34.

290 14 26
                                    

Witam 💣

Dawno mnie tu nie było, dlatego łapcie najdłuższy rozdział jaki tu do tej pory zaistniał ❤💯






Fiołki były dla nas czymś ważnym, ważniejszym niż głupie przepychanki z Violett. Fiołki były dla nas wyznacznikiem szczęścia i bezpieczeństwa w jednym, zapach ten był naszym azylem od czasów dzieciństwa, czymś nie do zapomnienia.
Kiedy byliśmy mali, babcia zawsze miała w swoim mieszkaniu pełno tych kwiatów, była zapaloną flotystką, ale te były jej ulubionymi. Zawsze jak mieliśmy zły dzień, przychodziła z fiołkową herbatą, opowiadając nam jej najlepsze historie, które przeżyła w swoim życiu.
A kiedy pewnego feralnego dnia była straszna burza, połączona z wichurą i deszczem, wtedy ja z młodszym bratem bawiłam się w piaskownicy sąsiadów jakby nigdy nic, kiedy podszedł do nas pewien mężczyzna, który powiedział, że w jego aucie nie będzie padało i, że zawiezie nas w bezpieczne miejsce w którym jest dużo słodyczy. Nie wiem co by się stało w tamtym momencie, kiedy byśmy nie zauważyli na podwórku babci, że tam w jedynym miejscu po prostu nie padało i nie wiało, a zamiast tego widniała kolorowa tęcza. Wtedy, w tym samym czasie poczuliśmy, że to jest nasz bezpieczny azyl i z całych sił zawołaliśmy babcie, a mężczyzny już nie było, za to poczuliśmy mocny zapach fiołków, które rosły u babci na podwórku.
W dzień jej śmierci  dostaliśmy oboje ten sam list, który pamiętam do tej pory i myślę, że Aaron również.

"Dzieci moje drogie, pnijcie się ku górze jak te rośliny, które wiosną zostały zasiane. Jesteście dla mnie czymś więcej niż wnuczkowie, jesteście moją najlepszą wypisaną historią we wszechświecie, zawsze nią będziecie. Teraz kiedy to czytacie, zamykam oczy całkowicie spełniona i uśmiechnięta. Wiedzcie, ze ilekroć poczujecie lekki zapach fiołków, wtedy to będę ja, będę na was patrzyć z góry z pełną dumą w oczach. ~ babcia florystka.

Co roku, w dzień jej śmierci wyciągamy ten sam list i czytamy go po raz setny z zapałem, przy fiołkowej herbacie, przypominając sobie różne przyjemne zdarzenia z babcią.

- Twoje całe życie jest badziewne i jakoś nikt ci tego nie wypomina - powiedziałam bez krzty radości w stronę dziewczyny, lustrując ją przy tym od góry do dołu. Na co wszyscy spojrzeli w moją stronę z zaskoczeniem.

Nie zamierzam być już dla niej miła, nie zamierzam chcieć i nie zamierzam się powstrzymywać, nie zasługuje na to. Nigdy nie zasługiwała.

Po chwili usiadłam jakby nigdy nic przy Lilly, nie uraczając Viollet żadnym spojrzeniem, jakby nic się nie stało, jakby mój mały świat przez moment się nie ukruszył.

Było do zauważenia w tej jednej chwili, że Violett po mojej wypowiedzi doznała pewnego dyskomfortu.

-Grajmy- odrzekłam, kiedy reszta nadal mi się przypatrywała, ale nie Brayn. Brayn stał oparty o duży kamień i patrzył na Viollet, nie wyrażając przy tym żadnych swoich emocji, po prostu patrzył.

Po chwili Lilly zakręciła butelką, która po chwili wskazała Mike, który był przekonany, że na niego nie wypadnie.

- Mike, no to prawda czy wyzwanie hmm? - zapytała zacierając ręce, śmiejąc się przy tym złośliwie.

- Wyzwanie, nie będę wam mówił swoich sekretów! - odpowiedział oburzony, robiąc przy tym groźną minę, która swoją drogą rozbawiła tylko Violett.

- Wejdź na te drzewo i powieś się jak małpa - powiedziała z wyczuwalną dumą w głosie. Na co chłopak spojrzał się jak na wariatkę, A Lilly swoimi oczami wskazała mu drzewo niedaleko nas, pokazując tym samym, że nie żartuję.

Mike wykonał wyzwanie, po kilku nie udanych próbach w końcu zawisł na drzewie, patrząc się na nas zbolałym wzrokiem.

-Lilly, a ty wiesz jak się schodzi? - zapytał głośniej dziewczyny, na co brunetka wybuchła gromkim śmiechem.

Zbiór (Nie) Jasnych MyśliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz