rozdział 32/ostatni

9.2K 358 46
                                    

Ostrożnie wychylam się zza krzaka, jednak szybko obrywam po ramieniu. Zirytowna odkręcam się w stronę Erika. Od niewygodnej pozycji zcierpły mi nogi a gałęzie nieprzyjemnie wpijają się w kark. Mężczyzna posyła mi groźne spojrzenie i przykłada palec do ust. Krzywię się, kiedy z oddali słychać kolejny pisk a potem warczenie.
Nie ruszaj się. Musimy poczekać na Aarona. - słyszę męski głos w głowie. Nie powiem, przydatna umiejętność. Działa tak jak kiedyś powiedział. Nie słyszę jego innych myśli, tylko te które specjalnie mi wysyła lub te kiedy jest zdenerwowany. Wtedy są to głównie przekleństwa.

Czyżby zapodział się gdzieś w czasoprzestrzeni? - rzucam Erikowi drwiące spojrzenie, przypominając sobie jak Aaron wspomniał o teleportacji wśród młodych wampirów. Brunet kręci głową i odkręca się przez ramię. Cierpliwości.
Mruczę pod nosem jego ostatnie słowo, aby dodać sobie animuszu. Obejmuję ręce kolanami i wsłuchuję się w otocznie. Skupiam się na chwili obecnej i jestem przekonana, że w oddali wybrzmiewa ostry głos Jacoba, który warczy na kogoś za niesubordynację. Przełykam gulę, która stanęła mi w gardle. Co dalej? Co jeśli nie uda się wynegocjować bezpieczeństwa kobiet, ani pomóc im przenieść się do bezpieczniejszej kryjówki? Parszywe myśli nie dają mi się rozluźnić. W skupieniu czekamy na kolejny krok. Niczym w grze - tyle, że tym razem, to nie my rozdajemy karty.

Wzdycham cicho, kiedy przed nami pojawia się ciemna postać, która z sekundy na sekundę zaczyna przypominać ludzką sylwetkę. W końcu naszym oczom pojawia się Aaron. Kiwa do nas głową.

Czysto. Wszytskie wampiry są na polanie. Większość kobiet schowanych jest w drewnianych domkach. Reszta przemieniła się w wilczyce i chronią chatę z zewnątrz.

Erik potakuje w zadumie, jego twarz wraża pełną koncentracje.

Wyjdę na spotkanie z Jacobem. Ty - zwraca się do mnie - pomożesz Aaronowi przenieść kobiety. Nie zauważą was jeśli będziecie je teleportować lub podbiegniecie przy wampirzej prędkości. Potem - kieruje do blondyna - dołączysz do mnie, a Shanna schowa się w wilkami w skarpie. Wszytsko jasne?

Aaron zachowuje pełną powagę. Wstajemy ostrożnie zza zarośli.

- Trzymaj się z dala od kłopów. - muska moją twarz na pożegnanie. Uśmiecham się mimowolnie.

- To chyba niewykonalne. - szepczę.

Patrzę jak jego sylwetka znika wśród otaczających drzewa mroku. Przechodzi mnie zimny dreszcz. Daje się usłyszeć, że na polanie podnosi się gwar kiedy niespodziewanie pojawia się nowa osoba. Nie dane jest mi podsłuchiwać dłużej, gdyż Aaron podchodzi do mnie i podaje mi pistolet. Przyglądam się broni przez chwilę po czym wkładam ją do kieszeni spodni. Wiem, jak się jej używa. Mężczyzna wyglada na usatysfakcjonowanego.

Wyciąga do mnie rękę, a drugą wskazuje na jeden z domków na polanie.
Tam ukryte są kobiety. Przeteleportuję część, a ty przebiegniesz z pozostałymi.

Przytakuję i przyjmuję jego otwartą dłoń, po czym po chwili nicość pojawiamy się w niewielkim pomieszczeniu. Większość młodych kobiet chowa się, gdy nas zauważa. Chcę je uspokoić, jednak nie zdążam nic powiedzieć, bo drobna sylwetka rzuca się mi w objęcia. Rude loki falują, kiedy dziewczyna podskakuje ze szczęścia. Wtulam się w nią równie mocno, nareszcie oddychając z ulgą.

- Cieszę się, że nic ci nie jest. - Anna przgląda mi się bystrym okiem. Szybko łączy fakty gdy na jej twarzy maluje się zachwyt i zaskoczenie. Uśmiecham się do niej szeroko.

- Wcale nie jest tak źle. - stwierdzam, a przy okazji wypatruję, czy dziewczyna nie ma żadnych śladów zadrapań. Jej brzuszek prezentuje się już całkiem okazale, a mnie ściska w żołądku na myśl jaki stres musi przechodzić przyszła matka.

UprowadzonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz