8.

378 21 7
                                    

Obudziły mnie odgłosy głośnego śmiechu Issaca, dochodzącego z kuchni.
Stwierdziłam że pora wstawać z całkiem wygodnego łóżka.
Nie sądziłam, że w pokoju gościnnym może być aż tak wygodne, a jednak.

Ubrałam się w jasno niebieską bluzkę na ramiączkach oraz w czarne dresy.
Po czym wyszłam z pokoju, zauważając Lilly, która miała całą twarz w mące.
Kolejno, mój wzrok sięgnął Issaca, który płakał ze śmiechu, trzymając się za brzuch.

- Jak chciałaś jasny puder, mogłaś powiedzieć. Issac i ja byśmy ci na pewno kupili - powiedziałam do dziewczyny. Na co Lilly spojrzała spod byka w moim kierunku.
A Issac śmiał się jeszcze bardziej.

- Ja nie wytrzymam. Muszę wyjść się przewietrzyć, inaczej się poszczam ze śmiechu- powiedział chłopak, w międzyczasie dusząc się śmiechem.

- Cieszcie się, macie jakąś godzinke na te wasze babskie ploteczki- dodał. Ubierając chaotycznie lewego buta na prawą stopę, jeszcze nie swojego.

- Jakbym wiedziała, że będziesz próbował ubierać moje buty. Zabrałabym ze sobą szpilki. - skwitowałam, na co oboje się zaśmieli. Chłopak wyszedł, a ja wróciłam wzrokiem do Lilly.

- A ty zmyjesz tą mąkę z twarzy, czy zamierzasz tak chodzić cały dzień? -zapytałam ze śmiechem.
Na co dziewczyna spojrzała się na mnie ze zdziwionym wzrokiem. Wkrótce potem zrozumiała.

- Myślę, że dzisiaj wyjdę tak w miasto i będę wyznaczać tańszą markę podkładów, zostaniesz moim menadżerem? - zapytała i zabrała się za zmywanie mąki z twarzy.

- Myślę, że byłabym najgorszym twoim menadżerem w historii. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

Przez godzinę kłóciłyśmy się, który piesek jest słodszy, chow chow czy mops. Czasem zachowujemy się naprawdę jak dzieci, a mając po dziewiętnaście lat to zgaduje, że nie przystoi.
Ale skąd mamy wiedzieć co przystało, kiedy nigdy wcześniej nie byłyśmy w tym wieku. Dlatego najlepszym rozwiązaniem jest zostanie po prostu sobą.

Niedawno po tym wrócił Issac, z którym zabraliśmy się na urodzinowe zakupy, które zbliżały się wielkimi krokami.

Zawsze chciałam mieć jaśniejszy brąz włosów, ale jakoś nigdy nie miałam w sobie tyle odwagi żeby je farbnąć, ale Lilly zdążyła tym razem mnie namówić. Teraz siedząc przed nią nie mogę uwierzyć w jej poczynania. Jeszcze dobrze nie ruszyła specjalnym pędzlem do farbowania, a już zastygła w bez ruchu.

- Jak coś to nie moja wina, kiedy źle wyjdzie. Także proszę skargi i zażalenia składać do...- przerwała. Kiedy Issac wszedł do salonu.

- Do Issaca! Przyjmiesz to na klatę prawda? -  zapytała, kierując pytanie do swojego chłopaka.
Na co zdezorientowany chłopak, kiwnął głową na tak. Nie wiedząc na na co się zgodził.

Koniec końców ten kolor nie wyszedł jak byśmy chciały. Miał być jaśniejszy, a wyszedł ciemniejszy.

     
                             ***
Impreza trwała w najlepsze, co prawda byłam już lekko wstawiona, ale wszystko ogarniałam razem z Liliy, która nie piła.

Nie znałam połowy osób, ale wydaje mi się, że zamieniłam chociaż po jednym zdaniu z każdym.
Rozglądając się po pomieszczeniu zauwszylam różne osoby, jedni pili, drudzy tańczyli, a jeszcze trzeci siedzieli i rozmawiali.
Kiedy dostrzegłam jakiegoś chłopaka, który kombinował coś przy balkonie, od razu zaczęłam iść w jego stronę mając złe myśli w głowie.

Kiedy chłopak po prostu się wychylił i spadł z balkonu. Wszystkich oczy w pomieszczeniu skierowały się na balkon, podbiegając do niego. Na szczęście balkon był nisko.
Po chwili chłopak wstał z trawy, otrzepał się i spojrzał zdziwionym wzrokiem na balkon pełny ludzi.

Zbiór (Nie) Jasnych MyśliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz