rozdział 7

15.9K 628 185
                                    

*Jacob*

Ciągle zastanawia mnie to, jak Shanna zareaguje na to, co za chwilę usłyszy. Jak dobrze, że ludzie nie potrafią wyczuć łgania. Parskam pod nosem. Chociaż słowa, które niebawem padną z moich ust nie są kłamstwem, ale nie są też całą prawdą. Do moich uszu dobiega właśnie tupot butów. Chwilę później drzwi do sali otwierają się i staje w nich dziewczyna. W zasadzie to piękna młoda kobieta. Pragnienie każdego zdrowo myślącego mężczyzny. Któż by jej sie nie oparł? Tylko głupiec nie zauważyłby tej ślicznej buźki, iskrzących się błękitem oczu, zdrowych rumieńców na policzkach oraz idealnej figury.

I pomyśleć, że to wszystko należy już do mnie. Z rozmyśleń wyrywa mnie jej słodki głos

- Chciałeś ze mną rozmawiać. - odopowiada hardo, mimo drgającego głosu.

Jest taka urocza kiedy się denerwuje. Zdezorientowana rozgląda się po pokoju, a ja mimowolnie kieruje wzrok na nią. Ma na sobie moją bluzkę, którą wkasała do dresów. Wygląda uroczo, ale zdecydowanie wolałem ją w seksowniejszej wersji z jeansami i opinającą biust żółtą bluzką. Rozpływam się w uśmiechu na wspomnienie mojej Shanny tak kusząco ubranej. Podchodzę do niej zmniejszając dzielącą nas odległość. Dziewczyna patrzy na mnie podejrzliwie i z lekka nutą strachu. Zaciska dłonie w pięści i krzyżuje ramiona.

-Tak chciałem porozmawiać z tobą o zaistniałej sytuacji - oznajmiam z nonszalanckim półuśmiechem.

W jednej sekundzie Shanna cała się spina. Z łatwością przechwytuję przekleństwa, które rzuca w myślach pod moim adresem. Zadziorna, podoba mi się.

- A więc zacznę od tego, że nie był to przypadek, iż znalazłaś się w naszych skromnych progach - specjalnie akcentuję wyraz "skromnych" i zaczynam chodzić po pokoju bacznie przyglądając się brunetce. - Jak pewnie zdążyłaś zauważyć należymy do innej rasy. Potocznie ludzie nazywają nas wampirami. Demonami zrodzonymi z nocy, pożerającymi niemowlęta, żywiącymi się krwią, ginące przy blasku słońca potwory. - prycham. - To wszystko mity. Poza wzmianką o krwi.

Patrzę lubieżnie na dziewczynę, a ta się wzdryga i zamyka oczy.

-W każdym razie mamy swoje zasady. Jedna z nich mówi, że władca rasy musi znaleźć sobie partnerkę z którą spłodzi swojego następce. -oświadczam, powoli odwracając się w jej stronę. Nie potrafię odczytać z jej myśli co o tym sądzi, bo ma mętlik w głowie.

-Ale co to ma wspólnego ze mną? - jąka się płaczliwym głosem.

Prycham rozbawiony jej reakcją. Podchodzę do niej i dzieli nas już tylko kilka centymetrów.

-Jeszcze nie zrozumiałaś? - odzywam się szeptem, pochylając się do jej ucha -Jesteśmy sobie przeznaczeni.

Do dziewczyny dociera nagle z kim ma do czynienia. Nie próbuje już ukrywać swojego przerażenia. Słyszę jej szybki urwany oddech. W jej głowie pojawia się myśl o ucieczce. Jak najdalej ode mnie.

- A to dopiero początek - kontynuuję. Oj, żeby wiedziała, że to tylko mały kawałek góry lodowej. - Widzisz porwaliśmy cię jeszcze z jednego powodu. Nie będę owijał w bawełnę. Nasz naród żyje w niezgodzie z inną dobrze znaną ci rasą.

Na jej ślicznej buźce maluje się jeszcze większe zdezorientowanie.

-Twoja droga przyjaciółka, Emma, jest wilkołakiem.

***

Przepraszam za taki króciutki rozdział. Resztę dodam później :)

Zostaw gwiazdkę to szybciej pojawi się kolejny rozdział!

Trzymajcie się !!

UprowadzonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz