Nie wiedziałam co mam powiedzieć, nie spodziewałam się takiego szybkiego obrotu spraw.
Otwierałam usta i zamykałam.
A on patrzył na mnie wzrokiem którego nie potrafiłam rozgryźć.Jakby cisza mogłaby zabić to właśnie zabiłaby nas obojgu w tym samym czasie.
- Eem, pa. To ja już idę - powiedziałam szybko, przerwając dłuższą ciszę.
Nie patrząc na reakcje chłopaka ruszyłam przed siebie.
Zabijając się w myślach, bo niby dokąd mam iść?
Kiedy, do domu mam jakieś 27km drogi. Chociaż..
Może złapie stopa.Po chwili chłopak podbiegł do mnie. Przez co zobaczyłam wyraźnie zarysowaną wyraźnie szczękę chłopaka ,dzięki zapalonej przed chwilą lampie.
No tak jakby nie mogła się wcześniej zapalić, kiedy nic nie widziałam.Cholera faktycznie, Violett miała rację.
Co z tego że na filmikach widziałam, ale na żywo muszę przyznać, że o wiele lepiej wygląda. Nie żebym go stalkowała.
Jego kręcone lekko, brązowe włosy rozwiane w każdą możliwa stronę były czymś, na co chce się patrzeć. Jego brązowe oczy w których można zatonąć, nie mówiły kompletnie nic.
Tak swoją drogą to współczuję jego przyszłej żonie.
Tak topić się w nich codziennie, to nie wiem czy to takie dobre rozwiązanie.Chłopak przerwał ciszę, zrozumiał chyba, że się nie odezwę.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie - po czym wkradł mu się na usta figlarny uśmieszek.
Swierdziłam, że odpowiem od niechcenia, bo przecież jest zima a ja jeszcze muszę tego stopa łapać, ręce mi odpadną od machania.
-No tak jakoś tak wyszło - powiedziałam wymijająco.
I jak na złość zaczął padać śnieg.
No naprawdę, co to jakiś dzień pecha?!- Ja musze juz iść do do... -
Nie zdążyłam dokończyć, bo brunet zdążył mnie wyprzedzić.- Przecież przed chwilą ci auto holowali, jedynie gdzie możesz teraz iść to do monopolowego za rogiem-przerwał mi, wyraźnie dumny z tego powodu.
Na co zrobiłam duże oczy,
Zaśmiał się na moje zdziwienie
Skąd on..
- Tak widziałem, zabawny widok nie powiem, że nie- może i też by mnie to bawiło, gdyby to nie dotyczyło mnie.Musiałam się jakoś wytłumaczyć bo jeszcze wyjdę na gorszą kretynke, chociaż i tak się nabijał w najlepsze.
- No tak, ale mieszkam niedaleko. Nie chciało mi się spacerować dzisiaj to wzięłam auto - kurde, ale ja jestem dobra w ściemnianie jednak.
- Z tego co wiem nikt z firmy ojca nie jest z tego miasta - kurcze, dobra jak widać nie jestem. Ani trochę.
- Ale przeprowadziłam się tu ostatnio- powiedziałam, chcąc brzmieć pewnie.
Chłopak po usłyszeniu tego zaczął się tak głośno śmiać, że na całym opustoszałym parkingu się aż echo zrobiło.
- Moglibyśmy ta przepychankę w najlepsze ciągnąć, ale pada śnieg, a ja nie chce być chory. Więc chodź podwiozę cie- powiedział neutralnym głosem, w międzyczasie podążając w kierunku swojego auta zgaduje.
Na co ja się zaczęłam śmiać tym razem, bo przecież ja go nie znam i mam wsiąść do auta obcego faceta?!
Na co u chłopaka wymalowało się na twarzy totalne zdezorientowanie.
- Nie wsiądę to twojego auta jeszcze mnie gdzieś wywieziesz - po czym po prostu sobie odeszłam.
Na szczęście nie szedł za mną..
Teraz złota myśl, gdzie niby mam tego stopa złapać?!
Jak tu żadnych aut nie ma, co to za miasto odludne.W końcu zobaczyłam światła, a to dobry znak.
Jednak ktoś tu żyje.
Automatycznie zaczęłam machać ręka, z wysuniętym kciukiem.
Oby to tylko nie był jakiś nawiedzony typ.Auto się zatrzymało, uratowana. Czułam się jak małe dziecko które dostało lizaka pomimo, że trzęsłam się z zimna, jak galareta.
Po czym weszłam do auta i zamknęłam drzwi.
Chciałam juz coś powiedzieć, ale osoba obok mnie wybuchła gromkim śmiechem.
Dobra to jest nawiedzony typ, tylko trochę inaczej.
No, ale naprawdę czemu akurat on?!
Już chciałam wysiadać, ale chłopak był szybszy i zablokował drzwi.- Serio nie chciałaś ze mną jechać bo mnie nie znasz, a weszłabyś do auta zupełnie randomowego człowieka? - i dalej się śmiał w najlepsze.
Jak myślałam, że nie mogę zostać gorszą kretynką, to właśnie nią zostałam.
Przez całą drogę powtarzał ze nigdy nie zrozumie kobiet.
Jak dobrze, że ja też siebie nie rozumiem.
A reszty to już w ogóle.Po chwili ciszy odezwałam się.
- Właśnie dotarliśmy do punktu docelowego, a tu tylko skręć w prawo-
jak powiedziałam, tak chłopak zrobił.- Okłamałaś mnie już dwa razy.
Mam nadzieję, że przynajmniej pod dobry adres cię podwiozłem - powiedział z uśmiechem na ustach.Otworzyłam drzwi i się nachyliłam.
- No nie gadaj, że miałbyś wyrzuty - po czym chłopak przewrócił oczami, wychodząc z auta.- Wątpię, podwiozłem cię pod dom, nie ważne pod czyj, radź sobie. - powiedział dość wymijająco.
- Jaki dupek no - na odchodne powiedziałam sama do siebie, najciszej jak umiałam.
- Po prostu Brayn, słońce - kurde czyli słyszał, no przynajmniej znam jego imię.
Czemu on do auta nie wchodzi przecież zimno jest, a mówił że chory nie chce być.
Zachowywał się co najmniej jakby na coś czekał.- A ty? Nie przedstawisz mi się? No chyba, że w tej kwestii też ściemnisz, to nie chce wiedzieć. - przy tym opierając się rękami o auto.
Hmm jak nie chce wiedzieć to nie.- Jestem Rosie. -powiedziałam zadzierając głowę ku górze.
Po minie chłopaka byłam gotowa uwierzyć że łyknął.
Chociaż tyle mi się udało.Już stalam pod drzwiami z zamiarem otworzenia ich, kiedy chłopak się nagle odezwał.
- Na razie, Stella! -krzyknął.
I odjechał, kurde ale jak?!
Muszę przyznać, kłamanie to nie moja najlepsza zaleta.Weszłam do domu, w między czasie zdejmując buty i kurtkę. W całym domu panowały wrzaski.
CZYTASZ
Zbiór (Nie) Jasnych Myśli
Romance~ Czarna otchłań była jak machina gniotąca wszystko wokół, rozrywała resztki odłamków uczuć - mimo to, pojawiło się słońce, które poraziło ciemność, nie oczekując nic w zamian ~ * ~ I chodź różnili się jak...