♔ 38-This isn't happening...

3.1K 262 13
                                    

- Nie powinieneś był tego robić. - wzdycham zirytowany, na wspomnienie o uderzeniu matki. Co jak co, ale myślałem, że już więcej się to nie powtórzy. Nie żebym był za nią, bo sporo namieszała w naszym życiu i doprowadziła do tego, że ja i Bella jesteśmy rodzeństwem i małżeństwem jednocześnie. Wiem, że miała dość zdrad ojca, ale powinna załatwić to w inny sposób, chociaż nie pokazywać się pod jego obecność w tym zamku. Jedyne co mnie podnosi na duchu to to, że Bels cały czas śpi. Mamy jeszcze szansę wyruszyć zanim się obudzi, inaczej będzie zła i zawiedziona, że zamiast szukać Drake' na kłócimy się. Od początku wiedziałem, że wizyta Yasera w tym zamku to będzie porażka, jednak nie obejdzie się bez jego żołnierzy.

- Nie pouczaj mnie. -  nachyla się, by sięgnąć po szklankę i napełnić ją Whiskey. Przykłada naczynie do ust i pije do dna, stawiając ją z hukiem z powrotem na szklanej ławie.

- Dobrze wiesz, że chodzi tu o życie Drake' na, a nie twoje sprawy z matką. Jesteś taki głupi czy naprawdę nie widzisz, że robisz opóźnienie? - warczę do niego zaciskając paznokcie na skórzanej kanapie Christiana.

- Jeśli robię problemy mogę sobie stąd pójść. - unosi dumnie głowę spoglądając na mnie.

Żałosne.

- Jeśli teraz masz zamiar się tak zachowywać nie trzeba było w cale tutaj przychodzić. Dałem ci wybór, na który przystałeś.

- Bella mnie potrzebuje. - w dużym stopniu te słowa działają na mnie jak płachta na byka. Mam ochotę w tej chwili przypierdolić mu tak, że nie wstanie. Potem kopać, bić i tak dalej. Rozszarpałbym go na małe kawałeczki gdyby tylko położył na niej palec.

- Nie potrzebuje ciebie tylko twojego wojska.  - poprawiam go z ironicznym uśmiechem wstając.

- Ciebie też nie potrzebuje, tylko twojego wojska. - odgryza się kradnąc moje słowa. - Nie jesteś jej do niczego potrzebny, doskonale sama sobie radzi. Kiedy tylko się pojawiasz ranisz ją, albo jak w tym przypadku zdradzasz, a potem ona szuka pocieszenia u mnie. Dalej masz zamiar toczyć to błędne koło, czy po prostu zostawić ją w spokoju i oddać ją w ręce odpowiedzialnego mężczyzny? - również wstaje na równi moich oczu.

Zaciskam mocno szczękę, a mój oddech przyśpiesza.

Nie powiedział tego.

Nie powiedział kurwa tego.

- Mówisz o sobie? Ty jesteś tym odpowiedzialnym mężczyzną? - prycham próbując uspokoić swoje nerwy. Coś mi mówi, że chce mnie tylko po wkurwiać tak jak zawsze. Jednak z drugiej strony ma rację. Nie z tym, że powinienem jemu ją oddać, ale że cały czas cierpi przeze mnie. Ta prawda wypowiedziana na głos boli bardziej niż jakaś kurewska rana po siekierze na ciele.

- Musimy już iść. - Harry wchodzi do pomieszczenia uważnie lustrując nas wzrokiem.

- Tak Zayn, o sobie mówię

- Niedoczekanie twoje. Gardzę tobą.

- Nawzajem.

Auć.

- Nie zaczynajcie znowu tego głupiego gadania proszę was. - jęczy Harry przejeżdżając dłonią po twarzy. - Jakbyście nie zauważyli czekamy na was z Christianem przy wyjściu już kilkanaście minut. Do kurwy nędzy my musimy znaleźć Drake' na.

- Wiem. - mamrocze przeczesując swoje włosy. Słyszę westchnienie obok siebie, przez co spoglądam na nieznaczącego nic dla mnie mężczyznę. - Jeśli chcesz możesz wracać. Jakoś damy sobie radę bez ciebie.

Przez chwilę patrzy na mnie jakby nad czymś myśląc, ale kiedy się odzywa mam ochotę go zabić.

- Bella mi pomogła kiedy potrzebowałem pomocy. Odwdzięczę się jej tym samym, w końcu to dla niej tutaj jestem. - przechodzi obok mnie i bez słowa omijając Harrego wychodzi na korytarz.

- Idziesz Zayn? - pyta Harry, na którego spoglądam. Kiwam głową i bez zbędnych słów podążam za nim. W głowie jednak siedzą mi słowa Yasera. Może naprawdę powinienem odejść i zostawić ją w spokoju.

                                                                                    *  *  *

< Perspektywa Belli >

- Matko co ci się stało? - pytam na wydechu przykładając dłoń do ust.

- To nic wielkiego. - sili się na uśmiech, ale jej warga pęka przez co zaczyna sączyć się krew. - Cholera. - mamrocze pod nosem przykładając chusteczkę.

- Nic wielkiego? Ty jesteś pobita. - prawie piszczę, przez co zamyka oczy.  Na twarzy ma jeden, ale ogromy siniak formujący się na lewym policzku, ale patrząc na jej ręce i szyję przeczuwam, że zrobił to Yaser. Tylko dlaczego?

- Za niedługo zniknie i po sprawie. - wzrusza ramionami udając, że  te rany ją nie bolą. Od razu przypomina mi się sytuacja w jakiej znalazłam się ja. 

Loch Harrego.

Na samo wspomnienie przechodzą mnie dreszcze.

- Yaser to zrobił, prawda? - za późno gryzę się w język. Nie powinnam pytać o coś co nie jest moją sprawą. Po jej spojrzeniu skierowanym w moim kierunku mogę stwierdzić, że nie chce o tym rozmawiać i w pełni ją rozumiem. 

- Od kiedy tylko się pojawiłaś zrujnowałaś moje małżeństwo. 

Tracę oddech na jej słowa.

- Wtedy na kolacji widziałam jak na ciebie patrzył. - kontynuuje nie spoglądając na moją osobę. Jestem mocno zdziwiona jak i przestraszona jej słowami. - Teoretycznie nie zaakceptował cię, bo chciał pokazać swoje stanowisko. Udowodnić jaki potrafi być władczy i potężny. Jednak prawda była całkiem inna. Już wtedy chciał cię mieć, a mnie odrzucił w kąt.  - tu przystaje odwracając głowę w moją stronę. Zamieram. - Gdy Zayn  przywiózł cię do zamku mojego i Yasera, byś była bezpieczna, uciekłaś. Dlaczego? - przełykam wielką gulę formującą się w gardle. Mogę założyć się, że dała naciska na słowo "mojego". Kiedy jednak wracam myślami do tamtego zdarzenia zagryzam wnętrze policzka. Nawet Zayn o tym nie wie. 

- Czy to ważne? - odpowiadam pytaniem nie chcąc wyjawiać prawdy. Teraz najważniejsze jest życie Drake' na, a nie jej wspomnienia. W końcu wyszła za mojego ojca, więc nic już ją nie łączy z Yaserem.

- Bardzo ważne. Chcę wiedzieć co było tego przyczyną.

Moje serce bije szybko i spuszczam wzrok na swoje dłonie. Dlaczego czuję się, jakbym zabrała jej męża? Poza tym nie mogę jej powiedzieć o tym, że dobierał się do mnie, na pewno zareagowałaby nie tak jakbym chciała.

- Po prostu nie czułam się dobrze u was w zamku.

Prycha na moją odpowiedź wstając i znikając z pola mojego widzenia.

                                                                            *  *  *

Moje tętno przyśpiesza widząc wchodzącego do salonu ojca. Jak błyskawica pojawiam się obok niego dostrzegając zbliżającego się Yasera.

- Znaleźliście go? - to jedyne słowa które wypowiadam najczęściej w ciągu kilkudziesięciu godzin. Mam ochotę znowu zacząć płakać jak małe dziecko i bić pięściami w ścianę. Życie nie jest fair.

- Niestety nie. - wzdycha ściągając z siebie ciężki płaszcz.

Po raz kolejny umieram w środku.

- W dodatku straciliśmy łączność radiową z Zaynem i Harrym. Ich wojska są z nami, ale oni z niewiadomych przyczyn zniknęli. Nie mamy pojęcia gdzie są.

Broken the law 2 ➡Z.M✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz