- Ale dlaczego nie widzi ? - pytam nic nie rozumiejąc. Przecież ta cholerna blizna nie naruszyła jego soczewki, z resztą byłoby to widać. Myślałam, że to tylko zadrapanie.
- Sam nie wiem, ale lekarz tak powiedział kiedy badał Zyna. Swoją drogą musi codziennie przyjmować krew, ale jak zwykle bagatelizują to. - wzdycha odkładając gazetę.
W dychu zgadzam się z nim. Powinni być odpowiedzialniejsi.
- Na pewno nie wiesz gdzie mogą - pytam lekko nie chcąc go rozzłościć.
- Nie, Bello nie wiem. Przecież bym ci powiedział.
- Wiem, ale ... - przerywam sobie westchnieniem. Nie wiem jak mam mu dać do zrozumienia, że nie wierzę w jego słowa. Już wiele razy przekonałam się na własnej skórze jaki potrafi być. Teraz, zmienił się na lepsze ... chyba.
- Rozumiem że mi nie ufasz, ale uratowałaś mi życie, nie zapomnę ci tego.
Spoglądam na niego lekko się uśmiechając. Bałam się jak cholera, ale uwolniłam go z lochów. Gdybym jednak tego nie zrobiła nie wiem skąd Zayn brałby krew, kto by mnie schronił w takich chwilach jak ta, albo co najgorsze, kto pomógłby w egzorcyzmach Zayna, bo mój ojciec z pewnością nie kiwnąłby palcem.
- Nie że nie ufam tylko ... - drapię się palcem po głowie szukając odpowiednich słów.
- Boisz się mnie. - pomaga mi, a ja nieświadomie przytakuję skinięciem głowy. - Nie dziwię ci się. - wzdycha, a dosłownie sekundę później rozbrzmiewa dźwięk telefonu. Yaser wstaje bez uprzedzenia i podąża do źródła dźwięku dźwięku.
Mija parę minut kiedy wraca. Ja w tym czasie skubię paznokcie przypominając sobie, że znowu nie wzięłam witamin. Wzdycham wiedząc że prędzej czy później pożałuję tego.
- Kto dzwonił ? - spoglądam na Yasera.
- Harry. - mówi beznamiętnie siadając na swoim miejscu i biorąc do ręki kilka winogron.
Moje serce zabija szybciej kiedy słyszę jego imię. Jeśli dzwonił Harry to znaczy, że jest z nim Zayn.
Albo nie. - burczy moje podświadomość.
- Harry ? Są już w zamku ?
- Taa.
- To świetnie. - uśmiecham się lekko i opieram o oparcie krzesła.
Czuję jak kamień spada mi z serca, nawet nie wiem dlaczego.
Może, że bałam się, gdzie do cholery mogą być. W głębi serca myślałam też Yaser mógł coś im zrobić, ale ta myśl szybko odeszła. To nie zmienia jednak faktu, że cieszę się, że w końcu wyrwę się z jego zamku. Nie żebym miała coś do niego, ale tak jak już wcześniej mówiłam, boję się go.
- Aż tak źle ci u mnie jest ? - spogląda na mnie lekko się uśmiechając.
- Nie, nie. Oczywiście że nie. - zaprzeczam szybko plątając się w słowach. - Po prostu muszę porozmawiać z Zaynem.
- Teraz ?
- Jeśli byłoby to możliwe. - krzywię się lekko, mając świadomość że mogę tym mu przeszkodzić.
- Okej.
Nagle słychać grzmot pioruna, a po kilku sekundach deszcz już bębni o szyby zamku.
- Albo nie okej. - mamrocze z lekkim uśmiechem, a ja mam dziwne przeczucie, że specjalnie chce mnie przytrzymać w tym zamku.
Było tu nie przychodzić.
Wzdycham spoglądając na mężczyznę obok.
- To nie ja. - uprzedza od razy podnosząc swoje dłonie.
CZYTASZ
Broken the law 2 ➡Z.M✅
Fanfic(druga część Broken the law. Jeśli nie przeczytałeś pierwszej nie zaczynaj Without Mercy) To się nie uda. - podpowiedział rozsądek. To ryzykowne. - mruknęło doświadczenie. To bezsensowne - potwierdziła duma. Mimo wszystko spróbuj. - szepnęło serce.