XII

1.5K 70 78
                                    

Są w naszym życiu takie chwile, w których świat się zatrzymuje. Tak jakby ktoś miał moc i zatrzymał czas. W takiej chwili nie liczy się nic i nikt. Tą chwilą u mnie był moment w którym moje usta złączyły się z ustami Ethana. Czułam się wtedy tak cholernie bezpieczna. Zapomniałam o wszystkim. Liczył się tylko on. Mimo dość dużej ilości alkoholu w moim organizmie, czułam się trzeźwa. Myślałam trzeźwo, a przynajmniej tak mi się zdawało. Odczułam okropne ukłucie, gdy się odsunął. Pustkę, gdy jego usta przestały stykać się z moimi. Wyszedł trzaskając drzwiami. Pozostawił mnie samą, a ja nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Szara rzeczywistość uderzyła we mnie ze zdwojoną siłą. Nie powinnam, a bardziej nie mogłam coś czuć do Ethana. Moje życie jeszcze bardziej się pokomplikowało. Świat pełen nienawiści i złości był częścią mojego życia. Anioły z którymi kiedyś tańczyłam już całkiem zniknęły, pozostały demony.

Usiadłam na parapecie i przetarłam twarz dłońmi. W głowie kręciło mi się okropnie, a czas teraz leciał nieubłaganie szybko. Ludzie na podwórku bawili się, a alkohol lał się litrami. Nie jedna młodsza ode mnie dziewczyna podejmowała teraz zapewne pijacką złą decyzję, której z rana będzie bardzo żałować. Moja mama powtarza, że póki jestem młoda powinnam się bawić, ale z umiarem. Powinno się znać granice. Wszyscy jakieś mają i za żadne skarby nie powinno się ich przekroczyć. Może Ethan wyszedł pozostawiając mnie samą bez żadnego wyjaśnienie, bo przekroczyłam jakąś jego granice. Może złamałam tym jakąś zasadę.

Czasami moja niewiedza mnie przeraża. Nikt nic mi nie mówi. Każdy omija temat zasad bądź tego w jak dużym niebezpieczeństwie są moi bliscy. Staram się chronić innych i tylko dlatego nie wyszłam z inicjatywą wyjazdu do Hiszpanii. Nie mogłam uciec tak jak zrobiła to Eve. Teraz musiała tu wrócić, bo inaczej skończyło by się to bardzo źle. Mój wyjazd również mógł się skończyć źle. Moim zadaniem jest chronić tych, których kocham, a mogę tego uczynić tylko zostając w Vegas.

Wzięłam głęboki wdech i rozejrzałam się po całym podwórku. Szukałam tam kogoś, kto mógłby mnie zabrać do domu, bądź gdzieś gdzie nie czułabym się jak wrak własnej siebie. Zeszłam z parapetu i powolnym krokiem wyszłam z pokoju. Głośna muzyka z dołu wręcz dudniła mi w uszach, a z każdym krokiem robiło mi się ciemniej przed oczami. Obraz się zamazywał, a ja nie widziałam nikogo znajomego. Powoli zeszłam na dół, a tam potknęłam się i na kogoś wpadłam.

- Przepraszam - wymamrotałam, próbując się podnieść.

-A mogłaś zostać w pokoju. - Od moich uszu odbił się zachrypnięty i bardzo kojący głos.

Chłopak podniósł mnie, a ja bez żadnej walki poddałam się jego sile. Wtuliłam się w jego szyję i zaciągnęłam się charakterystycznym zapachem jego perfum.

- Ładnie pachniesz - powiedziałam, a reakcją na moje słowa był cichy śmiech. - Pachniesz jak mój bohater, albo jakiś książę z bajki. - To co mówiłam już całkowicie nie było przemyślane. Nie skonsultowałam tego z mózgiem, po prostu mówiłam to co mi ślina na język naniosła.

Brunet położył mnie na łóżku, a ja ponownie odczułam pustkę. Spojrzałam na niego i choć rozmazywał mi się okropnie obraz, to i tak wyłapałam te zabójcze niebieskie tęczówki. Chłopak usiadł na fotelu obok okna, którego wcześniej nie widziałam. Rozejrzałam się po pokoju i dopiero ogarnęłam, że nie jestem tam gdzie wcześniej.

- Co to za pokój? - spytałam, a Nash się zaśmiał.

- Tajemny pokój gościnny - odparł, a ja przegryzłam wargę.

- Wolałabym żebyś zabrał mnie do innego tajnego pokoju. - Chłopak ponownie się zaśmiał, a jego śmiech przyjemnie odbił się od moich uszu.

Angel Of DeathOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz