Chyba powinnam się przestać z niego śmiać i po prostu mu pomóc wstać, ale to jest silniejsze ode mnie. Szkoda, że tego nie nagrałam.
Zdecydowanie puszczałabym to sobie w kółko kiedy bym miała doła, miałabym od razu poprawiony humor, ale to jest znak na to że jednak karma istnieje.
Wyrwal mnie z natłoku myśli jego krzyk.
- Maaamo, twoja córka zepchnęła mnie ze schodów - stwierdziłam że nie będę dłużna.-Maaamo, twój syn chodzi jak pokraka, a to przecież nie moja wina -
Po chwili pojawiła się mama patrząca na nas z obolałą miną
- Ile wy macie lat żeby mnie tak wołać bez powodu hmm? -zapytała karcącym wzrokiem, na co mój brat się oburzył
- Jak bez powodu, prawie się zabiłem -
Na co wybuchłam niekontrolowanym śmiechem, bo racja mogło mu się coś stać, tyle że on nie pierwszy i nie ostatni raz tak zleciał, że pewnie nawet wszedł w wprawe.
Stwierdził chyba że to bez sensu się tak oburzać i wyszedł.
Po czym zeszłam coś zjeść, a mój tata wyłonił się zza rogu ze zdziwiona miną- O ktoś tu opuścił w końcu swoją norke, no proszę - na co przewróciłam oczami.
Bo u niego jak widać zaczepki na porządku dziennym.
Zaczęłam robić kanapki, ale nim zdążyłam zrobić drugą, pierwsza została zabrana przez samego ojca.- Sam byś sobie zrobił a nie mi zabierasz, kradzieju- na co zaczął sie śmiać i po prostu tak o wyszedł sobie z moją kanapka.
W tej samej chwili przyszła mi wiadomość od nieznajomego, szybkim ruchem wyjęłam telefon ze swojej tylnej kieszeni jeansów.
- Hej piękna, no nie wiem czy mogę podawać tobie takie informacje-
-No to trudno i płynie się dalej- pomyślałam.
Po czym odpisałam zwyczajnie.
-Okej-
Chwila nie minęła, a dostałam kolejną wiadomość.
-Żartowałem przecież, mój ojciec nazywa się Arian Hemmin, a jak mogę zapytać kogo ci przypomina?-
W jednej chwili doznałam szoku, bo właśnie tak nazywał się mój szef.
Kurde, ale jak przecież mieszka sporo kilometrów od moich okolic. Nie opłacałoby mu się tak codziennie przyjeżdżać do pracy.
A tak swoją drogą to ten chłopak ma jakieś słabe te swoje żarty.-Mojego szefa- odpisałam zgodnie z prawdą.
Na co chłopak od razu odpisał.
- I jak sprawdziła się twoja teoria ? -
Stwierdziłam, że bez sensu pisać mu prawdę, jeszcze powie swojemu ojcu, że go szpieguje czy coś i wyjdę na jakąś psychopatke, o ile już nią nie jestem.
-Nie- odpisałam szybko.
Już nie odpisał, kto by pomyślał że przypadkiem 'poznam' syna mojego szefa.
Cały dzień minął na rutynie wyszłam z psem, poszłam do supermarketu oczywiście nie obyło się bez tego, żeby się nie przewrócić na lodzie.
Bo przecież zima jest, a ja jestem kaleką...
Jednak coś nas łączy z bratem.Dlatego teraz leżę i masuje obolałą kostkę.
- Czas się szykować do pracy - pomyślałam i tak zrobiłam.
***
Następnego dnia obudził mnie budzik, naprawdę ja nie wiem po co mi ta praca i pomyśleć, że gdybym jej nie miała, spałabym w najlepsze do 14.Dotarłam w miejsce pracy i tak teraz siedzę, czekam na szefa który miał nam dać dobre zlecenie.
Jak na zawołanie przyszedł ubrany w schludny garnitur.- Część Stelluś, jak ci minęła niedziela? - zapytał bez wyrazu.
Zaśmiałam się z tego zdrobnienia bo jednak powaga i zdrobnianie w tym samym czasie bawi.
- Część, a dobrze. Więc cóż to za zlecenie z którego się tak cieszyłeś? - zapytałam, odkładając już drugą kawę wypitą przeze mnie w kąt mojego biurka.
Po czym wytłumaczył każdemu co i jak, jak na szefa przystało i za chwilę braliśmy się za pracę.
Już miałam mu wysyłać projekt, ale weszła sekretarka szefa którą średnio lubię. Bo jak można plotkować na każdego temat, za niedługo założę się, że i na swój temat zacznie.
-Część Violett, co cię do mnie sprowadza? -zapytałam, kobieta stała w drzwiach i się patrzyła jakby co najmniej ducha zobaczyła.
- Przyjechał właśnie syn szefa na chwilę. Ja myślałam, że szef jest przystojny, ale jego syn to istny bóg. - powiedziała zachwycając się w najlepsze.
I o tym właśnie mówiłam niedawno. Chociaż myślałam, że mnie to dzisiaj ominie, a jednak.
Pomijając już to, że wygląda jakby miała zaraz zemdleć.Nie minęła chwila kiedy zorientowała się, że nic nie odpowiadam.
Więc podeszła bliżej, jakby chciała wybadać każdy centymetr mojego ciała.- Nie jesteś ciekawa jak wygląda? Jest w podobnym wieku do mojego, w sumie do twojego też. - powiedziała, z przenikliwym spojrzeniem, na co się cicho zaśmiałam.
- Nie Violett nie jestem ciekawa, widziałaś go przez chwilę, a już wiesz ile może mieć lat? - zapytałam, patrząc na moje zdjęcie w ramce z uśmiechniętymi rodzicami, leżące na moim biurku.
Tymczasem Violett zarzuciła swoimi doklejonymi, długimi rzęsami.
Jakby chciała podłogi mi wyczyścić, nie żeby coś, ale przynajmniej sprzątaczką bym pomogła.- Ty to niczym się nie interesujesz, tylko tą pracą- stwierdziła z oburzeniem.
Nie wiem czemu ona tu jeszcze pracuje, ale zdecydowanie powinna zostać zwolniona.
Chociaz nie mi to oceniać.- Violett czy ty tylko przyszłaś do mnie plotkować czy coś jeszcze potrzebujesz? - zapytałam bez ceregieli.
Nawet nie wiem czemu tak zareagowałam, na tą wieść. Chociaż może najbardziej do tego się przyczyniło to, że już z nim pisałam.
Już nie chciało mi się z nią rozmawiać wiedziałam, że jak wejdę z nią w konwersacje to ta cała sytuacja się źle skończy. A mój szef z luźnego człowieka zrobiłby się służbowy i nie byłoby tu mnie ani jej.
- Tak, szef mówił że masz sporo pracy i żeby przyjść do ciebie, zapytać się czy chcesz kawę - zapytała patrząc w okno, znajdujące się za mną.
Miło nie powiem, że tak pomyślał. Ale i tak skończyłam.
Więc mogę sobie iść sama po kawę, po trzecią już dzisiaj kawę.Myślałam, że jak nie odpowiem to sobie pójdzie, jak zazwyczaj. Ale patrzyła się i czekała na odpowiedź.
- Po prostu zrób mi kawę, kiedy będziesz sama sobie robiła. - powiedziałam patrząc na stos swoich projektów mieszkalnych.
Na co dziewczyna poprawiła spódnice i w odchodne powiedziała
- Po prostu i tak ci nie zrobię -
Ja nigdy chyba nie zrozumiem jej logiki, to po co czekała?
Jest dziwniejsza niż myślałam.Wracając do domu śmiałam się pod nosem, co by było gdybym wyszła i akurat na niego trafiła, bo przecież napisałam, że jego ojciec nie przypomina mi mojego szefa.
Chociaż może obyłoby się.
Znając moje szczęście, którego nie ma. Nie poznałby mnie, ani ja jego, minelibyśmy się nie wiedząc o tym.
A po jakimś czasie miałabym w głowie totalny mętlik mimo, że byłaby to całkiem zabawna historia.
CZYTASZ
Zbiór (Nie) Jasnych Myśli
Romance~ Czarna otchłań była jak machina gniotąca wszystko wokół, rozrywała resztki odłamków uczuć - mimo to, pojawiło się słońce, które poraziło ciemność, nie oczekując nic w zamian ~ * ~ I chodź różnili się jak...