- Eee ... znaczy ... nic. - mówię szybko odwracając się do niego przodem, napotykając tym jego ciemne tęczówki.
- Jak to cię pocałowała ! - krzyczy wstając z krzesła. Gdyby wzrok umiał zabija, już dawno bym był trupem.
- To przez przypadek.
- Jaki kurwa przypadek, co ?! Nie ma przypadków ! - tak bardzo ściska ramię krzesła, przez co pęka. Unoszę na to brwi i spoglądam na niego. Jest nieźle wkurwiony.
- Była napita i myślała, że ja to ty. - tłumaczę konsumując zrobioną przed chwilą kanapkę.
- Ja to napita ? - marszczy brwi, a ja sztywnieję.
Tego też nie musiałem mówić.
- Była załamana po twojej stracie i wywęszyła że mam w barku butelki wina, wzięła i się upiła. - tłumaczę, a on zaciska szczękę.
Gdybym był Bellą, nie żeniłbym się z Zaynem. Ten pojebaniec nie panuje nad złością i ma problemy z zazdrością. Chichoczę, bo mi się zrymowało.
- I z czego się kurwa cieszysz ? - syczy w moją stronę i wiem, że gdyby nie był ode mnie zależny, wjebałby mi.
- Z tego czego ty się nie będziesz się śmiał. - dopowiadam mu takim samym tonem. Miarka się kurwa mać przebrała.
Widzę jak resztkami rozumu próbuje się na mnie nie rzucić i nie zabić.
- Chcę wrócić do swojego zamku. - mówi poważnie spoglądając w okno.
- Nie możesz tam wrócić.
- Dlaczego kurwa ?! - podnosi głos, powracając na mnie spojrzeniem.
- Trwają tam ' renowacje ' - daję cudzysłów w powietrzu.
- Pierdole te zajebane renowacje. - burczy i chce coś dodać, ale przerywa mu Amir. Podbiega do nas i chwyta w zęby wyrwane drewno z krzesła i zaczyna z tym uciekać.
Wzdycham zirytowany nimi dwoma.
* * *
*** Perspektywa Belli ***
- Tato chcę jechać do Zayna. - mówię wchodząc do jego gabinet.
- Co ? Gdzie chcesz jechać ?
- Do Zayna.
- Chyba raczej nie.
- Tato proszę. - zmieniam głos na błagalny.
- Powiedziałem nie. Wystarczy mi już jakiego zamieszania narobił podczas ceremonii. - kręci głową z dezaprobatą.
- Ale ja chcę się z nim spotkać.
- A ja powiedziałem że nie. Czego nie zrozumiałaś ?
Kiedy już mam coś powiedzieć, w zamku zapanowują głosy strażników. Zdezorientowani wychodzimy na korytarz, a po chwili widzimy kogo prowadzą.
Nie, tylko nie to.
- Christianie jak miło cię znowu widzieć kochany ty mój. - Eve wpada w ramiona taty. Ten zdezorienowanyzdziwiony, tak jak ja zaczyna ją od siebie odpychać.
- Och Bella.
Sztywnieję.
Caroline.
- Już zaszłaś w ciążę ? Szybka jesteś. - prycha, a ja zaciskam szczękę by nie wziąć siekiery i nie rzucić nią prosto w jej twarz.
CZYTASZ
Broken the law 2 ➡Z.M✅
Fanfic(druga część Broken the law. Jeśli nie przeczytałeś pierwszej nie zaczynaj Without Mercy) To się nie uda. - podpowiedział rozsądek. To ryzykowne. - mruknęło doświadczenie. To bezsensowne - potwierdziła duma. Mimo wszystko spróbuj. - szepnęło serce.