< Perspektywa ? >
- Zapakowałeś wszystko?
- Tak. - mężczyzna jeszcze raz sprawdza czy w torbie ma wszystko co jest im potrzebne. - W ogóle ja bym to zrobił inaczej niż ty mówisz. - przewiesza sobie przez ramię pasek wstając. Chowa dwie bronie, a następnie odwraca się.
- Dlaczego? Nie podoba ci się mój plan.
- Jest dobry.- robi krótką pauzę szukając odpowiednich słów. - Ale nie jestem pewny czy wypali. Dużo szybciej byłoby po prostu ich zastrzelić. - wzrusza ramionami.
- Wiesz, że nie lubię gdy coś przychodzi łatwo. - warczy, a drugi wywraca oczami.
- Możemy już stąd iść? Zimno mi. - oplata swoje ręce wokół ramion, jednocześnie się ogrzewając.
- Jesteś gorszy niż baba.
Po chwili oboje schodzą z wielkiego klifu, by następnie wsiąść w samochód i odjechać.
* * *
< Perspektywa Belli >
Nachylam się jeszcze bardziej, opróżniając swój żołądek. Cholernie boli mnie gardło, nie wspominając już, że wymioty prawie wychodzą mi nosem.
Harry trzyma moje włosy z tyłu, nie pozwalający by się zamoczyły. Ja na jego miejscy wyszłabym stąd, bo nie znoszę widoku wymiocin. Jednak Harry to Harry i szczerze mogę powiedzieć, że nie zamieniłabym go na nikogo innego.
- Przynieść ci wody? - proponuje kiedy siadam. Wierzchem dłoni wycieram swoje usta.
Chcę mu odpowiedzieć, ale tylko z powrotem nachylam się nad muszlą klozetową i wymiotuję.
- Nie mam pojęcia co ci mogło zaszkodzić. - zastanawia się w między czasie. - Przecież nic nie jadłaś.
Po chwili znowu siadam łapiąc oddechy.
- To na pewno przez zmęczenie.
- Albo jesteś w ciąży.
- Nie jestem. - patrzę na niego jak na debila.
Bo nie jestem, prawda?
- Jak chcesz. - unosi ręce w geście obronnym. - Potem wspomnisz moje słowa.
- Mówisz jak moja ciotka. - uśmiecham się lekko, wstając z podłogi. Przepłukuję usta i twarz, a następnie wychodzę z łazienki.
- Powinnaś coś zjeść, jesteś sucha jak patyk.
- Dzięki. - szepczę ironicznie. Wzrusza tylko ramionami w tym czasie kiedy biorę Drake' na na ręce. Razem udajemy się do kuchni, a Kate zaczyna przygotowywać nam kolację. Kręcę nosem, kiedy czuję zapach cebuli.
- Panie.
Oboje z Harrym odwracam się do strażnika.
- Nieproszony gość wtargnął do królestwa i żąda widzenia z Panem.
- Kto? - Harry marszczy brwi zaglądając za strażnika.
- Nie wiem, tylko przekazuję wiadomość od rycerzy.
Harry już nic nie odpowiada. Spogląda na mnie jednoznacznym spojrzeniem.
Zayn.
- Zostań tu. - prosi popychając mnie delikatnie do tyłu.
* * *
CZYTASZ
Broken the law 2 ➡Z.M✅
Fanfic(druga część Broken the law. Jeśli nie przeczytałeś pierwszej nie zaczynaj Without Mercy) To się nie uda. - podpowiedział rozsądek. To ryzykowne. - mruknęło doświadczenie. To bezsensowne - potwierdziła duma. Mimo wszystko spróbuj. - szepnęło serce.