XXX

661 43 19
                                    

                  - Czyli wszystko ustalone? - spytała Eve wpatrując się na mnie oczekująco.

- On nas zabije na miejscu - zaśmiałam się, a reszta do mnie dołączyła.

Wbrew Ethanowi postanowiłam zrobić mu imprezę niespodziankę. Eva kilka razy mówiła, że to może być lekko głupi pomysł, ale ja uważałam, że raz się żyje. Miałam być na jego urodzinach ten jeden raz i chciałam, by spędził je ten jeden raz świętując. Owszem stresowałam się tym pomysłem, ale szczerze mówiąc w nosie miałam jego wymysły.

Egoistycznie.

- Raz się żyje. Kurde chłop przed nami przez wiele lat ukrył datę swoich urodzin - odparł Gavin. - Należy mu się taka impreza. Będzie zabawa do rana. Zresztą jak będzie się srał to powiemy, że to zwykła impreza tylko, że na niej jest on gościem specjalnym, a jak dalej będzie się srał to najwyżej powie się, że to nauczka za jego wredne wybryki.

- Gavin, ile lat znasz Ethana? - spytał Tyler, a chłopak uniósł brew. - Nawet Madeleine wie, że Nash takich rzeczy nie lubi, a zna go krócej od ciebie - powiedział, a Willey spojrzał na mnie błagalnie.

- Nie bądź pizda Duncan - wtrącił się Austin. - Będzie śmiesznie.

- Wezmę to na siebie - powiedziałam, a reszta spojrzała na mnie.

Czułam się jakbyśmy planowali jakiś zamach a nie imprezę urodzinową. Byliśmy podzieleni na tych co są za i na Tylera. Było nas  o wiele więcej, ale Duncan zaczął wyciągać takie argumenty, że w końcu poddała się Millie i do niego dołączyła. Eve się przekonała do naszego planu i nie dała się przekabacic na stronę Tylera. Chłopak i tak się nie poddawał. Miał rację był to głupi pomysł, ale przecież raz się żyje.

- Zresztą, dzieci i ryby głosu nie mają, a jako najmłodszy z towarzystwa też go nie masz - powiedział zadowolony Gavin, a ja powstrzymałam się od śmiechu.

- O to to - klasnął w dłonie Austin.

- Wybacz Tyler, zostałeś przegłosowany. Nie bój żaby nawet nie wspomnę, że miałeś w tym udział - powiedziałam, poklepując po ramieniu chłopaka.

- Dobra, wszystko mamy ustalone. Madeleine teraz ty masz za zadanie porwać naszego Ethana na jakieś dwie i pół godziny - odparła Eve, a ja skinęłam głową.

W dwie i pół godziny można było wiele zrobić, a ja jak na złość nie miałam żadnego pomysłu. Musiałam na szybko coś wymyślić, by ten nie zaczął węszyć, albo co gorsza nie zechciał wrócić do domu. Suknie na bal miałam już kupioną i bez sensu było jechać po drugą. Nie mogłam też tak szaleć z kasą. Mama przed wyjazdem przypomniała mi jak się umawiałyśmy i całe szczęście nie domyśliła się w jak złym stanie byłam.

W skrócie umawiałyśmy się, że i ona i ojciec do czasu mojego wyjazdu na studia będę opłacać mi życie w Vegas. Na studiach będę musiała się usamodzielnić, lub zgodzić się na ich pomoc za jednym małym warunkiem - nigdy nie wrócę do Vegas. Z jednej strony była to sprawa oczywista, ale z drugiej zawsze gdzieś tam tliło się to światełko nadziei, że jeszcze tu wrócę. Nie potrafiłam im w stu procentach obiecać, że będę się trzymać z dala od tego miejsca. Może kiedyś jak już uda mi się odciąć od tego życia i zacząć wszystko od nowa z nowymi ludźmi, na panieńskie zostanę zabrana do Vegas? To miasto przyciąga ludzi na takie imprezy. Na imprezy, które świadczą o tym, że za jakiś czas staniesz się zależna od drugiej osoby. Właśnie dlatego nie mogłam iść na ten warunek. Gdzieś tam zawsze mogłoby się zdarzyć, że tu wyląduje.

- Już teraz? - spytałam, gdy wszyscy patrzyli na mnie oczekująco.

- No, a kiedy? Kobieto nam tu czas ucieka. My tu życie ryzykujemy! - pospieszał mnie Gavin.

Angel Of DeathOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz