48.

60 3 43
                                    

Wchodząc do domu z dobrym humorem, poczułam obiad, który naprawde nieziemsko pachniał, co Scoot szybko wyczuł i pobiegł do kuchni. To niemożliwe, jak szybko idzie go przekupić samym jedzeniem.Nie ma co mama chyba wyczuła gości. Ściągając buty i kurtke uznałam, że czas najwyższy położyć przy drzwiach prezent dla Hemmina, w końcu Scoot targał go i biegał, a to nie lada wyczyn bo to było naprawde ciężkie, ja nie wiem gdzie on tyle siły w sobie znalazł. Wchodząc na góre ujrzałam Scoota, który zajadał już w najlepsze obiad.

-W co się ubierasz Flleman?- zapytał bez ogrudek, biorąc talerz w ręce, aby zacząć dreptać za mną.

-W spodnie, nie chce się jakoś stroić- odrzekłam, wyraznie niewzruszona jego pytaniem.

-Jak zwykle bredzisz- po czym wyjął z jasnej papierowej reklamówki, która leżała na moim łóżku, pewny materiał.

Spojrzalam na niego z zażenowaniem, nawet nie patrząc na tą sukienke. Jedynie zdążylam zauważyc jasno fioletowy kolor, a weszłam do łazienki i zamknęlam drzwi. Przeszła mi już ochota na impreze jakąkolwiek, mimo że to urodziny Brayna. Ściagając swoje ubrania szybkim krokiem weszłam pod prysznic włączając ciepłą wode, chwytając zaraz swój ulubiony płyn do ciała o zapachu kwiatowej mieszanki.

Nie wierze, że kupił mi specjalanie na tą okazje sukienke, tymbardziej na urodziny Brayna, przed którym najchętniej ubierałby mnie z pewnością w worek udekorowany w kolorowe cekiny. Czyżby zmieniał jakiekkolwiek swoje myślenie? W głębi duszy mam taką nadzieje, bo mam dość jego sztywnego zachowania co do Hemmina, mimo że to jego przyjaciel i to z jego wyboru.

Wychodząc spod prysznica złapałam za swój pierwszy ręcznik i wyszłam z łazienki spodziewając sie Scoota siedzącego na lóżku, a zamiast niego zastałam wpatrującego sie intensywnie w okno Mike, ktory nie wydawał sie być w dobrym humorze. Patrząc na jego zacisnieta szczeke stanęłam jak wryta, mocniej zaciskując recznik na swoim ciele.

-Co tu... gdzie Scoot?- zaczęłam pytaniem lekko zestresowana, a blondyn sie lekko zaśmiał.

-Odesłałem go do kuchni...- zaczął poważnie, spoglądając mi w oczy- Sluchaj, ty i Brayn to nie to... w sensie urwijcie kontakt, widujcie sie po prostu mniej- odrzekł podchodząc bliżej mnie, zdecydowanie powolnym krokiem.

Moje oczy nie wyrażały niczego wiecej niż szok i totalne zdezorinetowanie. Stał przede mną i był z siebie widocznie dumny, nawet tego nie kryjąc. Ale kim on jest żeby mówić mi z kim powinnam się dogadywać tymbardziej, że jego później poznałam niż Brayna. Dlaczego sam Hemmin mi nie powie, że mam od niego ucikać, dlaczego sie nie oddala? Są dla siebie przyjaciółmi, a ja czuje się jak jakaś szczerbata, która nie zasluguje na żadnego przyjaciela, na żadne informacje i wyjaśnienia. Czuje sie pusta i sflustrowana, kiedy wiem ze cos sie dzieje, ale ja o tym nie moge wiedzieć.

-Tak się składa Mike, że my się właśnie minimalnie widujemy. - powiedzialam mu prosto w oczy, ze zdecydowaniem w glosie- A teraz pozwól, że zaczne szykować sie na jego urodziny- przewrócilam oczami, chcąc wyminąć blondyna, ale złapał mnie w ostatniej chwili za ramie.

-Minimalnie? Kogo ty oszukujesz? A sukienke niby skąd masz? -zapytał od niechcenia, spotykając się z moim zdziwieniem- Dostałem od Hemmina i miałem ci ją dać, ale wolałem żeby zrobił to Scoot, choć musialem go okłamać żeby to zrobił- tymczasem on przewrócił oczami, po chwili patrząc mi prosto w oczy.

Dużo by to wyjaśniało. Nie chce widzieć Scoota chyba nigdy, ktory dowiaduje sie o wszystkich naszych kłamstwach. Ten moment złamałby mi chyba serce. Nic nie boli tak bardzo jak przyjeciel, ktory dowiaduje sie o twoich kłamatwach, w dodatku o takich, o których każdy wiedział.

Zbiór (Nie) Jasnych MyśliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz