23.

294 16 13
                                    

Chłopak wziął klucze, które nawet nie wiem kiedy zgarnął z mojego pokoju po czym zamykał drzwi. Po chwili chciał zejść z trzeciego schodka, którego ja już nawet nie zauważam. Nie zliczę ile razy po pijanemu leżałam na tych schodkach, a wyglądają na takie niewinne, w końcu są dość małe i w małych odległościach, w dodatku jest ich tylko cztery. Dlatego zdziwieniem było to, że chłopak właśnie z nich spadł. Na szczęście mnie puścił i mogłam odskoczyć na równe nogi. Żałuję tylko, że nie wzięłam telefonu. To, aż prosiło się o zdjęcie.

- Nigdy więcej nie zabieramy twojej kołdry, zresztą kto tu postawił te schody - mówił dość pretensjonalnie, w międzyczasie wstając na równe nogi.

Nie rozumiem skąd te pretensje, to przecież nie wina schodów, że nie potrafi patrzeć pod nogi.
Po chwili wybuchłam gromkim śmiechem, tak wiem późny zapłon. Ale lepiej teraz niż później.

- No dobrze, jak nie moją to twoja weźmiemy-  powiedziałam wyraźnie rozbawiona, na co chłopak przewrócił oczami, wchodząc do granatowego camaro.

- Wow, nowe auto? Ostatnio jeździłeś mercedesem - zapytałam bezmyślnie, przypominając sobie inne auto. No chyba, że coś mi się pomyliło.

-Można tak powiedzieć - odpowiedział wymijająco patrząc w moja stronę.

- To z 2016 roku? - zapytałam patrząc się na czerwone siedzenia i deskę rozdzielczą.

- Aaa to niech zostanie tajemnicą - powiedział zaczepliwie nachylając się nade mną.

Nie lubię jak tak krótko i wymijająco mówi, przez to czuje się jakbym robiła z nim nachalny wywiad. Chyba nie wie jak jest to odbierane przez innych. Nie sądzę, że jedynie mi to przeszkadza. Ale z drugiej strony to Brayn on już taki jest, nie przejmuje się ludźmi.

-Hmm, no to się dowiedziałam-  skwitowałam ignorując wzrok bruneta, łapiąc w międzyczasie za klamkę od  drzwi samochodu, nieudolnie ponieważ brunet zdążył zablokować drzwi.

- Nie ze mną takie numery - powiedział uśmiechając się od ucha do ucha. Po chwili zauważając zapalające się światło w kuchni.

Chłopak w mgnieniu oka odjechał z mojej posesji przy zgaszonych światłach.

- Teraz to na pewno powiedzą, że mnie porwałeś. Widzisz doigrałeś się - powiedzialam krzyżując ręce w międzyczasie.

-Tym bardziej, że zapomnieliśmy wziąść twojej kołdry ze schodów - powiedział pewny siebie brunet z rozbawieniem na twarzy.

- Ciebie to bawi?! - krzyknęłam bez myślnie.

Jak mogłam zapomnieć wziąść kołdrę. Kurde, co sąsiedzi pomyślą. Albo ktoś kto zapalał u mnie w kuchni światło. Mam nadzieję, że jakimś magicznym sposobem ona zniknie z tamtego miejsca. Po chwili przypomniało mi się, że mam przecież brata, który może ją wziąść. Co prawda nie wiadomo czy odbierze, ale spróbować zawsze można. Niedługo po tym zaczęłam szukać telefonu po kieszeniach, no tak nie ma. Dlaczego, dlaczego to mi się musi zdarzać. Czasami myślę, że mam pecha podwójnego przez ludzi, którzy go w ogóle nie mają. Zero sprawiedliwości. Bez pecha o wiele lepiej by się żyło. Mniej wpadało na drzwi a więcej na słodkie pieski. Pogrążona w narzekaniu, aż zapomniałam, że jadę w nieznane.

- Gdzie jedziemy? - zapytałam po chwili. Nie lubię ciszy, wolę coś głupiego powiedzieć albo zapytać się sto razy o to samo niż siedzieć w niekomfortowej ciszy. Podziwiam naprawdę ludzi którym cisza nie przeszkadza będąc w towarzystwie.

- Do lasu. Wsadzę cie w beczkę i zakopie w lesie, co ty na to? - powiedział chłopak, podnosząc tym samym jedną brew, po chwili patrząc się w moja stronę.

Zbiór (Nie) Jasnych MyśliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz