Może kiedyś byliśmy dziećmi i świat był piękny i nieskazitelny, może to tylko po prostu ulotne złudzenie. Za każdym razem chowam się niczym zmory z dzieciństwa w ciężkiej mi do zniesienia ciemności, chowam się jak dziecko, które boi się potworów spod łóżka, zapominając tym samym, że jedynymi potworami jesteśmy my sami z tą różnicą, że nawet i za dnia. Chcąc dorosnąć nikt nie uprzedził, nikt nie wspomniał, nikt nie zburzył marzeń o dorastaniu mimo, że wiedzieli w końcu sami przeżywali zło w każdej postaci, ale w takim razie czym byłby świat zabierający marzenia ?
Moją prawdziwą zmorą za dnia była Violett, zawzięta i wredna, ale za to jakże piękna. Blondynka zawsze, odkąd ją znam wiedziała czego chce, nie rozważała kilku opcji, po prostu podążała przed siebie, nie patrząc na znaki ostrzegawcze. Znak stop ? Żaden problem, w jednej sekundzie stanie się szybką jaszczurką i ominie przeszkodę bez zbędnych ceregieli. Znak bocznego wiatru ? Nic prostszego, zmieni kierunek swoimi skrzydłami, opadającymi nad rozlanym morzem łez. Nie patrzy na prędkość, znaki ostrzegawcze są dla niej jak woda dla spragnionego. Jest istnym złem, ale nie najgorszym. Najgorsze zło czeka na mnie w miasteczku Longgnoter, tam nie ma znaków ostrzegawczych, lecz długa i podchwytliwa droga pełna opustoszałych myśli i nie przespanych nocy.
Dla Aarona zrobiłabym wszystko, zabrała każde zło, którym go świat obarcza. Ale jest jedna osoba, której nie mogę mu zabrać i jest nią Violett, jest przy niej szczęśliwy nawet gdy ta zadaje mu ból, widzę w nim pewną zmianę, której nie potrafię określić. Zmianę, która nie doprowadzi nas do niczego dobrego i to mnie przeraża.
Miłość jest najpiękniejszym uczuciem, daje endorfiny szczęścia, nadzieje i wiarę w lepsze jutro. Ale jeśli jest kierowana w stronę złej osoby, poniesie za sobą nie odrobinę, lecz tone nie przespanych nocy i łez.
Siedząc w ciszy, każdy spoglądał na siebie nawzajem, jakby czas stanął, a ilość mruknięć każdego z nas odliczał czas, jak w zegarku.
-Aaron. Myślę, że gorszej dziewczyny nie mogłeś wybrać - odważyła się odezwać Molly, patrząc na swoją puszkę piwa, jednocześnie udając załamanie.
- Co jak co, ale myślałem, że ty jako jedyna z nielicznych mnie zrozumiesz - powiedział w stronę czarnowłosej pogardliwym wzrokiem, na co dziewczyna otworzyła szerzej oczy, a Violett jedynie się uśmiechnęła.
- Co jak co, ale szkoda, że masz klapki na oczach, jesteś ślepy - odpowiedziała w stronę chłopaka i odeszła, nie posyłając nikomu żadnego swojego spojrzenia, po czym zauważyłam Lilly idącą za dziewczyną.
Nie myśląc za wiele otworzyłam swój trunek i jednym machnięciem ręki wypiłam połowę gorzkiej cieczy, po chwili spoglądając na Brayna, który od razu kiedy zauważył, że się na niego patrzę, odwrócił głowę w przeciwna stronę. Podeszłam do chłopaka, już miałam siadać obok niego, ale brunet w szybkim tempie wstał i zaczął iść przed siebie, nie myśląc za wiele poszłam za nim.
- Brayn. O co ci chodzi? - zapytałam dość spokojnie, uważnie lustrując chłopaka, stojąc jednocześnie w miejscu.
- O co mi chodzi? A tobie? - odpowiedział pytaniem na pytanie, wyraźnie rozdrażniony.
Naprawdę nie wiem o co chodzi temu chłopakowi, ale z chęcią bym się dowiedziała, najlepiej jak najszybciej, nie przypominam sobie żebym w jakiś sposób go uraziła.
CZYTASZ
Zbiór (Nie) Jasnych Myśli
Romance~ Czarna otchłań była jak machina gniotąca wszystko wokół, rozrywała resztki odłamków uczuć - mimo to, pojawiło się słońce, które poraziło ciemność, nie oczekując nic w zamian ~ * ~ I chodź różnili się jak...