"Byłeś moim aniołem śmierci. Dla ciebie byłam w stanie zginąć."
°Pretty face, dark soul°
Mogą się pojawić:
*przekleństwa
*sceny erotyczne
Nie wyrażam zgody na kopiowanie w jakikolwiek sposób książki
Książka jest mojego Autorstwa. Nie jest to żaden...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Chciałabym was poinformować, że postanowiłam, iż napiszę dylogię i tak to jest pierwszą część Dylogii "Angel". Dajcie znać co o tym myślicie.
Miłego czytania moje maleństwa 💋
🥀🥀🥀🥀🥀🥀🥀🥀🥀
Wpatrywałam się w ciemne tęczówki starając się wyszukać w nich choćby odrobinki złości. Nic takiego nie znalazłam. Owszem był w nich smutek, zmartwienie, ale i ogromna nadzieja. Zero złości. A twarz blondynki była tak opanowana, że ciężko było mi uwierzyć, iż jest to moja Millie, która dowiedziała się o tym co się stało.
- Wydajesz się taka spokojna - powiedziałam cicho, a dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.
- Bo wiem, że nic mu nie jest. Rozmawiałam z nim dzisiaj. Oprócz tego, że jest lekko obolały to ma się świetnie. Niepotrzebnie się obwiniasz Madeleine - odparła, a ja wykrzywiłam twarz z bólu. Nie był to był fizyczny, a przygniatający ból poczucia winy.
-Leży tam przeze mnie. Mogło się to gorzej skończyć - zaczęłam.
- Mogło, ale nie skończyło. Jest wszystko dobrze. Proszę cię, przestań się zamartwiać. Wiesz jak nie lubię, gdy popadasz w taki humor - mówiła spokojnie.
- To mogło spotkać każdego mojego bliskiego. Co jeśli - zatrzymałam się, a na samą myśl o tym co chce powiedzieć przeszły mnie ciarki - co jeśli byłabyś to ty, albo Austin, albo moi rodzice i nie byłoby tam nikogo, kto zdołałby was uratować? Millie jestem dla was zagrożeniem - powiedziałam, a mój głos delikatnie się załamywał.
Nie czułam się tak źle od dobrych wielu lat. Teraz męczyły mnie wyrzuty sumienia, że to właśnie przeze mnie Tyler leży w szpitalu. Nieważne, że jego stan jest stabilny i że czuję się wręcz cudownie, ale tam leży. Został postrzelony przeze mnie.
- Posłuchaj mnie Madeleine. Nic nie jest twoją winą. Jesteś niewinna. Nic nie zrobiłaś. Jedynymi winnymi w tej całej sytuacji są Twoi rodzice i Fernandez. Uspokój się już, proszę - powiedziała, a ja trochę się uspokoiłam.
W dalszym ciągu zjadały mnie wyrzuty, ale przy Millie i jej słowach one słabły. Przyjaciółka za wszelką cenę próbowała mnie sprowadzić na ziemię. Ethan kręcił się po moim domu, nawet jak przyjechała Millie. Dotrzymywał obiecanego słowa i nie opuszczał mnie ani na chwilę. Mało brakowało, a do łazienki szedłby ze mną - ba, nawet by za rączkę potrzymał podczas sikania. Nie miałam mu tego za złe, cieszyła mnie jego obecność, ale wciąż byłam na niego zła. W dalszym ciągu mój rozum prowadził walkę z sercem.
- Jeśli już się uspokoiłaś, to może odwiedzimy Tylera i sama się przekonasz, że nikt nie ma ci za złe temu co się stało? - spytała, a ja skinęłam głową.