Widząc Aarona przy tych drzwiach, trzymającego niewielkich rozmiarów walizkę, jakby nastała ciemność. Chyba nasza pierwsza poważna kłótnia od bardzo dawna, nigdy, aż tak się nie zdążyliśmy pokłócić, dlatego teraz jest tak pewnie ciężko.
Chciałam krzyczeć, uwolnić się ze złych emocji, a jedyne na co mój organizm pozwolił, to istny ból ze stresu. Chciałam płakać, ale juz nie mogłam, byłam zbyt zmęczona.
Podchodząc do łóżka, w celu zabrania mojej koszulki do spania zauważyłam przy oknie wysoka postać chłopaka, który trzymał cos w reku. Otwierając okno zauważyłam, ze to właśnie moja poduszka wyrzucona wczesniej pod wpływem emocji.
-Chyba nie chciałaś spać na dworze?- zapytał lekko się uśmiechając, podając w międzyczasie moją własność.
Nie myśląc za wiele wpusciłam chłopaka o ciemnej karnacji do swojego azyla. Chłopak patrząc mi w oczy, chyba zrozumiał, że nie warto poruszać tematu przez, który się tak beznadziejnie czuje. Patrzył po prostu w moje oczy, nie robiąc kroku w przód, nie odzywając się, jakby każdy zły ruch, każde źle dobrane słowo miało rozpętać burze. Ciemny brunet pokonał dzielącą nas przestrzeń i objął tak mocno jak tylko mógł.
-Będzie jeszcze pięknie Stell- odezwał się dość przejęty, gładząc moje plecy.
Usłyszałam te słowa i tak bardzo chciałam, aby wypowiedział je ten jeden naburmuszony chłopak, żeby to Brayn stal właśnie tu i mnie przytulał, jego ramiona wydawały się cieplejsze i większe, mogłam się w nich schować przed całym światem. Wesley jest przystojnym, dobrze zbudowanym chłopakiem, ideałem każdej możliwej dziewczyny, tymczasem ja go porównuje do Hemmina, mam cos czego inni nie maja, ale nadal tak nie wyobrażanie nie potrafię odnaleźć się w tych ramionach. Dlaczego więc tak jest, dlaczego nie mogę się tak czuć w ramionach Wesleya, dlaczego to jego pierwszego nie poznałam, o ile miałoby to wtedy jakiekolwiek sens. Chwila minęła, a ja odsunęłam się od chłopaka z chowanym przeze mnie grymasem.
Nie potrafię zrozumieć dlaczego tak bardzo przywiązuje się do ludzi, przecież to jest tak bardzo niebezpieczna rzecz na świecie, chce się tego pozbyć, ale z drugiej strony też nie chce. Mam dopiero dziewiętnaście lat, a nie potrafię zrozumieć siebie i tego całego świata, na wszystko jest kilkanaście odpowiedzi, a koniec końców się okazuje, ze żadna nie jest tą poprawną dla ciebie. Nie potrafię znaleźć dla siebie sensu w życiu, wszystko jest takie szare i nie wyraźne, wszystko mnie przytłacza, a ja chcę jedynie od życia bycia po prostu i zwyczajnie szczęśliwą.
-Chodz, przejdziemy się- odparł, łapiąc moją dłoń.
Skinęłam głową, po czym pociągnęłam chłopaka w stronę drzwi, nie miałam zamiaru pchać się w krzaki i kolejny raz tłumaczyć ojcu, przez co sobie sama krzywde robię. Wystarczy, ze się sama jak śpię kopie i wychodzą siniaki. Wychodząc z pokoju nikogo nie było widać w kuchni, jakby wszyscy się gdzieś ulotnili. Ubierając kurtkę na siebie, zauważyłam, że smycz Rekina leży na komodzie, a to oznacza tylko jedno.
-Chyba w trakcie poszukamy Rekina- odrzekłam lekko się uśmiechając.
-Jasne, dawałem mu ostatnio jeść, polubił mnie, na pewno- wspomniał z nadzieją, otwierając drzwi na zewnątrz.
- Z pewnością- zaśmiałam się, lecz śmiem w to wątpić.
Nie sądzę żeby tak było, ale nie będę go wyprowadzać z tej złudnej nadziei, tylko to mu zostało. Idąc za chłopakiem zrozumiałam, ze on nie ma samochodu tylko zwyczajny zielony motor.
Za jakie grzechy ja się zgodziłam.
-Może pojedziemy moim autem?- zaproponowałam wskazując, na zaparkowane auto w oddali.
CZYTASZ
Zbiór (Nie) Jasnych Myśli
Romance~ Czarna otchłań była jak machina gniotąca wszystko wokół, rozrywała resztki odłamków uczuć - mimo to, pojawiło się słońce, które poraziło ciemność, nie oczekując nic w zamian ~ * ~ I chodź różnili się jak...