rozdział 6

18.4K 770 94
                                    


Nie jestem w stanie otworzyć oczu. Moje powieki wydają się być niczym z ołowiu. Leżę na czymś miękkim, więc najprawdopodobniej łóżku. Bardzo wygodnym zresztą. Odnoszę wrażenie, że znajduję się w innym pomieszczeniu, niż w tym w którym mnie wcześniej przetrzymywano. Tak myślę, ale nie dam rady tego sprawdzić. Moje ciało odmawia współpracy. Jestem wykończona. Czuję się jakbym przebiegła jakiś maraton. Nie jestem w stanie dłużej myśleć. Prześpię się chwilkę... jestem tak bardzo zmęczona.

***

Budzą mnie stłumione odgłosy burzliwej rozmowy. Dialog prowadzi się za ścianą. Nie ruszam się aby móc usłyszeć te interesującą wymianę zdań.

- Mogłeś ją zabić debilu. Nie dotykasz jej aż do pełni. A potem tym bardziej. - słyszę. Ktoś kto wypowiada te słowa jest nieźle wnerwiony. Nastaje chwila ciszy.

- Jacob wyluzuj, nic by jej się nie stało. - ten głos... wzdrygam się. Mimo tego, iż Erik mówi jakby faktycznie tak myślł, nie przekonuje mnie to. Delikatnie przjeżdżam dłonią po gardle. Nie jest w najmniejszym stopniu draśnięte. Ktoś - obstawiam blondyna - wali dłonią w ścianę.

- Ona jest moja Erik! Zrozum to wreszcie do cholery, że mimo wszystko nie tylko ja na tym skorzystam! - drze się Jacob.

Chwila.. CO?! Dopiero po kilku sekundach dociera do mnie sens wypowiedzianych przez blondyna słów. Jak on śmie! Zrywam się do pozycji siedzącej gotowa wygarnąć temu krwiopijcy co o nim myślę. Przed oczami pojawiają mi się czarne plamki a cały pokój zaczyna wirować. Znowu nieprzyjemne deja vu. Odkąd znajduje się w tym miejscu dość często dostaję zawrotów głowy. Powoli potrząsam nią mając nadzieje, że zamęt ucichnie. Kiedy odzyskuję już ostrość widzenia rozglądam się po pomieszczeniu, chwilowo zaniechując swojego wybuchu.

Wow. Wnętrze pokoju - a nawet można by rzec komnty - jest przestronne i ślicznie umeblowane. Jasnoniebieska tapeta doskonale współgra z błękitnymi zasłonkami oraz białym dywanem przeplatanym złotymi nićmi. Przyglądam się temu z cichym zachwytem siedząc na wielkim łóżku z baldachimem. Ściany idealnie kontrastują z nowoczesnymi szafkami i z beżową sofą stojącą na środku pokoju. Obok mnie wisi plazmowy telewizor. Drogie cudeńko. Przy łóżku znajduje się półka z książkami a obok niej stoi stoliczek z dwoma krzesłami. Okna są po drugiej stronie pokoju, naprzeciwko łóżka. Ze zdziwieniem i lekkim szokiem patrzę na znajdujące się w nich kraty. Ach tak. Teraz to na pewno nie uda mi się uciec. Wracam myślami do rzeczywistości. To wszytsko choć piękne, jest tylko łgarską otoczką. Prawdziwa sytuacja jest o wiele bardziej niebezpieczna.

Do oczu napływają mi łzy, dłonie kurczowo zaciskam na poręczy łóżka. To wszystko mnie przerasta. Z każdą sekundą luksusowe pomieszczenie zwęża się, zabierając mi ostatnie okruchy wolności. Szybko wstaję, co okazuje się nie być dobrym pomysłem, bo moje ciało po raz kolejny zawodzi mnie i z hukiem ląduję na podłodze.

Wszystko mnie boli. Nie mam nawet siły wstać. Podejrzewam, że to wina tego co oni mi wstrzyknęli. Zwijam się podciągając kolana do głowy i zanoszę się głośnym płaczem. Jak przez mgłę, słyszę, że otwierają się drzwi do pokoju i ktoś do niego wchodzi. Chwilę później niedaleko mnie rozpoznaję zatroskany głos.

- Shanna! Wszystko w porządku? - Skąd on zna moje imię?

- Nic nie jest w porządku - udaje mi się wybełkotać pomiędzy spazmami szlochu. Ciało nie należy do mnie. Drżę z wysiłku jaki wkładam w próbę unormowania oddechu.

Czuję jak silne ręce blondyna podnoszą mnie, jakbym ważyła tyle co piórko.

- Puść mnie. - nie jestem w stanie wyswobodzić się z uścisku mężczyzny.

UprowadzonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz