ochoty myć się cała ani zmieniać ubrań. Jednak kiedy ziewam i się rozciągam zaczyna otaczać mnie nieprzyjemny zapach. Dyskretnie wącham się pod pachą i od razu się wykrzywiam. Szybki prysznic jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodził.
Po wyjściu z kabiny zakładam świeżą bieliznę i pierwszą lepszą bluzkę. Przez ostatnie dni bardzo się zaniedbałam. Myślałam, że wszystko wróci do normy. Jak bardzo się myliłam. Jutrzejszy dzień zadecyduje o przyszłości, nie tylko mojej ale i wielu istnień. Czy wampiry i wilkołaki naprawdę będą walczyć na śmierć i życie?
CZYTASZ
Uprowadzona
VampireByłam zwykłą dziewczyną, jak każda inna. No właśnie. Byłam. Wystarczył jeden dzień, aby całe moje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Nikt mnie nie uprzedził. Nikt nie spytał. Bez zgody zostałam wciągnięta do o wiele bardziej niebezpiec...