16.

138 15 0
                                    

Dzisiaj musiałem wrócić do szkoły. Odwlekałem ten moment najdłużej jak mogłem, ale w szkołach nie dają taryfy ulgowej.

To było okropne.

Wszyscy zachowywali się tak normalnie. 

To znaczy... osoby, które znały cię lepiej chodziły naprawdę smutne, ale wszyscy inni udawali jakby nic się nie stało.

Cały świat to robił.

Nie rozumiałem tego. Jak oni mogli nie rozpaczać po utracie kogoś tak wspaniałego jak ty?

Spotkałem Alice na korytarzu.

Podbiegła do mnie i spytała: Widziałeś gdzieś Vicky? Znowu się spóźnia?

Powiedziała to tak spokojnie, że czułem jak moje serce uderza o ziemie z głośnym hukiem. Chwilę później dotarło do niej to co powiedziała i wybuchła głośnym płaczem.

I tak oto staliśmy na samym środku korytarza płacząc jak dzieci. 

Nikt nie zwracał uwagi, a przynajmniej tak mi się wydawało. Nawet jeśli - nie obchodzi mnie to.

I wtedy pierwszy raz od twojego pogrzebu to poczułem.

Poczułem, że jesteś obok. Że głaszczesz mnie po ramieniu i pocieszasz.

To dało mi siłe na zebranie siebie i Alice.

''Musimy sobie radzić, Al. Ona wciąż tu jest i nie chce widzieć jak płaczemy.'' powiedziałem, a Alice chwilę później zniknęła za drzwiami toalety.

Vicky, tak bardzo cię kochamy.

Twój, Harry xx

i loved you || h.s. (kontynuacja ydlm)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz