- Chyba powinieneś sobie iść. - mamroczę nie wiedząc jak kulturalnie mam go wyprosić. Oczywiście, że powinnam być mu wdzięczna za schronienie mnie w ten trudny czas, ale jest jakaś granica, której nie powinien przechodzić. Przynajmniej tak mi się wydaje. Musi znać swoje miejsce jako ojca, a nie konkurenta.
- Dlaczego ? - spogląda na mnie nic nie rozumiejąc.
- Dobrze wiesz dlaczego. - zamykam oczy, by nie myśleć o przykrych rzeczach, a zwłaszcza o kolejnej mojej kłótni z Zaynem.
- Czyżby wam się nie układało ? - unosi brwi.
Nie no tego już jest za wiele.
- Powinieneś patrzeć na siebie i nie interesować się nami. - zauważam trzymając swoje nerwy na wodzy. Przecież nie mogę nakrzyczeć na Yasera. To byłoby ... dziwne i niedorzeczne. Poza tym jest za dobrze wychowana by powiedzieć mu prosto z mostu by sobie poszedł.
- Nudzi mi się samemu. - wzdycha lekko się uśmiechając. Mam wrażenie, że wcale tak nie jest. Po prostu chce namieszać w naszym życiu.
- Więc zrób co, żeby ci się nie nudziło. - proponuję ze zmarszczonymi brwiami.
- No właśnie robię. - nabiera rześkie powietrze do płuc.
Szczelniej otulam się sweterkiem czując zimny powiew na plecach.
- Co ?
- Nic. - ucina zamykając oczy, gdy znienacka słońce wychodzi zza chmur oświetlając promieniami jego twarz.
- Co ty tutaj robisz ?
Momentalnie się wzdrygam, co nie uchodzi uwadze Yasera.
- Nie takim tonem Zayn. Twoja żona się ciebie boi. - mówi wstając. Czuję się źle patrząc raz na Zayna a raz na Yasera, bo gdyby zaczęli tutaj się bić, co ja niby miałabym zrobić ? Mam nadzieję że Zayn ma trochę oleju w głowie jak i jego ojciec by nie wszczynać kolejnej wojny. - Już wychodzę. - uśmiecha się podle unosząc swoje ręce w geście obronnym, a następnie podążając do wyjścia zanim Zayn zdąża wypowiedzieć choćby jedno słówko. Po chwili jego wzrok kieruje się na mnie.
Przełykam nerwowo ślinę.
- Co on tu robił ? - zadaje pytanie, następnie zaciskając szczękę.
- Nie wiem. - wzruszam ramionami.
- Jak to nie wiesz ? Do kurwy nędzy on nie może tak po prostu tutaj przychodzić jak do siebie !
- To nie jest moja wina. - bronię się wstając. Nie lubię gdy krzyczy stojąc nade mną jak kat. Czuję się jak pies, który jest pomiatany przez swojego właściciela. - Do cholery to ty powinieneś pilnować kto przebywa w twoim zamku. - podchodzę do niego bliżej. Jego oczy emitują złością w moją osobę.
- Pod moją nieobecność to ty powinnaś tutaj rządzić. - warczy.
Prycham.
- Okej, w takim razie powiedz mi gdzie byłeś. - zakładam ręce na piersiach.
Przez jego milczenie stwierdzam, że trafiłam tym w sedno.
Pomimo iż powinnam się cieszyć, że zagięłam go czymś, czuję smutek.
Ukrywa coś przede mną ?
- Porozmawiamy jak dorośniesz. - rzucam wymijając go.
- Czekaj. - chwyta mnie za rękę, zwinnie obracając do siebie twarzą.
- Czego ? - warczę w jego stronę.
Mam już dość całego tego cyrku.
Miało być pięknie i kolorowo kiedy będziemy małżeństwem. Niestety tak nie jest.
CZYTASZ
Broken the law 2 ➡Z.M✅
Fanfic(druga część Broken the law. Jeśli nie przeczytałeś pierwszej nie zaczynaj Without Mercy) To się nie uda. - podpowiedział rozsądek. To ryzykowne. - mruknęło doświadczenie. To bezsensowne - potwierdziła duma. Mimo wszystko spróbuj. - szepnęło serce.