Wchodząc do mieszkania po pracy, usłyszałam w wejściu kilka radosnych głosów, które wydobywały się z kuchni. Jeden głos kojarzył mi się z kompletną radością, którego dawno nie słyszałam. Po chwili wchodząc do kuchni doznałam szoku, rodzice z moim bratem siedzieli przy stole jedząc ciasto z pewną osobą której naprawdę się tu nie spodziewałam.Z rozmyśleń wyrwała mnie najbardziej nieoczekiwana osoba w tym pomieszczeniu.
- No wiesz, zaraz się obrażę! Tak witasz swoją najlepszą osobę na świecie?! - powiedziała pretensjonalnie dziewczyna, w międzyczasie odkładając kawałek ciasta. Wiem, że powinnam coś powiedzieć, nie wiem przynajmniej podejść, ale totalnie mnie zamurowało.
- Lilly, co ty tu robisz? - zapytałam dość rozbawiona, patrząc na pełne jedzenia usta brunetki.
-Jem - odpowiedziała wzruszając przy tym ramionami, formując w tym samym czasie najpiękniejszy uśmiech jaki mogła mi w tej chwili podarować.-Powitanie godne medalu, nie ma co siostra - powiedział Aaron klepiąc mnie po ramieniu, po chwili wychodząc z kuchni.
- No właśnie, nie tyle tu jechałam żeby usłyszeć te słowa - powiedziała pretensjonalnym tonem brunetka, patrząc na mnie gardzącym spojrzeniem.
- Coś się stało, że przyjechałaś? - zapytałam nalewając pomarańczowy sok do szklanki, w międzyczasie patrząc na wychodzących rodziców z kuchni.
- No wiesz?! - po chwili podniosła się z siedzenia podchodząc do mnie, zabierając tym samym szklankę do której nalałam przed chwilą napój.
- Kot ci może zdechł? - zapytała biorąc łyk soku.
-Lilly- powiedziałam karcącym tonem w stronę brunetki. Na żarty się jej zebrało, kiedy ja jestem naprawdę ciekawa.
Oczywiście nie zawsze przyjeżdżała jak coś się dzieje, ale zawsze warto sprawdzić. Teraz przynajmniej wiem, że czegoś mi nie chce powiedzieć.
- Nie zdechł? - zapytała śmiejąc się cicho pod nosem.
- Jesteś okropna - skwitowałam i zaczęłam prowadzić się w stronę schodów, prowadzących do mojego pokoju.
- Nie zapominaj, że ty też - po czym wraz ze mną weszła do mojego pokoju.
- Ooo, a to co? - zapytała, biorąc obraz w swoje ręce, poruszając brwiami.
- Głupio wyszłaś, ale ten przystojniak całkiem całkiem, mogłabyś się postarać i też zrobić przynajmniej znośną minę - powiedziała z wyrzutem, po chwili ukazując swój uśmiech, którego tak dawno nie widziałam.
-Lilly naprawdę?- zapytałam otwierając okno w swoim pokoju.
- No co, nic o tym nie wspominałaś. Muszę cię jakoś ukarać - powiedziała siadając na krześle obok toalety, biorąc do rąk gazetę.
- Ale spokojnie, przy drinku mi opowiesz, Aaron już się szykuje. - powiedziała uśmiechając się od ucha do ucha, po chwili wstała z krzesła i pokazała na moją szafę do której chciałam podejść.
- Już szukałam, ubierz tą czerwoną z czarnymi spodniami - powiedziała nim zdążyłam otworzyć szafę, po chwili usłyszałyśmy donośny dzwonek do drzwi.
-Ubieraj się, ja otworzę.- nim zdążyłam cokolwiek zrobić już jej nie było.
Lilly nie zawsze była taka pobudzona, zazwyczaj to ona była tą rozsądniejszą z naszej dwójki. A teraz zachowuje się jakby była chodzącą bombą z adrenaliną.
Cieszy mnie to, ale z drugiej strony trochę nie pokoi, bo jednak nie wiem o co chodzi. Mogę tylko snuć teorie. Ubierając do czerwonej bluzki z odkrytym brzuchem srebrny łańcuszek, usłyszałam śmiechy dochadzące z dołu.
Po czym kierowałam się w stronę schodów z pewnym zaciekawieniem.
CZYTASZ
Zbiór (Nie) Jasnych Myśli
Romance~ Czarna otchłań była jak machina gniotąca wszystko wokół, rozrywała resztki odłamków uczuć - mimo to, pojawiło się słońce, które poraziło ciemność, nie oczekując nic w zamian ~ * ~ I chodź różnili się jak...