rozdział 17

11K 494 16
                                    

18:14

Za minutę powinna pojawić się Anna. Mam minutę aby otrząsnąć się z szoku i wziąć w garść. Powoli mój oddech uspokaja się, a serce zaczyna wybijać normalny rytm. Boże, do czego to doszło. Kucam przy drzwiach i staram się nie myśleć o leżącym naprzeciwko mnie bezwładnym ciele Jacoba. Rozmasowuję obolałe skronie. W mojej głowie pojawia się zasadnicze pytanie. Jak dotrę do domu? Ostrożnie wstaję z podłogi i podskakuję przestraszona, gdy nieostrzeżenie otwierają się drzwi do komnaty. Anna jest spięta, lecz gdy widzi mnie w jednym kawałku posyła mi najpięknieszy uśmiech.

- Dzielna dziewczynka. Wiedziałam, że dasz radę. - mówi, oddychając z ulgą. Moje serce rozpromienia się na chwile. Naprawdę mi sie udało. - Chodź, nie mamy za dużo czasu. Strażnicy zaraz zmieniają wartę. Wtedy będziemy miały okazję prześlizgnąć się niezauważone - tłumaczy, rozglądając się po korytarzu. Powoli kiwam głową, chociaż Anna tego nie widzi bo ciągnie mnie już za sobą. W końcu docieramy do małego pokoju, który przypomina szkolny kantorek. W środku panuje półmrok. Rudowłosej jednak to nie przeszkadza. Wygląda na to, że zna każdy kąt tego pomieszczenia. Wyciąga ze starego kufra dwa szare płaszcze i podaje mi jeden. Wciąż jeszcze drżę narzucając go na sukienkę. Anna idzie w głąb pomieszczenia i gestem ręki wskazuje mi abym szła za nią. Po drodze zgarnia latarkę i chowa ją do kieszeni płaszcza.

- Co ci chodzi po głowie? - pytam ją cicho, mając nadzieje, że dziewczyna ma jakiś konkretny plan. Nie odkryłam jeszcze, jak daleko od domu się znajduję i ile czasu zajmie mi droga powrotna.

- Zaraz zobaczysz. - odwraca się do mnie i posyła mi tajemniczy uśmiech. Kuca, szukając czegoś po omacku, dotyka zgłębienia w marmurowej posadzce. Wówczas z cichym chrobotem, ściany rozsuwają się ukazując nam ciemny tunel. Patrzę na to wszystko zaskoczona. Czuję się jakbym przeniosła się do innego wieku. Ukryte przejścia? Już nie tylko w bajkach.

- Idziemy. - zarządza, włączając latarkę i kierując snop światła przed siebie. Chwytam ją pod ramię i słyszę jak za nami zamyka się ściana. Cicho przełykam ślinę i mocniej opatulam się płaszczem, w miarę możliwości rozglądając się wokół siebie. W korytarzu jest zimno, mimo pozorów jest on dość szeroki. Stukot naszych butów roznosi echem się po pomieszczeniu. Po szybkim chodzie docieramy wreszcie do końca tunelu. Anna przykłada palec do ust, nakazując mi bym siedziała cicho. Sama ostrożnie uchyla drewniane drzwi i wygląda na zewnątrz.

- Pusto. - ledwo ją słyszę, wiec przysuwam się bliżej. Odwraca się do mnie, aż jej loki podskakują. - Będziemy musiały podbiec do wyjscia dla służby. - otwiera drzwi i wskazuje palcem przez korytarz. - Są one na końcu holu po lewej stronie. Najpierw idę ja. Jeśli będzie czysto, dam ci znak. - tłumaczy a ja kiwam głową. Posyła mi ostatnie pokrzepiające spojrzenie i znika w półmroku.

Przez szparę rejestruję, jak sprawnie biegnie przez długi korytarz a potem skręca w lewo. Mija sekunda, dwie, pięć i w końcu dostrzegam machającą mi rękę. Jak najciszej to możliwe zamykam za sobą drzwi i ruszam truchtem w stronę Anny. Całe szczęście nikt nas nie zauważa, więc szybko kierujemy się w stronę wyjścia. Dziewczyna przez chwile szuka odpowiedniego klucza, aż w końcu czuję powiew chłodnego wiatru i delikatne promienie zachodzącego słońca, muskające moje policzki.

Stoję w wejściu jak zahipnotyzowana. Powoli przekraczam próg i znajduję się na zewnątrz. Jedn krok do przodu. Wolność. Jakie to wspaniałe. Wyzwalające uczycia przytłaczają jednak wyrzuty sumienia. Niepewność.

Ale jest jeszcze coś. Ktoś. Jakaś nitka, cienka jak słoma, delikatna jak płatek śniegu. Prawie niezauważalna. Jej drganie powoduje u mnie nieprzyjemny dreszcz. Krew zaczyna krążyć szybciej, wcale nie z powodu endorfin wywołanymi ucieczką. Czuję niepokój. Nie swój. Mój niepokój ma inny kolor, inny kształt, inny zapach. Ten jest mahoniowo jaśminowy. Mogę zamknąć oczy i wtedy go widzę. Wiem, że on wie. Wie, że już tu nie wrócę i nie zatrzymuje mnie. Dlaczego...

- Musimy już iść. - dłoń Anny ląduje na moim ramieniu, jakby budząc mnie ze snu. - Już niedługo. - dwa słowa, przepełnione nadzieją i spokojem. Zapominam o wszystkim. O nim. Stoję twardo na ziemi. Tu i teraz. Durna, durna, durna.
Patrzę jak przyjaciółka zakłada kaptur na głowę i rozgląda się wokół siebie. Łapie mnie za rękę i kieruje nas wzdłuż muru, który kiedyś przeskoczyłam aby uciec. Z własnego doświadczenia wiem, że za nim znajduje się las.

- Jak mam się stąd wydostać? - staram się dotrzymać kroku Annie, która mimo otaczającej nas ciszy, wydaje się spięta.

- Emma cię odbierze.
Staje jak wryta, zatrzymując tym naszą wędrówkę. Tkwię w miejscu analizując jej słowa.

- Skąd znasz Emme? Ale jak...?
Anna uśmiecha się tylko. Chyba nie do końca doceniłam jej umiejętności.

- Mam swoje sposoby - mruga do mnie okiem.
Ruszamy i po chwili w której Emma otwiera metalową bramę, znajdujemy się na ścieżce prowadziącej przez las.

- Dwie minuty drogi i będziemy na miejscu. - odzywa się dziewczyna. Ostatni raz spoglądam za siebie. Ogromna posiadłość powoli znika mi z pola widzenia. Z jednej strony odczuwam ulgę, z drugiej piekący strach i to nie tylko przed Jacobem - jego furią, kiedy dowie się, że zniknęłam. W końcu zostawiam tutaj Anne samą na pastwę tych potworów. Nim zdążam zauważyć a znajdujemy się już przy ulicy. Kilka metrów dalej stoi srebrny mercedes. Samochód Emmy.

Powoli kierujemy się w tamtą stronę. W międzyczasie mocno ściskam rękę rudowłosej. Nadszedł czas pożegnania. Łzy mimowolnie ciekną mi z oczu. Moja towarzyszka zdaje się równie mocno przeżywać tą chwile, bo już sekundę później obejmujemy się w stalowym uścisku.

- Nigdy o tobie nie zapomnę. - wydusza z siebie mimo łamiącego się głosu. W moje serce wbija się włucznia. Rozrywa i tak zniszczony organ na kawałki. Czuję się jakbym ją wykorzystała.

- Napewno nie mogę ci pomóc? W żaden sposób? - pytam ocierając swoje łzy. Anna delikatnie obejmuje swój coraz bardziej wypukły brzuch i patrzy na mnie z wyrozumiałością i miękkością. Widzę w jej oczach wszystko co chce mi przekazać.
Mnie nic tu nie trzyma oprócz wymysłów Jacoba, które teraz legły w gruzach. Ona ma dziecko, które musi chronić. Skoro ktoś był tak zdesperowany - ucieczka mogłaby się równać ze śmiercią. Nawet jeśli dziecko powstało bez jej zgody, dziewczyna już je kocha. Jest za dobra na ten świat.

Anna sprawia wrażenie jakby sobie o czymś przypomniała. Jednym ruchem wyjmuje z kieszeni płaszcza zwitek papierku i podaje mi go. Widnieje na nim numer telefonu.

- Obiecuję, że odezwę się do ciebie. Niestety obawiam się, że nie będę mogła pisać za często. - spogląda na mnie smutno, a potem patrzy na coś za mną. - Idź już. - szepcze cichutko i przytula mnie ostatni raz.

- Dziękuję. Obiecuję, że spróbuję coś wymyślić. Pogadam z Emmą, wyciągnę was. - opowiadam spoglądając w jej zielone oczy. Nie czekając na odpowiedź, ani najprawdopodobniej odmowę odwracam się.

Na chwijących się nogach ruszam w kierunku srebrnego auta. Będąc już blisko zauważam ruch drzwiczek i z samochodu wyłania się blond głowa, a potem cała sylwetka.

Emma wygląda jakby nie spała od conajmniej tygodnia. Jej zawsze błyszczące włosy, wyglądaj teraz jak siano, a podgrążone oczy upewniają mnie tylko w przekonaniu. Stoimy tak prze kilka sekund, chociaż mam wrażenie, jakby mijały minuty. W końcu dziewczyna podbiega do mnie i z całej siły przyciska mnie do siebie. Przytulam ją równie mocno, choć z tyłu głowy pojawia mi się słowo. Wilkołak.

Odrywamy się i żadna z nas nie potrafi skleić zdania. Na twarzy przyjaciółki widzę ulgę i radość, poplątaną z poczuciem winy. Gestem dłoni wskazuje mi samochód. Wsiadamy więc do niego. Przedtem odwracam się jeszcze w stronę lasu. Jednak nie widzę Anny. Znów czuję nieprzyjemne ukłucie w sercu, gdy drżącymi rękoma zapinam pasy. W samochodzi panuje martwa cisza. Biorę więc głęboki oddech, przygotowana na rozmowę, którą muszę odbyć. Gotowa na informacje, które mnie zszokują. Uciec to jedno, a stawić czoło nowej rzeczywistości - drugie.
To nie koniec. To dopiero początek.

***
Mamy kolejny rozdział :) Zapewniam Was, że będzie się jeszcze DUŻO działo...
Dziękuje bardzo, że jesteście, że czytacie moją książkę. Każda gwiazdka i komentarz to miód na moje serce❤️

20 gwiazdek i lecimy dalej :)

UprowadzonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz