rozdział 3

20.6K 608 141
                                    


Budzę się ze strasznym bólem głowy. Z wielkim trudem udaje mi się otworzyć powieki. Nagle wszystkie informacje trafiają we mnie noczym piorun. Szybko unoszę się do pozycji siedzącej.

Porwano mnie. Tego jeszcze nie grali.

Serce wali mi jak oszalałe. Ostrożnie rozglądam się po pomieszczeniu, gdy oczy przyzwyczajają się do światła dziennego. Więc jest okno, stwierdzam, zawsze to jakaś droga ucieczki. Porywacz musiał zostawić mnie na łóżku jak mniemam. Delikatnie przejeżdżam ręką po pościeli, starając się odzyskać pełny kontakt z rzeczywistością. Ku mej rozpaczy materiał jest prawdziwy. Łóżko jest prawdziwe. To wszystko dzieje się naprawdę. Wdech. Wydech. Wdech. Myśl. Myśl. Myśl.

Lustruję pokój, oceniając szansę na ucieczkę. Ściany mają kolor jasnożółty i nie wyglądają raczej na zadbane. W rogu stoi drewniana komoda nadgryziona zębem czasu, obok otwarta szafa bez jednych drzwiczek. Podsumowując nie znajduje się tu nic ciekawego. Nad drzwiami wisi zegar, który wskazuje godzinę popołudniową. Boże DRZWI!

Zrywam się jak oparzona i pędzę w kierunku mojego wybawienia. Ciągnę za klamkę. Zamknięte. Przeklinam w duchu swój los. W zasadzie to czego się spodziewałam. Że mój porywacz zostawi mi drogę do ucieczki? Wzdycham. Myślę gorączkowo. Okno. Zostało mi okno. Podbiegam do mojej ostatniej drogi ratunku. Zapiera mi dech w piersiach. Z okna rozpościera się widok na las, który sprawia wrażenie mrocznego i niebezpiecznego. Ciarki przechodzą mi po plecach. Otwieram stare okno i patrzę w dół. Obstawiam wysokość około dziesięciu metrów. Nie ma mowy żebym skoczyła i wyszła z tego cała.

Wyglądam jeszcze raz i zauważam w końcu bardzo istotną rzecz. Mianowicie, budynek w którym zostałam uwięziona przypomina... zamek. Twierdza co prawda w nowoczesnym stylu, ale jakże mrocznym i zniechęcającym. Nie przypominam sobie aby gdzieś w moim miasteczku znajdował się taki pałac. Szybko wysuwam wniosek. Jestem daleko od domu. Do oczu napływają mi łzy, gdy myślę co ze mną się stanie. DOŚĆ TEGO. Muszę myśleć pozytywnie. Szybko ocieram więc rękami kąciki oczu i obmyślam plan mojej ucieczki.

Rozglądam się po pokoju w poszukiwaniu czegoś co może mi się przydać. Mój wzrok pada na prześcieradło. Bingo. Ściągam materiał z łóżka. Koniec pościeli przygniatam komodą. Trzymając drugi koniec podchodzę do okna i otwieram je na oścież. Raz kozie śmierć. Już mam wystawić nogę na zewnętrzny parapet, kiedy nieoczekiwanie otwierają się drzwi, a w nich staje nie kto inny jak mój porywacz. Serce podchodzi mi do gardła. W pokoju nastaje grobowa cisza. Słychać tylko tykanie zegara i bicie moje przestraszonego serca. Mężczyzna stoi z założonymi rękami zaledwie kilka kroków ode mnie i przygląda mi się z ironicznym uśmiechem. Ma na sobie wyblakłe jeansy i białą koszulkę, która podkreśla jego bladą cerę. Jego czerwone oczy świdrują moje zamiary, a ja zastygam w ruchu niezdolna powiedzieć cokolwiek.

- Proszę, proszę co my tu mamy. - odzywa się niezwykle aksamitnym głosem, po którym na plecach przechodzą mi ciarki. - Nasza mała księżniczka planuje ucieczkę. - szydzi, podchodząc do mnie coraz bliżej. Parska z niezadowoleniem kręcąc głową. - Mój przyjaciel nie będzie zadowolony, kiedy dowie się co jego dziewczynka planuje.

Pokonuje dzielącą nas odległość jednym krokiem i zanim zdążę przyswoić sobie te informację, ściąga mnie z parapetu i przypiera do ściany jedną ręką trzymając mnie za nadgarstek, a drugą kładąc na moich plecach.

- Stąd nie ma ucieczki kochanie. - syczy mi do ucha. Od jego jadowitego głosu dostaję gęsiej skórki, na co on reaguje złośliwym uśmiechem. Zaczyna mi się to coraz mniej podobać. Muszę jak najszybciej dać stąd nogę. - tylko to zaprząta teraz moją głowę. Pytanie brzmi JAK? Brunet znów uśmiecha się do mnie drwiąco.

- Nic z tego - cedzi. Patrzę się na niego krzywo nic nie rozumiejąc. Wreszcie puszcza mój nadgarstek i odzywa się znowu. - Nie próbuj robić nic głupiego, bo pożałujesz. Ja zaraz wracam.

I wychodzi zostawiając mnie samą na środku pokoju. Mrugam oczami niepewna tego co właśnie się stało. Czy on naprawdę zostawił mnie samą? Może myślał, że jestem zbyt zastraszona. Fakt, jestem ale każdy głupi zrobił by to samo na moim miejscu. Frajer. - stwierdzam pokrótce. Nie marnując ani sekundy mojego cennego czasu, podchodzę do okna, przekonana, że brunet spełni swoje groźby jeśli mnie złapie.

No to ku wolności.

***

Hej! Jest mi bardzo miło, że czytacie moją książkę. W komentarzach możecie napisać jakie mogą być dalsze losy bohaterki.

P.S Jak wychwycicie jakieś błędy to piszcie 🤷😽

UprowadzonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz