47.

57 2 37
                                    


Chłodna pora wieczoru, pokryta śniegiem zaczęła przypominać mi najlepsze chwile w życiu, zapominając gdzie jestem i na kogo skazana w tym miejscu jestem. Cmentarz wyglądał tak niespotykalnie pięknie, w końcu nie często tu bywałam, w sumie to nigdy w życiu. W koło mnie bylo multum kolorów, które przypominały mi światła drogowe nocą. Można by rzecz, że to miejsce tętniło życiem, o każdej porze miesiąca. Choc nocą pewnie jest tu najpiękniej.

Chłopak szybkimi zwinnymi ruchami był już przy mnie, przemierzając pół cmenatarza w ciszy. Był wkurzony, zirytowany i oburzony do granic możliwosci, twierdząc po jego zaciśnietej szczęce, ktorą zdołałam dostrzec kątem oka. Tuż przy samochodzie brunet kolejny raz zatrzymał mnie łapiąc mnie mocniej za ramie.

-Chce przeczytać reszte wiadomości- odrzekł z chrypką, będąc całkowicie zdecydowanym

-Nie przeczytasz, bo są usunięte- wyjaśniłam niepewnym głosem.

Wsiadłam szybkim ruchem do auta i bez patrzenia na bruneta, zapięłam zwinnie pas czekając, aż wsiądzie do auta. Ale ten cholerny bipolar miał jak zwykle inny plan, odpalił swoją kolejną fajke i w szybkim tempie się zaciągnął. Co za idiota. Widzac jak wyjmuje kolejną z kieszeni płaszczu miałam ochote zgnieść mu tego papierosa na głowie. W szybkim tempie odpiełam pas i wyszłam całkowicie zirytowana.

-Wsiadaj, albo zostawie cię tu samego!- warknęłam, patrząc na jego tył pleców.

Brunet po chwili wyjął z drugiej kieszeni kluczyki, trzymając je chwile na palcu, uświadamiając mi tym samym, że szybciej to on mnie tu sam zostawi niż ja jego. Zaraz po tym zwinnie odpalił swoją własność, a ja pojawiłam się szybko przed jego twarzą i wyrwałam mu jego własnosc, jednoczesnie wkladając sobie go miedzy wargi. Choć nie na długo, brunet w szybkim tempie wyrwał mi fajke z ust i popatrzyl się swoim kolejnym gniewnym wzrokiem.

-Nigdy więcej tego nie rób- warknął wyraznie zdystansowany.

-Jak ty możesz to ja też- odpowiedziałam pewnie z dumą.

-Nie wiesz co mówisz- pokręcił glową lekko poirytowany, kierując się do auta.

Postanowiłam zająć miejsce pasażera, zapinając ponownie swoje pasy, spoglądając na chlopaka, ktory zdąrzył odpalić silnik. Czuł mój wzrok na sobie, ale wolał go zbagtalelizować i odjechac bez zadnego słowa, mając już wyraźnie rozluźnioną szczękę.

-Dlaczego tak myślisz?- zapytałam zaciekawiona, podnosząc glos.

Brunet po raz kolejny raz udał, że nie słyszy. Nadal był skupiony przesadnie na drodze, jakby to w tym momencie było najciekawszą rzeczą na świecie. Po chwili sięgnął swoją dlonią do radia i włączył głosniej muzyke, przez ktorą prawie oglugchłam. W szybim tempie wyłączyłam calkowicie radio, po czym w koncu spotkałam się z jego wzrokiem, morderczym wzrokiem.

-Bo ból wewnętrzny ma swoje granice, a twój dystrukcyjny strach wręcz przeciwnie- krzyknął, nie patrząc ani razu na ulice.

Okej? Czy on mi się własnie przyznał, że marnuje swoje zdrowie tylko dlatego, że wewnętrznie cierpi?

-Bo ty możesz przestać w każdej chwili, a ja jak zaczne to już nie przestane?- zapytałam do końca nie rozumiejąc jego słów.

-Tak, mniej wiecej. Nie potrafie się uzależnić od niczego, bo wszystko i tak mija, z tobą jest totalnie inaczej- spojrzał na mnie ostatni raz, po czym stanął na swoim parkingu.- Dlatego musisz mi oddać swoj telefon Stell- odrzekł całkiem poważnym głosem, wystawiając płasko swoją ręke przed siebie.

Jest skończonym idiotą jeśli myśli, że oddam mu swoją własność. Jego niedoczekanie, żeby wplątywał się jeszcze w moje problemy, kiedy wystarczy, że swoje ma i to wcale nie małe. Chce mi chyba pomoc, lecz ja nie potrzebuje jego pomocy, tyle lat sobie radziłam z tymi tyranami, tak teraz sobie poradze, zresztą jak zawsze. Było naprawde źle, ale nie było sytuacji bez wyjścia. Nie potrzebna mi pomoc Hemmina i jego zakłamanych kolegow, choć on wcale do świętych nie należy i nigdy nie należał. Brunet widząc moją zniesmaczoną mine, westchnął głośno, opierając się o zagłówek.

Zbiór (Nie) Jasnych MyśliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz