Dom Emmy jest niedaleko bo niecałe dwa kilometry dalej, więc dojście tam zajmie mi pewnie z piętnaście minut. Prę nie zwalniając kroku, co jakiś czas przeskakując większe kałuże. Nie chcę doszczętnie zniszczyć białych - chociaż teraz to już szarych - trampek. Wzdrygam się lekko, gdy przy uliczce gaśnie jedna latarnia.Nie przepadam chodzić nocą sama. Nic na to nie poradzę, ale boję się ciemności. Nasza mieścinka jest urokliwa i nigdy temu nie zaprzeczę, ale spacerowanie tu po nocy nie należy do najprzyjemniejszych. Może gdybym miała psa i z nim wychodziła na dwór było by mi raźniej. To nie jest głupi pomysł aby sprawić sobie zwierzaka. Postanawiam porozmawiać o tym z mamą gdy wrócę do domu. O ile nie będzie na mnie zła za samowolkę.
Koło mnie przechodzi jakiś mężczyzna. Wzdrygam się, przyspieszając krok. Może i jestem panikarą, ale od tego mężczyzny bije jakaś zła energia. Zła energia? Co ty chrzanisz? - ganię się w myślach. Muszę przestać czytać wciąż te kryminały. Powoli odwracam się w stronę nieznajomego, starając się wyglądać tak jakbym czegoś szukała, a nie po to aby mu się przyjrzeć.
Ku mojemu zaskoczeniu mężczyzna stoi i nie spuszcza ze mnie wzroku. Cholera.
Spokojnie. To napewno tylko jakiś przechodzień. Uspokajam falujący żołądek, który ma inne zdanie na ten tamat. Rejestruję spokojne kroki w moją stronę.
Czego on ode mnie chce? Zbierając się w sobie spoglądam nieznajomemu prosto w oczy. Zamieram. Czerwone. Jak krew. To nie wróży nic dobrego. Mężczyzna uśmiecha się do mnie, ale nie jest to przyjacielski uśmiech. Jego spojrznie przywodzi na myśl zimną stal, kontrastującą z barwą jego ognistych tęczówek. Wszystko w moim ciele krzyczy aby odejść. Krok do przodu. Wdech. Wydech.
Pora stąd się zmywać. Ale moje nogi nie przetworzyły jeszcze tej jakże ważnej informacji a moje wystraszone oczy wciąż przyglądają się nieznajomemu. Jest wysoki, nieludzko wysoki (obstawiam 185/190 cm), ma brązowe włosy i jest strasznie blady co jest bardzo dziwne i podejrzane bo wakacje były bardzo słoneczne.
W końcu moje nogi odrywają się od chodnika i gnam w stronę domu Emmy. Jeszcze niedaleko, próbuje dodać sobie odwagi, jeszcze tylko dwa zakręty. W lewo - skręcam i odwracam głowę do tyłu. Podejrzany mężczyzna mnie nie goni. Zwalniam. Co ja sobie myślałam. Że będzie mnie gonił? Haha dobre. Panikara ze mnie że hoho. Ja opowiem o tym Em to się będzie ze mnie śmiała. Postanawiam więc, że zostawię to "spotkanie" w tajemnicy.
Widzę już dom Emmy i świecące się światło w jej kuchni. Jeszcze tylko parę metrów. Przechodzę właśnie obok sklepu z zabawkami. Na ladzie siedzi duży misiek a wokół niego znajdują się kolejno kangur, Kubuś Puchatek oraz dwie szmaciane lalki. Zerkam na niebieskiego kangura, który przygląda się mi czarnymi koralikowymi oczami. Ale ślepia pluszaka nie są jedynymi, które na mnie patrzą. Oprócz wzroku Kubusia Puchatka, dużego misia i lalek w odbiciu szyby wystawowej znajduję spojrznie, które należą do faceta o blado trupiej cerze. W zasadzie to widzę teraz jego całą twarz i sylwetkę, która zmierza w moją stronę.
Serce na chwilę mi zamiera. Powoli odwracam się w stronę kolesia, ale jest już za późno. Szybko podchodzi do mnie ( moim zdaniem z nienaturalną prędkością) i przykłada mi śmierdzącą szmatkę do buzi. Szamoczę się i próbuje wyrwać, ale uścisk mężczyzny jest stalowy. Powoli tracę świadomość i wszystko kręci się wokół mnie.
Ostatnie na co jest mi dane zobaczyć przed utratą przytomności to przystojna twarz mojego porywacza. Jego czerwone ślepia błyszczą się niebezpiecznie.
- Już niedługo księżniczko. - słyszę jego głos jak przez mgłę.
Widzę gwiazdy
a potem
ciemność
CZYTASZ
Uprowadzona
VampireByłam zwykłą dziewczyną, jak każda inna. No właśnie. Byłam. Wystarczył jeden dzień, aby całe moje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Nikt mnie nie uprzedził. Nikt nie spytał. Bez zgody zostałam wciągnięta do o wiele bardziej niebezpiec...