rozdział 8

15.2K 574 84
                                    


Kiedy byłam mała mama często czytała mi bajki na dobranoc. Dobro - tudzież królewny, wróżki, dzielni rycerze - zawsze pokonywało zło - brzydkie wiedźmy latające na miotłach, smoki porywające księżniczki, groźne wampiry i wilkołaki. Lecz był to przecież osobny świat, wytwór naszej wyobraźni. Nierealne postacie z bajek z którymi w życiu nikt nie miał styczności.

Jak bardzo zawiodły mnie te stereotypy. Okazuje sie, że żyjemy w świecie pełnym potworów. Wampiry i wilkołaki. A co z wróżkami? Ze smokami? Czy one też mają prawo bytu? Czy to się dzieje naprawdę? Może mój zmęczony mózg płata mi figle. Jeśli jednak prawdą jest to co przed chwilą usłyszałam... miałam styczność z wilkołakiem na co dzień. Otrząsam się z szoku, wracając do rzeczywistości. Nie wiem jakim cudem znalazłam się na podłodze. Powoli otwieram zaciśnięte dotychczas oczy. Przede mną kuca Jacob i przygląda mi się jakby oczekiwał ode mnie jakiejś reakcji. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Przez głowę przechodzą mi różne rozwiązania zaistniałej sytuacji. Może ktoś mnie wrabia? I za chwilę zobaczę Emme, która chowa się w pokoju. Zacznie się ze mnie śmiać i powie, że dałam się wkręcić.

Ale nic takiego się nie dzieje. Za to blondyn patrzy na mnie jakby ze współczuciem. Gwałtownie przypomina mi się co powiedział chwilę przedtem jak wyznał mi, że Emma należy do innej rasy. Wstrzymuję oddech i patrzę na niego z przerażeniem z mieszanką szoku i niedowierzania.

- Czy ciebie do reszty powaliło?! - nie mam zielonego pojęcia skąd biorę siłę na taki wyskok. Sama jestem zdziwiona swoim wybuchem. Jacob jak widzę też się tego nie spodziewał. Jednak szybko przytomnieje i na jego twarz powraca - znienawidzony przeze mnie - parszywy uśmiech.

- Ależ kochanie wszystko Ci przecież wytłumaczy...

- Nie nazywaj mnie kochaniem, do cholery! - strącam z siebie jego dłoń i podrywam się do pionu - Jak śmiesz mówić mi, że ja ci się należę! JAKIM PRAWEM...

Nie dane mi jest dokończyć zdania, bo jego usta przywierają do moich. Jego ręce błądzą po moich plecach, a ja jetem tak zagubiona, kiedy czuję te ciepłe i natarczywe wargi na swoich. Rozpływam się, zatracam w pocałunku. Powinno być zabronione tak dobrze całować. Mija kilka sekund zanim uświadamiam sobie co właśnie robię. Szybko odpycham go od siebie. Jacob patrzy na mnie zdziwiony ale zaraz szczerzy zęby w triumfalnym uśmiechu. Nie zastanawiam się ani chwili dłużej. Podnoszę prawą rękę i z całej siły wymierzam mu siarczysty policzek. Po pokoju echem unosi się głuche uderzenie.

- Nienawidzę cię. - udaje mi się wyszeptać między łzami, które ciekną po policzku.

Całe szczęście drzwi nie są zamknięte na klucz dzięki czemu szybko wybiegam z pokoju. Słyszę za mną wnerwiony głos Jacoba:

- Łapcie ją i przyprowadźcie do mnie natychmiast!

Słyszę czyjeś kroki za sobą, ale nie odwracam się. Boję się. Boje jak cholera. Co Jacob mi zrobi, gdy mnie dorwie? Strach dodaje mi skrzydeł. Nie czuję już nawet podłogi. Moje stopy fruną w powietrzu. Pędzę korytarzem skręcając to w lewo to w prawo, kiedy nagle widzę drzwi, które prowadzą do wyjścia. Przyspieszam, słysząc za mną czyjeś szybkie kroki. Obstawiam, że gonią mnie co najmniej dwie osoby. Momentalnie dopadam do drzwi i chwytam za klamkę. Zamknięte. Cała moja determinacja znika niczym duchy. Opadam na kolana. Będę błagać o litość dla mojej nieszczęsnej duszy. Będę stawiać opór. Tylko czy coś mi to da?

- Tu jest! - słyszę głos kobiety. Kobieta? Podnoszę wzrok i błyskawicznie mnie zatyka. Przede mną stoi piękna blondynka. O twarzy anioła i ciele modelki. Jest prześliczna. Nie, to nie wystarczająco ją opisuje. Wygląda jak bogini. Może być starsza ode mnie o pięć lat. Patrzę głęboko w jej niebieskie oczy. Jest człowiekiem. W tej chwili uświadamiam sobie jedną rzecz. Dlaczego to jej nie może wybrać Jacob? Z jakiej racji chce coś ode mnie skoro mieszka pod jednym dachem z taką kobietą.

- Rusz się, chyba, że mamy cie zaciągnąć siłą - nieznajoma odzywa się jadowitym głosem. Jej piękne oczy patrzą na mnie z nienawiścią i wzgardą.

- Proszę, wypuść mnie - błagam. - Ja... ja nie chcę tam wracać. - nie potrafię pohamować łez. W tej chwili oddałabym wszystko co tylko mam aby nie wracać już więcej do niego. Czuję jak jakiś mężczyzna łapie mnie w pasie i przerzuca mnie sobie przez ramię. Wierzgam się i próbuję wyrwać, ale chłopak jest silny i trzyma mnie mocno. Drżę ze strachu. Dawno się tak nie bałam. Wiem, że kiedy uderzyłam Jacoba był naprawdę wnerwiony - w jego oczach czaiła się żądza mordu.

Czyli to już koniec? Tak zakończy się moje życie? Idziemy korytarzem, którym uciekałam. Kiedy zatrzymujemy się przed drzwiami, mężczyzna, który mnie niósł stawia mnie na podłodze i odchodzi nim zdążę się mu lepiej przyjrzeć. Ślęczę jak wryta i patrzę się na drzwi, za którymi czeka na mnie oprawca. Zauważam, że blondynka stoi obok z założonymi rękami i lustruje mnie z niechęcią. Podchodzi i ściska moje policzki dwoma palcami.

- Jesteś moim kluczem do sukcesu. Jeśli coś zepsujesz, zniszczę cię. - syczy złowrogo.

Jednym ruchem otwiera drzwi a ja z całej siły zamykam oczy, nie mając czasu na zastanowienie się nad jej groźbą.

***

Cześć!! Mam taki pomysł, żeby zrobić przedstawienie głównych postaci. Żeby dać zdjęcia jak mniej więcej wyglądają itp. Chcecie takie coś? Piszcie w komentarzach koniecznie!!

Zostaw gwiazdeczkę <--------- :))

UprowadzonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz