Czasami słowa nie mają żadnego pokrycia, dlatego warto zerwać róże nim nastanie noc, a następnie przyglądać się jak zwyczajnie więdną.
Po patrzeniu w gwiazdy został jedynie chłód, a ja nie chciałam niepotrzebnie się narzucać. Minęły trzy tygodnie bez słowa wyjaśnienia, znikł jakby mi się tylko przyśnił, ale jak to możliwe kiedy jeszcze trzymam w szafie jego bluzkę, której nie zamierzam swoją drogą mu oddać. Usprawiedliwienia wobec tego chłopaka nieustannie zaprzątały moją głowę i można uznać, że coś się mogło stać, ale nie stało. Tydzień temu rozmawiałam z Molly, która zwyczajnie powiedziała, że Hemmin ma parę niezałatwionych spraw i spędza nad nimi naprawdę całe dnie, lecz nie jestem przekonana do jej informacji. Dziewczyna od czasu mojego porwania diametralnie się zmieniła, jest oschła i oziębła, chyba nawet chciała mi dać do zrozumienia żebym zwyczajnie zapomniała kim jest Hemmin, a chłopaki mam wrażenie, że po prostu przede mną uciekają. Mike widziałam tylko raz przez całe trzy tygodnie, kiedy przypadkiem zauważyłam go w sklepie, chłopak zachowywał się jakby się nic nie stało i tak też w to uwierzyłam. Natomiast po spotkaniu Nicka, który szukał u mnie dyskretnie Brayna, zaczęły się totalne podejrzenia, które ostudził Scoot. Scoot zachowywał się dość normalnie, nie unikał mnie i moich połączeń, po prostu był i omijał zwinnie tematy związane z Hemminem. Za to zachowanie mojego brata zmieniło się diametralnie, to już nie jest ten sam Aaron. Aaron kochał rodzinę, troszczył się o nią i dbał. Był po prostu moim małym chłopczykiem. Teraz? Teraz nie wiem kim jest ten człowiek, z ojcem mijają się bez słowa wręcz idealnie, a ze mną się tylko i wyłącznie za dnia wita, a wieczorem żegna. Mam naprawdę dość tej ciszy. Wszyscy zachowują się jakby się nic nie stało, jakby dla nich czas płynął, a ja jakbym obudziła się zbyt późno z jakiejś amnezji i zaczęła być powietrzem.
Naprawdę nie wiem gdzie popełniłam błąd, ale moje życie poraz kolejny zrobiło się ponure, bez kolorów i nie wiem kompletnie jak z tego wyjść. Oświetlili mi droge, później ją gasząc. I może to normlane, że ludzie odchodzą bez słowa, ale niestety dla mnie to było totalną abstrakcją.
Oczywiście, sztukę samotności opanowałam do perfekcji. Przywykłam do budzenia się samej, przywykłam żyć bez ciepłych słów, przywykłam do pustego domu.
Nauczyłam się tak naprawdę, że człowiek sam dla siebie może stanowić jakiekolwiek źródło szczęścia.
Każdy kto doznał dna, wie jak każde emocje stają się przytłaczające, odcinanie się od wszystkiego, od wszystkich najbliższych ci osób, samotność staje się twoim najbliższym i najlepszym przyjęcielem jakiego do tej pory mogłaś tylko poznac, oplata cie ciasno swoimi dłońmi, a w środku coraz bardziej giniesz w chaosie, który sama zbudowałaś, bo gdy leżysz sam na dnie ciężko się podnieść.
Mimo to czujesz nadal nieokreślone szczęście, lecz to pułapka bez wyjścia.
Wracając ze sklepu z karmą dla Rekina, zaczął padać deszcz. Nie czekając ani chwili dłużej, założyłam ciemny kaptur na głowę i zaczęłam biec, czując mokre kropelki na swojej twarzy. Ale w jednej chwili patrząc na otaczających mnie ludzi z parasolkami zrozumiałam, że to tylko deszcz. Zimny i mokry, ale to z nim mogłam płakać schowana pod kołdrą, nie z mamą nie z Lilly, tylko z nim. Chyba zwariowałam, ale czuje jak szybko bije moje serce i wiem, że niebo je też musi mieć, inaczej skąd te krople deszczu. Nie myśląc za wiele położyłam się na zimnej opustoszałej ulicy, a deszcz nie ustawał nawet przez chwile, krople deszczu były niemalże tak zimne jak biały śnieg, który dotykało się bez rękawiczek. Po chwili kątem oka ujrzałam pewną postać, która położyła się obok mnie.
-Jak chcesz mogę być twoim słońcem kiedy przestanie padać-odrzekł, przez co zaczęłam się głośno śmiać i spojrzałam na osobę obok mnie z politowaniem.
CZYTASZ
Zbiór (Nie) Jasnych Myśli
Romance~ Czarna otchłań była jak machina gniotąca wszystko wokół, rozrywała resztki odłamków uczuć - mimo to, pojawiło się słońce, które poraziło ciemność, nie oczekując nic w zamian ~ * ~ I chodź różnili się jak...