- Wciąż nie dochodzi do mnie, że moja kuzyneczka tak urosła. - Michael jeszcze raz mnie przytula. Wymuszam uśmiech spoglądając na niego.
- Nie jestem mała...
- Tylko niska. - wyprzedza mnie, przez co wywracam oczami. - Gdzie Zayn? - pyta, a ja rozglądam się jakby gdzieś był w sali głównej. Oczywiście dla zmyłki, bo jest już południe i wszyscy jedzą obiad, a jego wraz z Diego brak.
- Nie wiem. - wzruszam ramionami, bo to czysta prawda. Na serio, gdybym tylko cofnęła czas nie przyjechałabym na ten ślub. Po pierwsze idiotyczna gadka Diego i jego głupi podryw, a po drugie ma na Zayna zły wpływ.
- Siema Kartofelku. - Harry przysiada się obok mnie z tacą przystawek. Krzywię się na samą myśl o ich smaku.
- Naprawdę je lubisz? - pytam zniesmaczona.
- Tak, są pycha.
W odpowiedzi kiwam głową. Nigdy, przenigdy nie zjadłabym przystawki w dodatku z ketchupem, tak jak je Harry.
Kątem oka dostrzegam ruch strażników. Odwracam w tamtą stronę głowę i widzę Zayn wraz z Diego.
- Przepraszam na chwilę. - szepczę wstając od stołu i idąc za mężem po schodach na górę.
- Dzień dobry Bello. - dobiega mnie głos Diego i mam ochotę pokazać mu środkowy palec. Besztam się za takie myśli i zachowanie. Przecież nie jestem kimś takim by tak się zachowywać, ale Zayn zmienia mnie na gorszę.
Postanawiam nie odpowiedzieć mu tylko dalej kontynuować swoją wędrówkę.
- Gdzie ty do cholery byłeś? - pytam od razu widząc, że Zayn przebiera się w czyste ubrania. Spogląda na mnie zaskoczony, a ja wchodzę w głąb z założonymi rękami na piersiach.
- Diego chciał mi coś pokazać. - odpowiada jak gdyby nigdy nic.
- 11 godzin? - pytam na wydechu.
- Liczyłaś?
Zaciskam szczękę by nie wybuchnąć.
- Pytam jeszcze raz, gdzie byłeś?
- Nie wiem jak to miejsce się nazywa. Jeśli chcesz zapytaj Diego. - wzrusza ramionami pakując swoje rzeczy do torby.
- Co tam robiliście?
- Nie odpuścisz, nie?
- Nie. Gdybym ja tak zarobiła, ty dostałbyś szału. - mówię zła starając się nie podnosić głosu.
Kiedy Zayn chce coś powiedzieć przerywa mu pukanie. Odwracam się do intruza z miną mordercy, ale widząc Lancelota lekko łagodnieję. Nie widziałam go bardzo długo.
- Bello mógłbym cię na chwilkę prosić? - pyta przez ułamek sekundy spoglądając na mężczyznę za mną.
- Nawet nie waż się iść. - dobiega mnie ochrypły głos zza pleców.
Nie odzywając się ani słowem wychodzę z pokoju na korytarz do Lancelota.
- Może przejdźmy do ogrodu. - proponuję odruchowo spoglądając na sypialnię moją i Zayna. Nie chcę by zaczęła się awantura, której ja znowu będę przyczyną.
- Okej. - uśmiecha się prowadząc mnie do ogrody, w którym bawiłam się jeszcze w dzieciństwie. - Chciałem ci tylko powiedzieć, że miło cię znowu widzieć i bardzo chciałbym cię przytulić, ale chyba nie wypada. - mamrocze z lekkim uśmiechem.
- Ciebie też miło wiedzieć Lancelocie. - wzdycham przypominając sobie nasze dzieciństwo. - A co do przytulenia to nie jestem pewna by to był dobry pomysł. Nie chcę by Zayn znowu ci coś zrobił.
![](https://img.wattpad.com/cover/20866375-288-k472873.jpg)
CZYTASZ
Broken the law 2 ➡Z.M✅
Fanfic(druga część Broken the law. Jeśli nie przeczytałeś pierwszej nie zaczynaj Without Mercy) To się nie uda. - podpowiedział rozsądek. To ryzykowne. - mruknęło doświadczenie. To bezsensowne - potwierdziła duma. Mimo wszystko spróbuj. - szepnęło serce.