Echo moich butów stukających rytmicznie o posadzkę niesie się po całym holu. Nie mogąc wciąż się uspokoić po emocjonującym śniadaniu ruszam na zewnątrz, po drodze zgarniając z pokoju swoją broń. Nie zamierzam siedzieć bezczynnie kiedy liczy się każda minuta. Wychodzę na polanę. Powietrze jest chłodne, przesycone zapachami z lasu. Zapinam ciaśniej kamizelkę. Rozciągam ręcę, ćwiczę nadgarstki.
Biorę się za najbardziej podstawowe pozycje, których nauczył mnie Erik. Wymachuję klingą w powietrzu. Zadję ciosy niewidzialnemu wrogowi. Atak nie jest moją mocną stroną. Lepiej idzie mi blokowanie ciosów niż ich wyprowadzanie. Biorąc pod uwagę, jaką ilość czasu miałam na naukę, uważam, że jestem naprawdę niezła. Jednak moje ruchy są często opóźnione, nie potrafię stawiać stóp w odpowiednich kierunkach, a jeśli za długo trzymam broń w rękach, te zaczynają się pocić.
Daleko mi do perfekcji.Słyszę, czyjeś kroki i po chwili z zarośli wyłania się brązowa czupryna. Kiedy mężczyzna chce podejść do mnie bliżej podnoszę ostrze na długość jego szyji, tak że koniec prawie dotyka jego gardła. Erik unosi ręce w geście obronnym i odsuwa się kilka kroków do tyłu. Drżącymi rękama chowam i przyczepiam klingę do paska.
- Chyba jasno się wyraziłam, że nie chce mieć z tobą nic wspólnego. - warczę na niego. Odwracam się do niego plecami, byle by nie patrzeć mu w oczy. Bo wtedy coś by we mnie pękło. Przegrałabym z samą sobą.
Muszę trzymać uczucia na wodzy. Ukiełznać je i nie ukazywać nieczego. Rozczarowania, poczucia zdrady, złamanego serca...
Wbijam paznokcie w dłonie, na których widnieją gojące się na nowo półksiężyce. To nic, najważniejsze aby odwrócić uwagę od myśli. Wampiry w końcu potrafią w nich czytać a tego bym nie chciała.- Możesz sobie iść? - pytam cicho, jednak wiem, że i tak to usłyszy. Muszę się skupić, a jego obecność mi w tym nie pomoże. Odliczam sekundy, nie słyszę żadnych kroków, ale może nie wystarczająca się skupiłam. Przekonana, że wampir odszedł odwracam się na pięcie i staję twarzą w twarz z Erikiem. Pierwszy ludzki odruch każe mi się cofnąć. Krew szumi mi w uszach a serce zaczyna przyspieszać. Jestem świadoma, że on je słyszy. W końcu mnie przestraszył - tłumaczę sobie. Wcale nie dlatego, że jest tak blisko. Wystarczyło by tylko wspiąć się na palce i ...
- Wybacz mi. - odzywa się głębokim głosem. Słychać w nim skruchę i żal. To za mało - wmawiam sobie - Od początku chciał mnie wykorzystać. A ja idiotka się jemu poddałam. Co lepsze, liczyłam na coś więcej. Uśmiecham się ponuro w duchu.
Erik niespodziewanie przytula mnie mocno do siebie. Zaskoczona stoję jak kłoda. Chcę się wyrwać z jego objęć, chce się wtulić w jego ramiona i zapomnieć o wszystkim. Delikatnie opieram głowę o jego klatkę. W kącikach oczu pojawiają się łzy.
Erik bierze moją głowę w obie ręce. Nie mam wyjścia i w końcu muszę mu spojrzeć w twarz. Twarz, która wyraża więcej emocji niż przypuszczałam.- Musisz mi zaufać. Pozwól mi...- zaczyna jednka szybko mu przerywam, wyplątyjąc się z jego objęć. Łapie mnie za rękę i przytrzymuje dopóki znowu nie spojrzę mu w oczy. Rzucam mu wściekłe spojrzenie, powstrzymując się od łez.
Nie mam już czasu na żal.- Nadszarpnąłeś moje zaufanie. Od samego początku chciałeś mnie wykorzystać, a ja głupia wierzyłam, że robisz wszystko bezinteresownie. - rzucam mu w twarz.
Krzywię się, w końcu wypowiadając moje myśli na głos. Nie potrafię spojrzeć na niego tak samo. Nawet najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa. Krzyżuję ramiona na piersi.- Moje uczucia do ciebie przestały być kłamstwem od chwili twojej ucieczki. - mówi, przesuwając dłońmi po twarzy. Jego wzrok jest nieobecny, jakby chciał poukładać w głowie to co zamierza powiedzieć w logiczną całość. - Kiedy wyssałem truciznę wraz ze skażoną krwią zaczęły przytłaczać mnie emocje. Jak się potem domyśliłem twoje emocje. Na początku nie rozumiałem skąd się brało to przerażenie. Kiedy Jacob zaciągnął cię do parku, wtedy kiedy chciałaś ratować Anne. - przerywa na chwile, zcisza ton - Wiedziałem, że grozi ci niebiezpieczneństwo. Mimo tego czułem, że jesteś silna. Że mimo strachu, nie poddajesz się. Byłaś zdeterminowana. Postawiłaś swoje życie ponad życie innych. Zaimponowałaś mi. Zrozumiałem wtedy, że ludzkie istoty nie są słabe. Ty nie jesteś słaba.
CZYTASZ
Uprowadzona
VampireByłam zwykłą dziewczyną, jak każda inna. No właśnie. Byłam. Wystarczył jeden dzień, aby całe moje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Nikt mnie nie uprzedził. Nikt nie spytał. Bez zgody zostałam wciągnięta do o wiele bardziej niebezpiec...