♔ 42 -Finally together

3K 243 12
                                    

Pip.

Pip.

Pip.

Pip.

Otwieram zirytowana oczy na ten idiotycznie wkurzający dźwięk. Od razu tego żałuję. Ostre światło z lamp razi mnie niemiłosiernie. Na mojej twarzy pojawia się grymas, kiedy próbuję przekręcić szyję. Boli jak cholera, w dodatku czuję plastikowe coś na niej. Na myśl od razu przychodzi mi, że zapewne to kołnierz ochronny, bo zapewne jest złamana. No nie dziwię się, Lancelot ciągną mnie za włosy przez spory kawałek.

Przebiega mnie dreszcz na same wspomnienia tego horroru. 

Wraca do mnie wszystko.

Porwanie.

Krytyczny stan Zayna i Harrego.

Strzał.

Zabranie dziecka.

Usiłowanie zepchnięcia mnie.

Skok Harrego z Lancelotem z klifu.

Zamykam powieki nie chcąc by łzy wydostały się na na policzki. Przegryzam wargę, na tyle mocno że po sekundzie czuję metaliczny posmak krwi. Nic jednak nie równa się z tą pustką jaką czuje w środku z niewiadomych przyczyn. Boli mnie dosłownie wszystko co jest w moim wnętrzu.

Nie wiem, czy nadal jestem w ciąży, czy poroniłam.

Nie wiem gdzie jest Zayn.

Drake.

Co dzieje się z Lancelotem i Harrym?

Nie wiem nic.

Przez dłuższą chwilę wzbieram się by usiąść. Jednak jest to nie lada wyczynem, gdyż mój brzuch boli jakbym dostała kilkanaście ostrych kopniaków. Może dostałam? Gdy zemdlałam został jeszcze Diego, nie mam pojęcia kto założył na moje plecy nakrycie.

Nie wiem nic.

Przełykam ślinę i wstrzymuję oddech, gdy staję na równe nogi. Od razu chwytam się poręczy łóżka czując się słabo. Biorę kilka głębszych wdechów i jakoś udaje wyjść na korytarz. Jednak nie trwa to długo, już sekundę później pojawia się obok mnie pielęgniarka z moim ojcem. Nie mam pojęcia dlaczego, ale odruchowo rzucam się w w jego ramiona, szlochając jak małe dziecko.

- Nie płacz skarbie, już po wszystkim. - jego uspokajający głos działa na mnie kojąco. Zaciskam mocno powieki kiedy kolejna fala szlochu przepływa przez moje ciało. 

- Gdzie Zayn? - po chwili podnoszę głowę spoglądając w jego oczy. 

- Powinnam odpoczywać. Idź do łóżka.

- Gdzie on jest? - oddalam się trochę od niego przewidując najgorsze.

- Na końcu korytarza, w sali 89. - wskazuje obojętnie głową. - Drake jest bezpieczny z Mią, nie musisz się martwić. - wymija temat.

- Co z nim? - nie popuszczam i dobrze wie, że nie chodzi mi o dziecko. Chociaż z drugiej strony kamień spada mi z serca, że z moim synem wszystko w porządku.

- Nie powinnaś z nim być, widzisz do jakiego stanu cię doprowadził? - wypala, na co zdezorientowana unoszę brwi. - Gdyby nie on, nic by ci się nie stało. Z resztą sam przyznał mi rację. Zgodził się na to, że dobrowolnie wróci do siebie bezpowrotnie, a ty zostaniesz tutaj.

- A ja nie mam nic do powiedzenia? - czuję jak coś we mnie pęka, a dokładnie w moim sercu. Nie mogę pojąć z jaką łatwością decyduje wszystko za mnie. Powoli zaczyna już mnie wszystko wkurzać. Jestem dorosła i to ja jestem panią swojego życia, nie on ani Zayn. Malik  chce czy nie i tak wracam na Ciemną Stronę, bo w końcu tam jest też mój dom. Jest tam tak wiele wspomnień i nie jestem do końca pewna czy od tak potrafiłabym o tym zapomnieć. Poza tym właśnie tak urodził się Drake, nie tutaj. - Idę do niego. - wymijam ojca i powolnym krokiem wędruję ku sali mężczyzny. Za sobą nie słyszę kroków i cieszę się, że po prostu odpuścił. Wie, że i tak nie wygra. Nie dam się tak po prostu spławić, nie wspominając o tym, że chcę zobaczyć Zayna. Spodziewam się tego, że może być coś z nim nie tak, bo jak stwierdził Diego... kręcę głową odganiając od siebie te myśli o okaleczeniu. Ważne, że żyje.

Broken the law 2 ➡Z.M✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz